Recenzja: Kabanos „Balonowy album” – rzetelnie, ale bez zaskoczeń

Kabanosa lubię, słucham i pamiętam jeszcze z czasów, gdy skarpetki musiały mieć wilgoć, a zespół nie miał koncertowego składu. Jednak na dobre wkręciłem się w ich twórczość dopiero w momencie wydania płyty „Flaki z olejem”. Do grona zdecydowanych zwolenników Kabanosa dołączyłem po „Kiełbiach we łbie”, które jak dotąd są dla mnie opus magnum ich twórczości. Po kiełbiach zresztą kariera zespołu nabrała prędkości, przez co dzisiaj cienka, sucha i coraz bardziej pomarszczona kiełbasa z Piaseczna ma pozycję, której wielu starszych i tych „bardziej znanych” może im pozazdrościć.


Nic nie dzieje się bez przyczyny. Przez 18 lat swojej działalności zespół wykonał kolosalną pracę, dzięki czemu może teraz spijać śmietankę i robić to, co kocha, na profesjonalnym poziomie i uczciwych warunkach. Efektem tej pracy jest choćby to, że trasa koncertowa promująca nowy, „Balonowy album” rozpoczęła się w… Londynie. Nie w Lądku Zdroju, tylko w naszej polskiej kolonii na angielskiej ziemi.
Muzycznie i tekstowo „Balonowy album” nie niesie ze sobą większych zaskoczeń. Styl Kabanosa wyklarował się już na wspomnianych „Kiełbiach”, zespół gra zawodowo i poszukiwania czy skoki w bok na razie sobie odpuścił. Jest to po prostu nowa, balonowa porcja piosenek w znanym fanom Zenka i jego technicznie rozpasanej ekipy stylu. Głównym elementem jak zawsze są gitary, które w miksie wyciągnięto jeszcze bardziej na przód niż do tej pory. Zastosowane patenty aranżacyjne i wykorzystanie efektów modulacyjnych na pewno ucieszy miłośników gitarowego rzemiosła. Również na garach dzieje się tu sporo dobrego. Jednak mimo tego materiał jest mniej hiciarski, ale za to bardziej interesujący formalnie. Jeżeli miałbym się silić na wskazanie najmocniejszych punktów płyty to byłby to przede wszystkim „Folwark zwierzęcy” a potem singlowe numery „Mamo jest mi tu dobrze” i „Balony”.

Tekstowo nowy Kabanos nie wpływa na nowe wody. „Balonowy” to klasyka Zenkowego stylu – pozytywny przekaz w opozycji do konformizmu, buractwa i oszołomstwa. Może się wydawać, że pochwała wolności, luzu i dobrej zabawy to niezbyt oryginalna tematyka, ale kto choć raz posłuchał Kabanosa, ten wie, że grupa porusza ją w taki sam jak żaden inny sposób. Chociaż miejscami robi się to dość przewidywalne.

Pewną nowością są za to goście specjalni, którzy okrasili „Balonowy album” swoją obecnością. W sentymentalno-alkoholowej „Balladzie o Zenku” swego głosu użyczył Piotra „Makak” Szarłacki – dziennikarz radiowy, którego można określić mianem odkrywcy i pierwszego propagatora Kabanosowej muzy. Natomiast „Balony” i „Folwark zwierzęcy” nagrano z wokalnym wsparciem znanego kolekcjonera żelazek i charyzmatycznego lidera grupy Zacier – Mirosława Jędrasa. Zacierowa opowiastka o krowie w „Folwarku” jest w sumie moim ulubionym momentem „Balonowej” płyty.

Idąc o krok dalej w swojej programowej niezależności Kabanos nagrał i wyprodukował swój nowy album samodzielnie. Całość brzmi porządnie i jedyne, do czego można by się przyczepić to można było dać nieco więcej wokalu, bo niekiedy ginie w gęstwinie gitar. Jak to ktoś znany kiedyś ujął „nie ma czegoś takiego, jak wokal za głośno” ;)

Może i Kabanos na balonowej płycie nie zaskakuje, ale zespół wciąż idzie w dobrym kierunku. Za podsumowanie posłuży mi fragment wprowadzenia, które wokalista Zenek zamieścił we wkładce do płyty: „od 15 lat słyszę, że oto Kabanos ma swoje 5 minut, bo Radiostacja (2000), Czerwona Musztarda (2006), Buraki (2012), Woodstock (2013). A ja głupi, nierozumny wciąż myślę, że to dopiero początek”.


7/10
Kabanos „Balonowy album”, wyd. Wesołe Baloniki, wrzesień 2015
 
Kabanos - dzieła zebrane i wydane
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz