Reportaż o przemocy, tłumie i piłce nożnej — Bill Buford „Między kibolami” || recenzja

Zacznę od tego, że idea bycia kibicem jest dla mnie obca. Ciekawiło mnie jednak to, jak to możliwe, że grupa dorosłych ludzi jest w stanie tak mocno utożsamiać się ze sportowym klubem. „Między kibolami” nie jest jednak romantyczną opowieścią o miłości do klubowych barw, a próbą zrozumienia zjawiska tłumu oraz zamiłowania do przemocy, dostrzegalnego wśród angielskich kibiców. Zaznaczam od razu, że nie jest to książka o współczesnej piłce tylko rzecz pierwotnie wydana w 1991 roku. Czy wiele się przez ten czas zmieniło? Nie mnie to oceniać, bo o futbolu wiem tylko tyle, że bramka jest okrągła, a piłki są dwie… 


Bill Buford w temacie futbolu wie znacznie więcej, a żeby wejść jeszcze głębiej i zrozumieć środowisko angielskich kibiców autor, który jest amerykańskim dziennikarzem, wkręca się w towarzystwo. Poznając ludzi, chodząc z nimi na mecze czy jeżdżąc na wyjazdy poznaje ten światek i uczestniczy w wielu czasem dziwacznych, a czasem dość brutalnych historiach. Poznaje też nieco politycznego tła, które stoi za niektórymi kibicami. Ciekawym wątkiem jest na pewno motyw Frontu Narodowego i tego, jak mieszał się ze środowiskiem.


Na okładce wydawca porównał Billa Buforda do Huntera S. Thompsona. Nie zgodzę się z tym. Thompson pisze z perspektywy ekscentryka i przeżartego narkotykami umysłu, a Buford jest trzeźwo patrzącym na świat obserwatorem. Owszem, pojawiają się momenty, gdy zaznacza, że był pijany, bo tak wygląda wieczór w angielskim pubie, ale nie ma w nim mieszania fikcji z rzeczywistością i mentalnego chaosu Thompsona. Dzięki temu mniej tu fantastyki, a więcej rozsądnego spojrzenia na… problem? Temat wydaje się tu mało adekwatnym stwierdzeniem. Zwłaszcza, że czuć, że pomimo wejścia w środowisko i nawiązania z nim koleżeńskich relacji autor coraz bardziej się do niego dystansuje, a jego niechęć stopniowo wypiera ciekawość.


„Między kibolami”, mimo tego, że opisuje często dość brutalne rzeczy, ma też i weselsze momenty. Dowcipny jest choćby sarkastyczny styl autora. Jednak humorystyczne wstawki wynikają głównie z tego powodu, że środowisko kibiców tworzą czasem dość groteskowe postacie — choć nie da się ich wrzucić do jednego worka. Buford niejednokrotnie udowadnia, że angielscy kibole to przekrój całego społeczeństwa. Od ludzi z marginesu, po zamożnych biznesmenów. Łączy ich jedno, na koniec dnia mogą dać komuś w ryja, lub… odgryźć komuś gałkę oczną (true story, bro).


Czyta się to całkiem nieźle, choć nie jest to spójna i przemyślana opowieść. Buford szuka odpowiedzi na wiele pytań, a czy je znajduje? Nie. Snują się te historie o kibicach przez 400 stron, a na koniec niewiele z nich wynika. Po prostu temat się stopniowo wypala, a opowieść w pewnym momencie się urywa. Można także wytknąć Bufordowi braki warsztatowe jeżeli chodzi o socjologię, ale nie jest to rozprawa doktorska, która musi sensownie odnosić się do literatury przedmiotu. „Między kibolami” to głównie ciekawostka dla tych, których interesują stadionowe historie końca XX wieku i chcieliby dowiedzieć się jakie to uczucie znaleźć się w środku meczowej zadymy.


5,5/10

wyd. Cyranka, 2021


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz