Relacja: Test Prints i The Stubs w Rzeszowie

Takiego wydarzenia jak pierwszy koncert The Stubs w Rzeszowie nie mogłem przegapić. The Stubs to jedna z tych polskich grup, które mogę opisać stwierdzeniem – słucham, lubię, szanuję. Chłopaki grają prosto, szczerze i konkretnie i tego też spodziewałem się po koncercie w rzeszowskim pubie Underground. Aaa, zapomniałbym, że w każdym tekście o The Stubs musi pojawić się pewien zwrot, toteż z dziennikarskiego obowiązku go wklejam: low budget rock’n’roll. A, że zespół jest z Warszawy to warto było się wybrać i dorzucić muzykom 10 zeta za bilet do kapelusza. Niech wiedzą, że na Podkarpaciu dobrobyt.


W zestawie tego wieczoru mieliśmy na przystawkę drugie warszawskie trio w postaci młodej stażem ekipy Test Prints. Szukając słów, które najwierniej oddadzą koncert grupy z pewnością nie użyłbym zwrotów: agresja, dynamika, czad czy niczym nieskrępowane szaleństwo. Test Prints to jeden z najbardziej introwertycznych zespołów, jakie w ostatnich latach widziałem. Początkowo miałem pewne obawy, że śpiewający gitarzysta Łukasz nie jest warszawiakiem z krwi i gości, a teleportowanym na Ziemię cybernetycznym klonem Moby’ego wprost z planety Hipster. Wodzirejem to on nie jest, ale z tego, co później rozmawiałem z muzykami, to takie jest ich założenie programowe – introwertyzm i kontrolowany defetyzm. Było to dość ciekawe doświadczenie, zwłaszcza, że muzycznie prezentują się całkiem przyjemnie. Proste post rockowe granie z piosenkowym zacięciem, z jednej strony kojarzy się z Weezer, a z drugiej przywodzi na myśl bardziej chwytliwe momenty Sonic Youth – zwłaszcza, że podobnie jak w tej drugiej grupie w składzie mamy uroczą Asię, która odważnie mierzy się z basowymi tematami. Może i nie jest wirtuozem, ale w prostym i tak introwertycznym graniu się sprawdza. Jak na stołeczny band przystało koncepcja i muzyczna stylizacja daje radę. Zgarnąłem od zespołu debiutancki krążek „Hell for beginners” i wrażenia po odsłuchu są równie sympatyczne, jak po koncercie.

Totalną odwrotnością występu Test Prints było show zaprezentowane przez The Stubs. Tomek Szkiela odpowiadający za gitarowo-wokalne klimaty po tym koncercie dołącza do mojego TOP 5 najosobliwiej poruszających się polskich muzyków – zaraz obok tańca chochlika w wykonaniu Romana Kostrzewskiego z Kata. Tomek może w You Can Dance by nie wygrał, ale to jak odczuwa muzykę jest jedyne w swoim rodzaju. Może i zrywa struny, ale rock’n’roll też powinien wyglądać.  W przypadku The Stubs zarówno wygląda jak i dobrze brzmi. Szkiela pomimo tego, że kręci się jak rażony prądem odgrywa swoje rock’n’rollowe motywy z niesamowitym luzem i dokładnością. Szacunek za dobrą muzę i porządny, aczkolwiek dość krótki, koncert.

Miło, że po wielu chudych latach Underground spiął poślady i zaczął kreować wizerunek miejsca, w którym można zrobić fajny, klimatyczny rockowy koncert. A co najważniejsze, koncert, który zabrzmi tak jak powinien.

Test Prints + The Stubs @ Rzeszów / 24.05.2015 / Pub Underground

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz