Punk rock zmarnował mi życie — „Weltschmerz hardcore” Wojciech Kozielski || recenzja

Jeszcze nie spotkałem się z tym, żeby ktoś o „Weltschmerz hardcore” pisał źle. Ja również nie zasilę grona krytyków, choć otwierający książkę romantyczny wątek odpalił mi w głowie lampkę ostrzegawczą. Nie, że romantyzm jest mi zupełnie obcy, ale obawiałem się, że Wojciech Kozielski przygotował coś na wzór „Xenna moja miłość” Łukasza Gołębiewskiego. Oj nie. Nic z tych rzeczy. Specyficzny wstęp jest tu tylko pretekstem do opowieści o punkowej inicjacji, poszukiwaniu swojej drogi, wierze w marzenia i życiu w imię zasad, których trzymanie się wydaje się w pewnym wieku mocno naiwne. Poza tym jest w tym dziele coś rozczulającego i skłaniającego do refleksji. A to się ceni.

Na poważnie — Nic Śmiesznego „Nihil ridiculum” || recenzja

Tu naprawdę nie ma nic śmiesznego. Niezależnie od czasów, które nie skłaniają do śpiewania o pierdołach podkarpacki skład Nic Śmiesznego liryczny konkret stawia obecnie jako swój wyróżnik. A nie zawsze tak było, bo kapeli, która powstała w 2003 roku, zdarzało się poruszać bardziej przyziemne tematy, ale od tego czasu minęły lata. A lata świetlne dzielą stare i nowe Nic Śmiesznego. Można powiedzieć, że łączy je tylko nazwa, logo i dwa numery ze starego repertuaru. Pozostałe 10 utworów to premiery.