GG wiecznie żywy — VA „Hated in the cosmos — a stellar tribute to GG Allin” || recenzja

GG Allin już od ponad 25 lat pląsa w negliżu po drugiej stronie Styksu, ale jego twórczość wciąż emocjonuje kolejne pokolenie fanów obsceny, nihilizmu, autodestrukcji i punkowego rock’n’rolla. Trochę to zaskakujące, że człowiek, który w dzisiejszych czasach odwalając swój standardowy show byłby piętnowany przez wszystkie scenowe środowiska wciąż cieszy się taką estymą. W dobie politycznej poprawności GG Allin by nie przetrwał, ale jak w to w rock’n’rollowych życiorysach bywa, po prostu jej nie dożył.



Dezerter, Luxtorpeda, Pidżama Porno i Dubioza Kolektiv na 10 urodzinach Cieszanów Rock Festiwal

Hasłem przewodnim line-upu tegorocznego Cieszanów Rock Festiwal było „The best of CRF” stąd też na cieszanowskiej scenie zagrały zespoły, które można było już tam zobaczyć w poprzednich latach. Ot takie podsumowanie 10 lat organizacji festiwalu. Jako, że na urodzinach bywać należy pojawiłem się tam trzeciego dnia, żeby zobaczyć w jakiej formie są punkowi klasycy i jak w szapoklaku prezentuje się obecnie Grabaż. Przy okazji zrobiłem parę zdjęć, które w większej liczbie można zobaczyć na mojej stronie na facebooku (o tutaj).


10 urodziny Cieszanów Rock Festiwal

Kilkanaście lat temu Podkarpacie było kulturalną pustynią, do której rzadko zaglądały, większe zespoły. Nie licząc tradycyjnego objazdu Kultu, urodzin Pidżamy Porno czy takich sporadycznych i niezwykłych wydarzeń jak rzeszowski koncert Die Toten Hosen, o którym wspominałem jakiś czas temu. Owszem w Rzeszowie odbywały się koncerty Pod Palmą, w Le Greco czy Rejsie, ale cały czas mogliśmy z nutką zazdrości spoglądać na to, co działo się w innych rejonach Polski. Z czasem znalazło się jednak kilku śmiałków, którzy zechcieli rozruszać nasze okolice. I tak na odległym wschodzie pojawił się Cieszanów Rock Festiwal, który w dniach 15-17 sierpnia 2019 świętuje swoje 10 urodziny.



Na fali wznoszącej — CF98 „Rotten to the core” || recenzja

Kibicuję tej ekipie od dawna. Na początku wynikało to z tego, że na polskiej melodic-punkowej scenie… zaraz, zaraz, jakiej scenie? Takiego grania w Polsce zawsze było mało, więc siłą rzeczy znałem wszystkie kapele i po cichu liczyłem na to, że ten odłam punk rocka przyjmie się u nas choćby tak jak na Słowacji. Ale tak się nie stało. Większość zespołów z tego nurtu po prostu się rozpadła. Ale nie CF98. Zawsze był to band poszukujący, który zaczynając w stricte punkowym labelu przeszedł do fazy mocniejszego flirtu z popem po czym na chwilę zamilkł. Zamilkł by odkryć się na nowo i powrócić z materiałem „Story makers” (pisałem o nim tutaj), który po latach osadził CFów na właściwych torach. Zresztą bliskich swoim korzeniom. Mam wrażenie, że dopiero po nim zaczął się najlepszy okres w historii tego zespołu. Okres, którego kolejnym kamieniem milowym jest EPka „Rotten to the core” wydana przez amerykański Sound Speed Records.



Drugie natarcie rock’n’rollowych rysi — Bobcat „To the bone” || recenzja

Mazowieckie rysie idą za ciosem. We wrześniu światło dzienne ujrzała pierwsza EPka grupy, a po pół roku z okładem mamy nowy materiał z pięcioma premierowymi utworami. Nie ukrywam, że pierwszy materiał Bobcata, „Just a scratch”, bardzo mi się podobał, ale nie była to płyta klarowna. Płyta, po której przesłuchaniu od razu wiesz, czego można się po zespole spodziewać. To zadanie wzięła na siebie druga EPka. Na pierwszej było trochę mieszania i każdy z czterech numerów był z nieco innej parafii, a na „To the bone” mamy większą jasność — przez 18 minut mamy do czynienia z przesyconym brudem i mrokiem garażowym rock’n’rollem połączonym z korzennym punk rockiem i sentymentem do bluesowych zagrywek. No i ten wokal. „To the bone” mógłby być moim ulubionym albumem Danziga. Gdyby jeszcze upchać tu „Mother” to tak by było.