Mindfield „(W)hole in the head” – krok do przodu

Trzy lata temu, recenzując "Teeth marks", debiutancki materiał ekipy z Jasła, napisałem, że chłopaki mają głowę nabitą pomysłami i tworzą muzę na wysokim poziomie. Że słychać dbałość o każdy szczegół utworu, a muzyka Mindfield ma kilka planów, które stopniowo odkrywa się z każdym kolejnym przesłuchaniem. Nic w tej kwestii się nie zmieniło. „(W)hole in the head” to konkretna rockowo-metalowa płyta i od debiutu odróżnia ją głównie to, że większy nacisk kładzie na piosenkowość poszczególnych numerów i jest bardziej różnorodna pod względem klimatu. A to zmiany na lepsze.


Mindfield nie jest zespołem, który chce zabić słuchacza gitarowym ciężarem. Już pod względem użytych zabiegów technicznych, słychać, że gitary nagrano pojedynczo, bez dublowania mającego stworzyć wrażenie ściany dźwięku. Nie jest to metalowa szkoła jazdy, ale nadaje muzyce Mindfield bardziej rockowego charakteru i przestrzeni. Przestrzeni i oddechu dodają również wykorzystane perkusjonalia oraz instrumenty spoza rockowego arsenału jak pianino, saksofon czy harmonijka ustna. W muzyce Mindfield są to jedynie użyte ze smakiem przyprawy do solidnie brzmiących gitar i pomysłowo zagranej perkusji, gdzie podwójna stopa jest tak celnie zaaranżowana, że nie sposób uśmiechnąć się pod nosem. Fachowa, rzetelna praca. Zresztą Mindfield od początku swojej działalności przykładał ogromną wagę do brzmienia, wykonania i całej otoczki graficznej. Jest zawodowstwo.

Również pod względem wokalnym Mindfield zaliczył pozytywny progres. Panku śpiewa pewniej i bardziej kombinuje przy aranżacji swoich linii. Słychać to zwłaszcza w delikatnie zaśpiewanym, nastrojowym „Find myself”, gdzie Panku odkrył w sobie wewnętrznego Chada Kroegera ;) Jest to pewne zaskoczenie, ale jak najbardziej in plus. A, że potrafi konkretniej przyłoić z głębi trzewi to można się przekonać choćby w singlowych numerach „Public killa”, w którym na drugim wokalu słychać Rastę z Decapitated oraz „D.A.R.K.” z gościnnym udziałem Titusa z Acid Drinkers.

Fajny ten nowy Mindfield. Na pewno lepszy od debiutanckiego „Teeth marks”, który jak na pierwszy pełnowymiarowy album i tak był bardzo dobry. Moi faworyci z nowego Mindfielda oprócz wspomnianych numerów „Public killa” i „Find myself”, to „Lazarus” z gamerskim wstępem, „Wild?” (perkusja!) i wieńczący dzieło klimatyczny „Bloodstone pt. II”. Wychodzi na to, że tzw. strona B odpowiada mi bardziej, ale generalnie płyta jest mocna, równa i potrafi zaciekawić.

„(W)hole in the head” to fachowy album i kolejny krok do przodu w karierze Mindfield. Teraz tylko trzeba pokazać światu, że na Podkarpaciu mamy takie solidne grupy, które mają wszystko, co potrzeba, żeby na tej naszej polskiej rockowo-metalowej scenie namieszać. Czy ekipie z Jasła uda się ta sztuka? Jeszcze się przekonamy, ale jak coś to trzymam kciuki.
  

Mindfield „(W)hole in the head”, wyd. własne, wrzesień 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz