1. Diaboł Boruta „Stare ględźby”
Folk metal jakoś nigdy szczególnie nie przyjął się na podkarpackiej scenie, ale w końcu mamy już godnego reprezentanta. Ekipa Diaboła Boruty do nowicjuszy nie należy. Jeżeli pamiętacie sprzed lat Misterię to znajdziecie tu ludzi zamieszanych w tamten projekt. Diaboł Boruta jest jednak bliższy rock’n’rollowej niż black/death metalowej stylistyce i jak dla mnie broni się bardzo dobrze. Co ciekawe płyta została wydana przez niemiecki label Pure Steel Publishing, a jej polskim dystrybutorem jest Mystic.
2. Eskaubei & Tomek Nowak Quartet „Będzie dobrze”
Takiej muzy jeszcze na blogu nie było. Rzeszowski raper Eskaubei we współpracy z jazzowym kwartetem pod wodzą Tomka Nowaka nagrał bardzo solidny i błyskotliwy muzycznie album. Eskaubeia pamiętam jeszcze z czasów, gdy nie było torrentów, a mp3 można było pobrać ze strony „Strefa mp3” prowadzonej przez portal Wirtualna Polska. To były kombatanckie czasy i fajnie, że Skub doczekał się naprawdę porządnej i ładnie wydanej płyty. Lubię to!
3. Get Break „Lokomotywy”
Kiedy w latach 80. Miro z Jarosławskim Hari Rud grał suporty przed Budką Suflera czy wystąpił w kultowym telewizyjnym programie „5 10 15” pewnie nie pomyślał o tym, że w 2015 nadal będzie grał na gitarze i wydawał płyty. „Lokomotywy” to piąty pełnowymiarowy album działającego od 1996 roku Get Break i nadal słychać, że kapela ma głód grania i sporo pomysłów. Sami piszą o sobie, że to, co robią to „alternatywna odmiana hard rocka”, ale spektrum gatunkowe jest znacznie szersze. Sympatyczne granie bez spiny, a do tego cover Perfectu, który swoją energią zjada nieco przykurzony oryginał.
4. Kortez „Bumerang”
Urodził się w Krośnie, mieszka pod Iwoniczem, a w 2015 roku wydał płytę, która zrobiła sporo szumu na polskiej scenie. Proste piosenki, oszczędny aranż, głęboki głos i melancholijny klimat. Brzmi mało odkrywczo, ale w wykonaniu Korteza i towarzyszących mu muzyków taki miks sprawdza się bardzo dobrze. „Bumerang” to dość przewrotny dowód na to, że pracownik fizyczny z rubieży Podkarpacia może stać się ulubieńcem hipsterów ;) Warto rzucić uchem, bo te kawałki mają w sobie coś.
5. Le Moor „Niefabryka”
Rockowa reprezentacja Kolbuszowej w 2015 roku świętowała swoje dziesięciolecie. Mimo tego Le Moor nie próżnuje i w ubiegłym roku wypuścił nowy album, który w udany sposób kontynuuje styl grupy znany z debiutanckiego krążka. „Niefabryka” jest na pewno krokiem do przodu, jeżeli chodzi o kompozycje i techniczną stronę Le Moorowych kawałków.
Drugi album alternatywno-pop-rockowej Łagodnej Pianki z Sędziszowa to lekka zmiana oblicza muzycznego grupy. Więcej elektroniki i klawiszy, a mniej fajnych rock’n’rollowych gitar znanych z debiutu. Jednak proporcje między tym, co nowe, a tym, co znane fanom Pianki kształtują się na sprawiedliwym podziale 50/50. Może i twórczość Łagodnej Pianki jest zbyt melodyjna dla hipsterów i zbyt alternatywna dla pożeraczy popu to i tak u mnie zawsze mają okejkę. Przy okazji zapraszam do obczajenia video, w którym miałem przyjemność wziąć udział.
7. Mindfield „(W)hole in the head”
Mindfield z Jasła zawsze grał zawodowo i “(W)hole in the head” jest tego kolejnym potwierdzeniem. Dobre – mięsiste ale wciąż selektywne – brzmienie, urozmaicone aranże i większy „piosenkowy” potencjał, to trzy główne wyróżniki nowego materiału tej rockowo-metalowej ekipy. No i do kompletu zacni goście specjalni w postaci Titusa z Acid Drinkers i Rasty z Decapitated.
8. Secesja „3 2 1”
Rzeszowska punkowa Secesja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Może i zespół nie koncertuje już tak często jak dawniej, ale nadal ma chęci i parę dobrych nut w zanadrzu. „3 2 1” to na razie singiel, który przypomina o tym, że kapela gra i gra właśnie w taki jak na płycie sposób. Muzycznie to krok w kierunku obniżonego strojenia i trashowych wpływów, ale z takim graniem Secesja flirtowała już w przeszłości.
9. THCulture „Old sub culture”
Zaangażowany przekaz i pokombinowane podejście do podszytego industrialem, noisem, etno i hard-corem grania to od lat wizytówka wyrosłego na gruzach SMAR SW projektu. Co ciekawe, Yogi zaangażował gościnnie do wokali Sezona ze Smarów, a to pierwsza od wielu lat okazja żeby posłuchać jego głosu na nowych nagraniach. No i posadzone przez Żurka gary to coś, czego naprawdę warto posłuchać.
10. Ukraina „Nuda”
Stara punkowa ekipa z Brzozowa w końcu może pochwalić się porządnie nagraną (i wydaną) płytą CD i winylem. Komu jak komu, ale Ukrainie takie coś się należało. Zespół odświeżył swoje stare kawałki i zrobił to tak, jakby czas się zatrzymał. Fajna pamiątką z kawałkiem historii podkarpackiej sceny punk. Mi się podoba.
I na koniec jedna reedycja, której nie sposób pominąć. Rzeszowski klasyk crustopatego punka w końcu doczekał się winylowego wydawnictwa. Stradoom Terror, bo o nim mowa, przygotował po latach muzycznego niebytu wznowienie płyty „Jak długo jeszcze” w ultra wypasionym formacie. Ja załapałem się na limitowany do 40 kopii egzemplarz wydany na plamisto-szarym winylu, zapakowany w materiałowy pokrowiec z dodatkową okładką, oprawą gatefold, bonusowym CD z materiałem z płyty, ostatnim numerem zina „The Naturat” i wydanym na tą okazję zinem z historycznymi materiałami dotyczącymi Stradoom Terror. Nie mam pytań.
A co przyniesie rok 2016? Nowe wydawnictwa zapowiedziały już grupy takie jak Spiral, The Sabała Bacała, Steel Velvet. Czyli literka S będzie miała swoją mocną i multigatunkową reprezentację ;) Z tego, co słyszałem, do studia weszła również Wańka Wstańka & The Ludojades, której stuknie scenowa trzydziestka. A więc ciekawie, ciekawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz