Recenzja: Ukraina „Nuda” – old punks never die :)

W latach 80. podkarpacka scena punk w bieszczadzkich rejonach opierała się na dwóch zespołach – KSU i Ukrainie. O KSU z pewnością wielu z was słyszało, za to Ukraina cieszyła się raczej lokalną rozpoznawalnością, chociaż wywodzący się z Brzozowa band wystąpił m.in. na festiwalu w Jarocinie w 1985 roku. Rok po Jarocinie zespół zawiesił działalność. Powracał epizodycznie w latach 90. a w 1995 roku wydał nawet kasetę w nieistniejącym już wydawnictwie Psy Wojny Records. Mimo tego nagrania Ukrainy tak naprawdę nigdy nie doczekały się porządnej realizacji. Aż do 2015 roku, kiedy po ponad 30 latach od swojego powstania Ukraina „zadebiutowała” profesjonalnym albumem.


Ukraina powstała w czasach, gdy punk rockowe zespoły nie były sformatowane tak jak teraz. Muzycy bazując na dość ograniczonym dostępie do zachodnich płyt definiowali punk rocka po swojemu – czerpiąc zarówno z takich grup jak UK Subs czy wczesny GBH jak i bardziej nowofalowego czy rockowego grania (vide tytułowa „Nuda”). Nie jest to granie jednolite i kurczowo trzymające się jednego stylu i obranej konwencji. Generalizując, mamy tu do czynienia z melodyjną odmianą punk rocka, ale zdecydowanie ostrzejszą niż to, co proponuje obecnie KSU. Tekstowo też tekstów o urokach Bieszczad nie uświadczymy. Wymowa społecznych czy politycznych tekstów tak naprawdę przez lata nie straciła na sile przekazu. Wyjątkiem jest jedynie „Wilczy bilet”. Przynajmniej w tym jednym aspekcie zmieniło się na lepsze.

Tych, którzy kojarzą Ukrainę z dawnych kaset lub koncertów z pewnością ucieszy fakt, że takie numery jak wspomniany „Wilczy bilet”, „Reklama”, „Chyba cię kocham” czy „Ludzie węże” w końcu doczekały się porządnej jakości nagrania. Brzmieniowo, pomimo krótkiej sesji nagraniowej i faktu, że zespół nie koncertuje, całość wypadła zaskakująco dobrze. Numery odegrano w klasycznym aranżu. Bez silenia się na rockową otoczkę czy zmiany tempa. Ingerencje w klasyczny kształt numerów były bardzo subtelne i przejawiały się w głównej mierze w dodatkowych, punk’n’rollowych ścieżkach gitary nagranych przez Artura z krakowskiej ekipy Bomb The World. Mam w kolekcji wydaną niezależnie koncertówkę Ukrainy z 1991 roku i słychać, że wciąż jest to ten sam zespół i te same numery. No tyle, że brzmią jak należy. Szkoda tylko, że ponownego nagrania nie doczekała się punkowa wersja „Historii jednej znajomości”, która zawsze kojarzyła mi się z Ukrainą. Z ciekawostek warto dodać, że oprócz głównego wokalu należącego oczywiście do Grzegorza „Gawrona” Gawrońskiego funkcję drugiego wokalisty na „Nudzie” objął Janek Dżoń z działającej w latach 80. Brzozowskiej grupy BLUFF, która stanowiła podwaliny pod Ukrainę.

Mimo tego, że muzycy Ukrainy na co dzień zajmują się już nieco innymi sprawami niż punk rock, to miłości do tej muzyki i sentymentu do starych punkowych klimatów im nie brakuje. Miałem przyjemność dzielić z nimi scenę na koncertach promujących „Nudę” i widać, że granie to dla nich wciąż coś ważnego. I bardzo dobrze! „Nuda” nie ma na celu zawojowania polskiej punkowej sceny. Jest to raczej pamiątka po tej grupie i wspomnienie o czasach, gdy za bycie punkiem można było dostać od Milicji pałą w plecy. Komu jak komu, ale Ukrainie taka płyta się należała.

7/10

Ukraina „Nuda”, wyd. Jimmy Jazz, sierpień 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz