Recenzja: Dezerter „Większy zjada mniejszego” – analogowa klasyka a’la Dezerter

Czterdziestoletnia młodzież znowu atakuje ;) Jednak nikt tu nie próbuje straszyć gwiazdorstwem czy wciskać ludziom wyssany z palca kit. Zbuntowana młodzież z grupy Dezerter po czterech latach od „Prawa do bycia idiotą” wraca z nową porcją piosenek o problemach, które wszyscy dobrze znamy.


Nowy album Dezertera zapowiadano, jako powrót do korzeni, czego dowodem miało być nagranie materiału w pełni analogowy sposób. Wyostrzyło to mój apetyt. Ostatni (i bardzo dobry) krążek „Prawo do bycie idiotą” był dość konwencjonalny muzycznie i łatwiejszy do osadzenia we współczesnej punkowej estetyce. „Większy zjada mniejszego” od samego początku pokazuje inne oblicze zespołu. Nowej płycie zdecydowanie bliżej do albumów grupy z lat 90-tych. „Większy zjada mniejszego” przypomina mi stare polskie punkowe płyty, na których zespoły nie były tak łatwe do zaszufladkowania. Czułeś, że to punk, a nie brzmiało to jak kopia GBH czy The Exploited. Nie było słychać tych wszechogarniających inspiracji i nie miałeś wrażenia, że słyszałeś to wcześniej setki razy w tysiącu różnych kombinacji. Nowy Dezerter to przede wszystkim charakterystyczna surowa gitara i ciągła próba ucieczki od klasycznych riffów i punk rockowych standardów. Czuć, że Dezerter złapał dobrą wenę i pod względem komponowania numerów ma jeszcze sporo do powiedzenia.

Sporo do powiedzenia Dezerterzy mają również w warstwie tekstowej. Gdybym miał wyłowić jakieś myśli przewodnie, to byłaby to krytyka współczesnego, nowoczesnego stylu życia. Mediatyzacja, nowe środki komunikacji, monitoring czy inne zdobycze technologii stanowią zagrożenie wolności osobistej jednostki („Paradoks”, „Hodowla głupków”). Dezerter nie sieje propagandy sukcesu. Nie radzisz sobie to sprzedadzą twoje długi i skończysz na bruku. Liczenie na poprawę swojej sytuacji życiowej poprzez lokowanie swoich nadziei w różnych opcjach politycznych jest złudne, wszakże jedyną rządzącą koalicją jest rząd i opozycja. Wniosek jest jeden, „jesteśmy tutaj sami po niewłaściwej stronie” i możemy liczyć tylko na siebie („Nie pytaj”).

Płytę nagrano w technice analogowej, bez komputerów, cyfrowych efektów i tych wszystkich elektronicznych pierdół, które ułatwiają życie muzykom i sprawiają, że prawie każdy może nagrać ładnie brzmiący materiał. Taki tryb nagrywania wymaga od muzyków cięższej pracy – nie tak łatwo poprawić różnego typu drobne potknięcia. Czasem słychać u Dezertera jakieś brudy, które doprawiają kompozycję muzycznych smaków o koncertową żywiołowość. „Większy zjada mniejszego” brzmi surowo, drapieżnie i prawdziwie, a to miła odmiana w czasach sterylnego brzmienia i instrumentalnej defensywy. Dezerter nagrał kolejny dobry, szczery i dojrzały album – warto posłuchać.

Dezerter, „Większy zjada mniejszego”, Mystic, Październik 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz