Recenzja: The Analogs „Ostatnia kołysanka” – po prostu nowe piosenki

The Analogs są jak Ramones. Niezależnie po którą płytę sięgniesz to i tak dobrze wiesz czego się po niej spodziewać. „Ostatnia kołysanka” mimo nowych osób w składzie kontynuuje drogę tradycji, którą szczeciński zespół konsekwentnie podąża od 20 lat. Nie znajdziemy tutaj rozbuchanych ambicji i parcia na nagranie punkowej płyty dekady, nie ma zapatrywań na koncept-album ani potrzeby poszukiwania nowego muzycznego oblicza. „Ostatnia kołysanka” to po prostu nowa porcja piosenek The Analogs. Raz bardziej a raz mniej udanych, ale nie spadających poniżej pewnego poziomu.


„Ostatnia kołysanka” to pierwszy premierowy materiał nagrany z nowym składem. Karola i Krisa zaciągniętych do Analogsów z Way Side Crew zamienili perkusista Szymon „Kanister” z ODC oraz Kamil z Ruin Cats. Pozytywne zmiany słychać zwłaszcza na koncertach. Szczególnie pod względem perkusji, bo Karlito do wirtuozów się nie zaliczał, a Kanister tchnął w stare numery świeżą energię. Gdyby jeszcze nieco podszlifować gitarę solową Kamila, któremu zdarzają się słabsze momenty, byłoby wyśmienicie.

Wracając do płyty, wielkich zaskoczeń nie ma. Zarówno pod względem tekstowym jak i muzycznym od początku do końca nie ma wątpliwości z jakim zespołem mamy do czynienia. Moi faworyci z „Ostatniej kołysanki” to „Bezimienna armia” (chociaż gitara solowa wyjątkowo się tutaj nie popisała), „Ostatnia kołysanka”, „Tego się nie wyprę” i „Moje miasto” (do którego powstał udany teledysk). Najmniej podchodzą mi zamulony „Tulę się do butelki” i nowa, bardziej żwawa, wersja „Bezpiecznego portu” z poprzedniej płyty. Mam wrażenie, że poprzedni album był bardziej napakowany przebojami (i zabawnymi klawiszami, których tutaj na szczęście nie usłyszymy). Nowe kawałki są w porządku, ale nie widzę mocnych kandydatów na Analogsowe przeboje. Niebawem będę miał okazję sprawdzić, jak nowe numery wypadają na koncertach i może wówczas coś w tej kwestii się zmieni.

„Ostatnia kołysanka” ukazała się w trzech limitowanych edycjach – z różnymi okładkami i innym zestawem bonusów. Wersja z butelką zawiera 3 bonusowe numery dostępne tylko na winylowej wersji albumu na XX lecie zespołu, wersja z klepsydrą ma 7 bonusów live z płyty „S.O.S.” wydanej w 2010 roku w Rosji, a wersja z kotwicą to 7 bonusów studyjnych z  „S.O.S.”. Płytę nagrano w FLStudio u gitarzysty Farben Lehre Konrada Wojdy. Nie jest to produkcja zabijająca brzmieniem, ale  wypada przyzwoicie.
 
6,5/10
The Analogs „Ostatnia kołysanka”, wyd. Oldschool Records, grudzień 2015
 

1 komentarz:

  1. Moim zdaniem najsłabsza pozycja w dyskografii. Słychać, że udziela im się obcowanie z Farben Lehre. Jakieś to takie bez polotu, jakby nagrane na siłę. 2/10.

    OdpowiedzUsuń