Recenzja: Zuch Kazik „Zakażone piosenki” – luźne oblicze socjalizmu

Jeżeli mnie pamięć nie myli i dobrze szacuję, to „Zakażone piosenki” są siedemset szesnastą płytą, na której wokalnie udziela się obywatel Kazimierz Staszewski. Chyba tak, ale nie dam sobie za to uciąć ręki. Jednak, co ciekawe projekt Zuch Kazik nie powstał z inicjatywy rzeczonego wokalisty. Zespół pierwotnie działał pod nazwą Zuch Kozioł już w zamierzchłych latach 1984/85, a rolę frontmana pełnił nie kto inny jak znany z Elektrycznych Gitar Kuba Sienkiewicz. Kubę wspierał Piotr Łojek, również z Elektrycznych Gitar, oraz Mirosław Jędras występujący pod pseudonimem scenicznym Zacier. Jak widać, skład konkretny.


Zuch Kozioł wykonywał czadowe wersje piosenek „soczyście wychwalających socjalizm, które najlepiej obnażają przewrotność i tragedie minionej epoki”. We współczesnej inkarnacji projektu Kozłowy ideologiczno-muzyczny zamysł pozostał. Zmienił się wokal, a do składu dokoptowano syna Zaciera Michała – i Andrzeja Izdebskiego, który współpracował z masą kapel (wśród których nie znajdziemy wprawdzie Elektrycznych Gitar, ale Zaciera i Kazika owszem).

Zakażone piosenki” składają się z 18 mniej lub bardziej znanych kawałków z socjalizmem w tle. Od pozycji kultowych jak zagrana na rockowo „Międzynarodówka”, PRL’owskich przebojów jak „Czerwony autobus”, „Budujemy nowy dom” czy „Hej młody junaku”, przez utwory zagraniczne („Lili Marleen”, „Swiaszczennaja wajna”), aż po hymny komunistycznych formacji („Hymn Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej”, „Hymn Służby Polsce”). Miks zaprawdę szeroki, choć tematycznie ściśle ze sobą powiązany. Jak to wypada we współczesnej formule rockowego, melodyjnego grania? Hm, muzycznie jest sympatycznie, ale wrażenie z odsłuchu jest osobliwe. Z samej warstwy muzycznej duch ironii zbyt mocno nie bije. Inaczej jest pewnie na żywo, ale nie miałem jeszcze okazji zobaczyć Zucha w akcji.

Biorąc pod uwagę lata scenicznych doświadczeń Zuch Kazik gra wyjątkowo prosto. Jedynie Zacier popisuje się swoją charakterystyczną wirtuozerią na klawiszu, nonszalancją przy liniach wokali (bo nie tylko kazikowym wokalem Zuch stoi, w trzech utworach za mikrofonem stoi Jędras senior) lub brawurową grą na akordeonie. Gitary grają jak należy, bas i perkusja też. Kazik też śpiewa jak trzeba. Nie ma tu zbyt wielu kombinacji – oprócz totalnie odbiegającego od reszty płyty nieco yassowego „W serca mego zatrzymam cię porcie”. Zuch Kazik nie tworzy utworów na nowo, bazuje na oryginalnej muzyce i jedyne zmiany dotyczą aranżacji na rockowy skład i nieco podkręconego metrum.

No i jak tu potraktować taki album? Na pewno dla muzyków jest to fajna pamiątka projektu z czasów młodości. Od strony słuchacza też jest przyjemnie. Prosto, na luzie i sympatycznie. Mimo politycznego skażenia.

Zuch Kazik „Zakażone piosenki”, SP Records, listopad 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz