Wywiad: Grabaż - Nie jesteśmy punkowym zespołem!

W 2004 roku byłem studentem dziennikarstwa na jednej z rzeszowskich uczelni. Mieliśmy tam studencką gazetę, do której pewnego dnia zaglądnąłem i stwierdziłem, że coś napiszę. Nie miałem wcześniej żadnych dziennikarskich doświadczeń, ale postanowiłem od razu zrobić coś konkretnego i umówiłem się na wywiad z Krzysztofem „Grabażem” Grabowskim, który promował w Rzeszowie „Bułgarskie centrum” Pidżamy Porno i miał już za sobą debiut Strachów Na Lachy. Pierwszy wywiad, pierwszy dziennikarski tekst – tak to się wszystko zaczęło.
Grabaż po prawej.
Czy sukces osiągnięty przez Pidżamę Porno Cię zadowala?

Grabaż: Pewnie, że nie. Wystarczy przełożyć pozycję, jaką Pidżama Porno ma w Polsce na podobne warunki, które mamy w krajach, w których biznes muzyczny jest trochę bardziej rozwinięty.

A jaka według Ciebie jest ta pozycja?

G: A według Ciebie?

Myślę, że ogólnie jest całkiem niezła.

G: Dokładnie. Bardzo trafnie to ująłeś – ogólnie jest niezła. Zespoły, które grają w Ameryce, Niemczech, Anglii czy Australii i mówią o sobie, że generalnie jest nieźle to mają konkretną pozycję i mają również należne profity z nią związane.

Więc Pidżama Porno takich profitów jeszcze nie ma?

G: W Polsce mówienie o profitach z tego biznesu jest mocno naciągane. W momencie, kiedy taki zespół jak my sprzeda 10 tysięcy płyt to wszyscy w koło uważają, że to wielki sukces. Sorry dla mnie to nie jest suckes...

Czyli ze sprzedaży płyt wyżyć się nie da.

G: Praktycznie tak to wygląda. Koszty, które wkładasz w nagranie płyty są na tyle spore, że właściwie utrzymujesz się wyłącznie z grania koncertów. Pidżama jest takim zespołem, który gra biletowane koncerty i bardzo sobie to cenimy. Na te koncerty przychodzą ludzie i to dla mnie jest wyznacznikiem pozycji tego zespołu. Gdy weźmiesz na przykład wykonawców, których słucha twoja mama, to oni nie przyjeżdżają na koncerty, bo nikt im na ten koncert nie przyjdzie i nie kupi biletu.

Gracie jeszcze koncerty w małych klubach jak na początku kariery Pidżamy?

G: Nie. Nie chcemy już grać w małych klubach. Choć oczywiście możemy grać w małych klubach… Czasami gramy w małych klubach, ale generalnie sytuacja wygląda tak, że robimy trasy. Gramy w takich miejscach gdzie warunki do zagrania dobrego koncertu są w miarę zapewnione: jest odpowiedni sprzęt, jest odpowiednie zaplecze i odpowiednie warunki do tego, aby taki koncert zagrać. Na granie koncertów dla samych koncertów nas nie stać. Sorry, ja mam po prostu permanentne kłopoty z gardłem i po 4 czy 5 koncertach po prostu wymiękam. Wolę zagrać mniej większych koncertów z lepszym sprzętem i staramy się grać takie właśnie koncerty.

A jak oceniasz te koncerty, które gracie w Rzeszowie, jesteś z nich zadowolony?

G: Nie podlizuje się, ale zawsze to są takie koncerty, które długo się pamięta. Są tu ludzie, którzy fantastycznie reagują i dobrze się z nami bawią. O tym czy koncert jest fajny w pięćdziesięciu procentach zależy od zespołu i tych wszystkich rzeczy, o których mówiłem przed momentem, a drugie pięćdziesiąt procent to publiczność.

Publiczność to nie więcej niż pięćdziesiąt procent?

G: Nie, myślę, że jest po połowie. Czasem zdarza się, że gra się koncert, na którym publiczność jest zdystansowana, bo przychodzi na koncert, a nie na Pidżamę i zna 5 czy 6 naszych kawałków. To się już bardzo rzadko zdarza. Wtedy jest po prostu (śmiech) totalna fiesta.

W jakim miejscu w Polsce gra się Wam najgorzej?

G: Hm są takie dwa miasta.

Do których nie chcesz wracać ze względu na traumatyczne przeżycia?

G: Nie chodzi o traumatyczne przeżycia, lecz tam gdybyś nawet bardzo się starał to publiczność jakoś inaczej reaguje i cały zespół jest takiego samego zdania. Te miasta to Gorzów i Skierniewice. Może inne zespoły mają tam więcej fanów, którzy potrafią zrobić fajną zabawę a nie „wiochmeństwo”.

Teraz trochę z innej beczki. Jak się odnosisz do bycia punkowcem? Coś w Tobie z tego jeszcze zostało?

G: Pewnie. Nie jestem punk-rockowcem w rozumieniu dzisiejszych standardów. Jestem punk-rockowcem jeśli chodzi o stan umysłu. Przede wszystkim to, co zawdzięczam punk rockowi to to, że nauczył mnie mówić „nie”. Przyznam się szczerze, że dość często teraz z tego słowa korzystam.

Ktoś może przez to pomyśleć, że gwiazdorzysz.

G: Wiesz, prawdziwy punkowiec ma to w dupie.

A jak oceniasz kondycję punk rocka w Polsce? Interesujesz się jakimiś nowymi kapelami?

G: Ostatnia rzecz, jaka mnie interesuje to kondycja punk rocka w Polsce.

Nie słuchasz już takiej muzyki?

G: Słucham nowej muzyki gitarowej z całego świata za wyłączeniem Polski. Nie trafiłem jeszcze na nowy fajny polski zespół, którego bym nie znał. Te zespoły, jakie znam zazwyczaj z nami grają.

Co sądzisz o zespole Happysad, który muzycznie inspiruje się Pidżamą Porno?

G: Nie sądzę żeby nas naśladowali. Przyjaźnimy się z nimi i ich muzyka bardzo nam się podoba.

Bo jest podobna do waszej. Słyszałeś ich kawałek „Noc jak każda inna”? Gdyby z niego wyrzucić ścieżkę wokali, można by pomyśleć, że to utwór Pidżamy Porno.

G: Powiem Ci szczerze, że bardzo bym chciał taki kawałek napisać. Bardzo mi się podoba. W Polsce jest tak, że każdy nowy zespół się do kogoś porównuje i taki zespół jak Happysad od razu albo porównuje się do Myslovitz, albo do T Love albo do Pidżamy Porno. To moim zdaniem jest chore, bo takich zespołów na świecie są tysiące. A o tym czy zespół jest fajny czy nie fajny, decydują piosenki, a piosenki mają świetne. Powiem Ci taką ciekawostkę, że jak jedziemy samochodem z Pidżamą to nie słuchamy żadnej muzy, bo bardzo ciężko jest znaleźć taką muzykę, która by wszystkim dogodziła. Happysad był jednym z nielicznych takich zespołów, którego wszyscy chcieli słuchać.

Przejdźmy do Pidżamy. Tytuł waszej nowej płyty to „Bułgarskie centrum”, z kolei na płycie macie utwór „Bułgarskie centrum hujozy”. Dlaczego usunęliście „hujozę” z nazwy płyty?

G: Nie ma mowy o żadnym usuwaniu. Piosenka to piosenka, a tytuł to tytuł.

To dlaczego właśnie taki a nie inny?

G: Dlatego, że wyrosłem już z okresu, kiedy rzeczy wykładało się kawa na ławę. Po prostu uważam, że adekwatniejszy, dużo fajniejszy i bardziej pasujący mi tytuł to „Bułgarskie centrum”.

Podobno nie lubisz udzielać wywiadów.

G: Nie lubię.

Dlaczego? Masz jakiś uraz psychiczny?

G: To jest strata czasu. Przez ten czas możesz się zająć samym sobą. To jest najfajniejsze zajęcie. Bez podtekstów. Można się przespać, przeczytać książkę, obejrzeć jakiś film. W wywiadach zazwyczaj mówisz to, co już wiele razy powiedziałeś.

Zawsze jednak możesz powiedzieć coś nowego.

G: Wolę powiedzieć coś w piosenkach lub w jakichś innych historiach niekoniecznie związanych z wywiadami. Na ten wywiad zgodziłem się tylko, dlatego że jesteś z gazety studenckiej. Była szansa, że rozmowa będzie bezkolizyjna i nie będzie ubliżać mojej inteligencji. Jeżeli masz po raz tysięczny mówić, dlaczego nazywamy się Pidżama Porno i odpowiadać na tym podobne pytania to jest kiepsko.

To dlaczego nazywacie się Pidżama Porno?

G: A czy to ma jakieś znaczenie? Moim zdaniem nie ma żadnego.

Piszesz charakterystyczne teksty. Myślisz, że ludzie rozumieją to, co chcesz im przekazać?

G: Myślę wtedy, kiedy piszę. A jeśli chodzi o odbiór, każdy człowiek jest indywidualnym bytem, część myśli mózgiem a część odbytem. Nie będę do tekstów dołączał opisu, którą stroną pójść trzeba aby dostać się do nieba.

Piszesz sporo o miłości. Czy przypadkiem serial „M jak miłość” nie inspiruje cię do pisania?

G: Nie no, w żaden sposób. Nie widziałem żadnego odcinka od początku do końca. Czasem jak przyjeżdżam do rodziców do Piły to mama ogląda i jakiś kawałek tego widzę.

Ale nie zmieniło to Twojego sposobu patrzenia na życie?

G: Polskie seriale? Nie no, w żaden sposób. Ja mam swój sposób patrzenia na życie i choćbym oglądał wszystkie seriale, jakie lecą w telewizji to on by się nie zmienił. Inspiracji szukam gdzieś indziej.

Śpiewałeś kiedyś „dalej kocham Clash, ciągle lubię Ramones”. Dlaczego podczas nagrywania coverów na nową płytę nie sięgnęliście po coś z takiej punkowej klasyki?

G: Nie wiem. Nie zastanawialiśmy się nad tym. Nagraliśmy Neala Younga bo ten utwór bardzo nam się podobał.

Jesteście jednym z bardziej znanych polskich zespołów kojarzonych z muzyką punkową. Moglibyście to wykorzystać do propagowania muzyki punkowej wśród młodych ludzi, choćby poprzez takie covery.

G: Nie chcę być postrzegany, jako zespół punkowy. Chcę być postrzegany, jako zespół Pidżama Porno. Zespół Pidżama Porno ma jakiś tam związek z punk rockiem, ale to zdecydowanie za mało, aby nas tak kategoryzować. Byłbym hipokrytą gdybym powiedział, że takiego związku nie ma wcale, jednak nazwanie Pidżamy Porno punk rockiem jest dużym uproszczeniem.

Planujecie jeszcze kiedyś wrócić do takiego ostrego grania jak na „Futuriście”?

G: Nie wiem. Na „Bułgarskim centrum” są utwory w takim tempie, w jakim nie graliśmy od czasów „Futuristy”. Wiem, bo mamy metronom. Nagraliśmy nową płytę z Pidżamą, teraz ją ogrywamy koncertowo, a co będzie dalej to nie mam zielonego pojęcia.

Po co w ogóle powstały Strachy Na Lachy?

G: Po to żeby grać takie kawałki jak mają Strachy.

Ale taki utwór z „Bułgarskiego centrum” jak „Koszmarów 4 pary” mógłby się z powodzeniem znaleźć na płycie Strachów.

G: Mógłby. Próbowaliśmy go zrobić w wersji czadowej, ale był beznadziejny. I wyszło takie ska, jakie jest w Pidżamie od zawsze. A Strachy Na Lachy to jest ogólnie inny mental. Inne spojrzenie na świat. Patrzymy pod zupełnie skrzywionym, nierealnym kątem. Pidżama jest na pewno zespołem konkretniejszym.

Wróćmy do bardziej studenckich tematów. Podobno poszedłeś studiować, aby nie iść do wojska.

G: Tak. Poszedłem na studia, żeby nie pójść do wojska i żeby móc grać w kapeli rock’n’rollowej. Studiowałem historię, bo mi najłatwiej wchodziła do głowy. Uważam, że na studia nie idzie się po to żeby czerpać wiedzę wiadrami tylko żeby się obyć. Wejść w życie, spotkać fajnych ludzi, przeżyć fajne momenty i dowiedzieć się czegoś o świecie. Studia są na to idealną porą. Ja studiowałem w nieciekawych czasach, ale mimo tego trochę się tego życia nałykało. Dla mnie to był taki kop, do tego żeby robić to, co teraz robię, żeby mieć dystans do tego i żeby wiedzieć, że to, co robię ma sens. Po prostu chciałem dowiedzieć się, co mnie interesuje a nie zawsze znajdziesz to na studiach, na tym kierunku, na którym jesteś. Może się jednak zdarzyć, że w pokoju obok w akademiku mieszka koleś, który ma świetne płyty, ktoś tam ma genialne książki, ktoś tam gdzieś był, coś widział i czymś cię zainspirował. To jest fajny czas, do tego żeby z tego korzystać.

Poruszyłeś temat książek, jaki jest twój ulubiony autor?

G: Nie mam takiego. Ja czytam zajebiście dużo książek. Ostatnio czytałem Bruna, teraz czytam Głowackiego.

A lubisz poezję?

G: Średnio. Powiem szczerze.

Twoje teksty są według wielu ludzi poetyckie.

G: Ja w życiu ani jednego wiersza nie napisałem. Dla mnie pisanie to zabawa słowem. Wiadomo, że poezję czytam, często to jest ciekawe i zajmujące. Patrzę, w jaki sposób goście piszą, czasami czytam pod kątem czy można by coś do kapelki skopiować.

Występujesz od lat w tym samym kapeluszu. Jesteś już starszym facetem, nie czujesz się głupio w takim nakryciu głowy?

G: Tysięczny raz odpowiadam na to pytanie. To jest tak jakbyś się spytał gitarzysty czy się czuje głupio z gitarą. Scena ma swoje prawa i dopuszcza coś takiego jak ubiór sceniczny.

Nie planujesz już zmieniać swojego image?

G: Myślę, że to jest jakiś znak rozpoznawczy Pidżamy Porno. Zdarzyło mi się kiedyś go zapomnieć i był koncert, na którym wystąpiłem bez niego. Wszyscy się pytali gdzie kapelusz. Część ludzi poczuła się zlekceważona. A ten kapelusz założyłem któregoś dnia, bo mi się spodobał. Zobaczyłem się w lustrze i powiedziałem „O kurwa, zajebiście mi się to podoba” i tak zostało po prostu. Ale jak gramy ze Strachami Na Lachy to go nie noszę.

Żeby ludzie nie kojarzyli Strachów z Pidżamą?

G: Może nie tak dosłownie. Ale to jest inny zespół i nie ma sensu żebym występował w kapeluszu.

Może beret będziesz tam ubierał?

G: Próbowałem innych rzeczy, ale na razie się w nich dobrze nie czuję.
Możliwości fotografii cyfrowej w 2004 roku.

Wywiad ukazał się w magazynie studenckim Pressja w 2005 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz