Odcinanie kuponów — Hunter S. Thompson „Królestwo lęku” || recenzja

Hunter S. Thompson to legenda. Nawet jeśli sprawdzasz teraz w Wikipedii co to za gość to za moment potwierdzisz te słowa. Jest pewna grupa pisarzy bliska mojemu punk-rockowemu sercu, wśród których oprócz Thompsona znajdują się m.in. Kurt Vonnegut czy Charles Bukowski. Teoretycznie styl każdego z nich to inna para kaloszy, ale bez problemu można ich postawić na tej samej półce z etykietką „śmiałbym się, gdyby system upadł i sobie głupi ryj rozwalił”. Nazwisko Thompson nie jest w Polsce równie rozpoznawalne jak film „Las Vegas Parano” nakręcony na podstawie jednej z jego książek. Niewiele jego dzieł ukazało się w polskim przekładzie, ale każdą z nich witam z otwartymi ramionami. No i w końcu doczekaliśmy się przekładu „Królestwa lęku” z 2003 roku — jednej z ostatnich książek wydanych przed samobójczą śmiercią autora. Co dodatkowo cieszy wydało ją powracające do życia wydawnictwo Niebieska Studnia specjalizujące się w literaturze niepokornej.