Recenzja: Do Góry Nogami „Do góry nogami” — po swojemu i na przekór

Starsza młodzież z Olkusza nie składa broni. Mimo tego, że nastoletnie czasy minęły bezpowrotnie, to w sercach muzyków Do Góry Nogami tli się jeszcze jakiś punk rockowy sentyment. Dowodem rzeczowym w sprawie jest debiutancka płyt tego olkuskiego trio, która może i nie hołduje współczesnym modom, ale broni się całkiem nieźle.


Otwierający płytę numer „Pies i kot” to nie najszczęśliwszy wybór na płytowy otwieracz. Drugie w kolejności „Intro” sprawdziłoby się znacznie lepiej — nie tylko ze względu na tytuł, co raczej na bardziej reprezentatywny dla albumu styl gry. „Pies i kot” wskazuje raczej, na to że chłopaki za młodu zamiast Sex Pistols woleli posłuchać NoMeansNo, a taki lekko pokombinowany trop nie jest najwłaściwszy. Choć całkiem na manowce nie prowadzi. Mimo tego, że Do Góry Nogami stara się uciekać od rockowej czy post-punkowej sztampy to, w ich grze słychać echa starej szkoły czerpiącego z punkowego etosu rocka. Czasem po linii starego T.Love, a czasem bliżej wrocławskich kapel jak Zwłoki czy Prawda.

Podobnie jak wspomniane bandy Do Góry Nogami można zakwalifikować do grona zespołów „z tekstem”, gdzie liryki nie są tylko obowiązkowym uzupełnieniem muzyki. Czuć, że zespół ma coś do powiedzenia, może czasem nazbyt dosadnie, ale w większości przypadków naprawdę sensownie. Udało się uciec do infantylnych i oklepanych standardów, co jest z pewnością wynikiem znacznego osłuchania i po prostu pewnej dojrzałości zespołu. Doczepiłbym się jedynie do pojawiającego się gdzieniegdzie odejście od rymów, co czasami brzmi nazbyt kanciasto, choć nadal wpisuje się w to lekko niekonwencjonalne podejście do grania, jakie uprawia Do Góry Nogami.

To, co wyróżnia Do Góry Nogami to przede wszystkim nietypowy styl gry gitarzysty. Za rock’n’rolla odpowiada sekcja rytmiczna i wokal, a gitara często wyłamuje się ze schematu podążając własnymi ścieżkami. Oparte na lekkim crunchu brzmienie, w którym słychać więcej akordów niż riffów brzmi trochę staroświecko, ale ma swój klimat. Z tego, co się dowiedziałem, nagrana bez dublowania ścieżek gitara miała nawiązywać do surowych czasów Hendrixa i po prostu brzmieć na przekór.

Taka też jest ta płyta. Na przekór współczesnym modom, ale zgodnie ze swoim widzimisię. Bez spinania się na granie zgodne ze scenowymi trendami. Przekonuje mnie to zdecydowanie bardziej od kolejnej przewidywalnej do bólu kapeli, zakładającej, że będzie grać jak amerykańskie hard-core’owe kapele z lat 80. Do Góry Nogami ma pomysł, umiejętności i zapał. Debiut jest obiecujący i z ciekawością będę się przyglądał dalszym etapom rozwoju zespołu. Na koniec plus, za elegancko wydany krążek, choć nie obraziłbym się gdyby kosztem grafik znalazło się nieco miejsca na teksty piosenek, bo naprawdę nie ma się czego wstydzić.


6,5/10
Do Góry Nogami „Do góry nogami”, wyd. własne, wrzesień 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz