Inni od innych - Do Góry Nogami „Czarna owca” || recenzja

Wiecie jak bywa. Kilku dojrzałych facetów, znudzonych codzienną rutyną chce wrócić do punkowych sentymentów i gdzieś w garażu zaczyna smażyć ciężkostrawny miks Jarocina ’93 ze „starym polskim dobrym rockiem”. Tak bywa, ale skład Do Góry Nogami do tej grupy nie należy. Znajomy dziennikarz muzyczny napisał mi, żebym ich sprawdził, bo to zespół dużo lepszy niż sugeruje nazwa. Ja to wiem, bo już pięć lat temu recenzowałem ich debiut, a przez ten czas zespół jeszcze bardziej okrzepł. A do tego nagrał dwie kolejne płyty. „Czarna owca” to trzeci album w ich dorobku.


O Do Góry Nogami pisałem, że zespół ma pomysł, umiejętności i zapał. Pisałem, żeby dali teksty do książeczki, bo nie ma się czego wstydzić. Pisałem, że debiut był dopieszczony edytorsko i fajnie wydany. Porównywałem ich też do… Zwłok, Prawdy, Końca Świata czy T. Love. W przypadku „Czarnej owcy” wszystko się zgadza, oprócz tego ostatniego. Tutaj więcej w tym Dezertera, Profanacji, choć miejsce na trochę rock’n’rolla też się znalazło. Może i niepotrzebnie.


W Pasażerze kiedyś chłopaków zjechali, że rockowizna i gdzie tu do punk rocka się pchać. Nie zgodzę się, bo z kategorii „kapele starych załogantów, którzy zatęsknili do grania” Do Góry Nogami jest jedną z ciekawszych grup. Przede wszystkim nie czuć tu sentymentu do ery Silvertonu czy hard-core’a z lat 80. Jest po prostu inaczej. I w tej inności zespół jest bardzo konsekwentny. 


Do Góry Nogami nie stawia na hiciory. Więcej tu mroku, molowych akordów czy lekko kwadratowego, transowego aranżu. Nie jest to płyta ostra, szybka i czadowa ale energii nie brakuje. Ballad i smęcenia nie ma. 10 numerów zmieszczono w 32 minuty więc prog-rocka tu nie uświadczycie. A do tego krótkie i zwarte egzystencjalne teksty zahaczające o bieżącą sytuację w Polsce. Nie jest to poziom lakoniczności znany z Inkwizycji ale cel, by zawrzeć maksimum treści w jak najmniejszej liczbie słów jest charakterystycznym elementem stylu. Cenię sobie w tekstach ponadczasowość, więc na przyszłość nie nawiązywałbym do takich wydarzeń jak „bitwa pod Empkiem” bo szkoda czasu tłumaczyć po latach, o co tam chodziło.


Na „Czarnej owcy” jest dużo przestrzeni, bo ekipa nie bije rekordów pod tytułem ile ścieżek gitary można dograć w jednym kawałku. Grają z jedną gitarą i to słychać. Zapewne na koncertach wszystko dzięki temu jest bliższe studyjnej wersji. Przyznam, że na żywo jeszcze DGN nie widziałem, a nie jest to zespół, który więcej nagrywa niż grywa. Wrócili, grają i koncertują całkiem intensywnie, a co najważniejsze - idą do przodu.


Nie trafia do mnie numer z gościnnym udziałem puzonisty Jarka Ważnego z Kultu, choć to teoretycznie najbardziej przebojowy moment płyty. Odstaje klimatem od reszty, a w Do Góry Nogami lubię tę skromniejszą, surowszą odsłonę. 


Już od debiutu było widać, że zespół swoje płyty dopracowuje wizualnie i dba o detale. Tak jest i teraz, choć jakieś zdjęcie zespołu warto wrzucić. Nad brzmieniem albumu czuwał Haldor Grunberg, czuć więc, że w kwestiach jakościowych Do Góry Nogami na kompromisy chodzić nie zamierza.


Warto zapoznać się z ekipą. Ma w sobie coś oryginalnego.



7,5/10

wyd. Lou Rocked / 2021




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz