Recenzja: Kontrkultura "Poza dobrem i złem" - wyjść poza ramy

Początki krakowskiej Kontrkultury sięgają zamierzchłego 2004 roku, kiedy na gruzach projektu o wdzięcznej nazwie Ewrybady Zgon zawiązał się nowy zespół. Trochę czasu upłynęło, zanim ekipa zdołała wydać swój oficjalny debiut, gdyż dopiero jesienią 2012 roku ukazał się album „Poza dobrem i złem”.

Patrząc na okładkę, ciężko ocenić, jaką muzykę wykonuje Kontrkultura. Czerń, biel, artystyczne grafiki. Co to za granie? Acid Jazz? Post rock? Rock progresywny? Gotyk? No nie do końca – Kontrkultura gra melodyjnego punk rocka ze skłonnością do gitarowych i rytmicznych kombinacji. Krakowianie mają dość ciekawy sposób na budowanie swoich kompozycji – grają punk rocka, a w momencie, w którym zazwyczaj pojawia się solo lub bridge, wrzucają coś z zupełnie innej beczki, zmieniają klimat, riffy, tempo, dorzucają gitarę akustyczną, aby na koniec z powrotem wrócić do punk rocka. Czasem wypada to zgrabnie, ale niekiedy takie urozmaicenie wydaje mi się zbędne („Manekiny”). Jakby ktoś przysiadł przed komputerem i powycinał te fragmenty utworów, to Kontrkultura byłaby kolejnym melodyjnym punkowym bandem. Punk rock to żaden wstyd, więc nie ma, co się bać i czasami uciekać od niego na siłę. Na „Poza dobrem i złem” muzycznie dzieje się sporo. Kontrkultura stroni od banalnych rozwiązań i podpiera to solidnym warsztatem. Brakuje mi tu tylko większego urozmaicenia typów aranżacji. Jakby przy niektórych kawałkach pokombinować nieco mniej, jak choćby w „Sexternecie”, to wpuściłoby to na płytę więcej powietrza. 10 numerów w 40 minut to naprawdę imponujący wynik jak na punk rockowe standardy. Jeden numer trwa nawet ponad 7 minut (z czego 3 minuty to nastrojowy bridge).

Teksty Kontrkultury dobrze wpisują się w nazwę grupy. Muzycy kontestują otaczającą rzeczywistość, lecz sięgają po takie sformułowania i pomysły, że brzmi to oryginalnie i świeżo. Dobrze się tego słucha, a niektóre fragmenty tekstów zapadają w pamięć na długo.

Miałem okazję widzieć niedawno chłopaków na żywo i na koncertach wypadają ostrzej i bardziej punkowo – zwłaszcza pod względem wokalu Zwierza, który na żywo potrafi wydrzeć japę – chociaż pionier punkowego dziennikarstwa nad Wisłą ma nieco odmienne zdanie.

Poza dobrem i złem” pokazuje, że punk rock to nie tylko „trzy akordy, darcie mordy” i na polskiej scenie nie brakuje oryginalnych kapel. Udowadnia też, że w Krakowie artystów mamy pod dostatkiem :)

Kontrkultura „Poza dobrem i złem”, Lynx, Wrzesień 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz