Recenzja: Kabanos „Balonowy album” – rzetelnie, ale bez zaskoczeń

Kabanosa lubię, słucham i pamiętam jeszcze z czasów, gdy skarpetki musiały mieć wilgoć, a zespół nie miał koncertowego składu. Jednak na dobre wkręciłem się w ich twórczość dopiero w momencie wydania płyty „Flaki z olejem”. Do grona zdecydowanych zwolenników Kabanosa dołączyłem po „Kiełbiach we łbie”, które jak dotąd są dla mnie opus magnum ich twórczości. Po kiełbiach zresztą kariera zespołu nabrała prędkości, przez co dzisiaj cienka, sucha i coraz bardziej pomarszczona kiełbasa z Piaseczna ma pozycję, której wielu starszych i tych „bardziej znanych” może im pozazdrościć.


Relacja: Udane dziesięciolecie Le Moora

Kto by pomyślał. Kolbuszowskim Le Moorom stuknęła właśnie pierwsza dyszka scenicznej działalności. Tradycja nakazuje urodziny obchodzić hucznie i z pompą i tak też uczynił Le Moor, który swoją bibę zorganizował w rzeszowskim Life House, a jako urodzinowych gości zaprosił grupy TPN 25, Cremaster, The Sabała Bacała, Clockwork Mind i Hysteria. Było różnorodnie, ale nieustająco sympatycznie.

Le Moor

Recenzja: SIN „Droga” – droga klasy L

Po przesłuchaniu nowej EPki oławskich grzeszników z SIN nie mogę znaleźć odpowiedzi dokąd droga obrana przez zespół ich doprowadzi. Chociaż wiem, gdzie takim środkiem lokomocji nie dotrą. SIN funkcjonuje na scenie od 2009 roku, muzycy do młodzieniaszków nie należą, jednak ich twórczość poza solidnym poziomem technicznym nie ma zbyt wiele do zaoferowania.


Recenzja: Jason Hunt „Thorn” – Paulo Cominno nie jest kurą

O „Thornie” Tomka Tomczyka napisano już tak wiele, że nie śpieszyło mi się z napisaniem swojej recenzji. Do wora krytyki nie było sensu już dokładać, bo wypunktowano chyba wszystkie słabe strony i nieścisłości tego dzieła. Do grona fanów łaknących zgłębienia zagadkowych elementów książki także należeć nie będę. „Thorn” chwilę już przeleżał na stercie przeczytanych książek, więc nadszedł najwyższy czas, żeby zabrać głos w dyskusji, bo mimo wszystko jest to dość istotny dla naszej polskiej blogosfery temat.


Recenzja: Ukraina „Nuda” – old punks never die :)

W latach 80. podkarpacka scena punk w bieszczadzkich rejonach opierała się na dwóch zespołach – KSU i Ukrainie. O KSU z pewnością wielu z was słyszało, za to Ukraina cieszyła się raczej lokalną rozpoznawalnością, chociaż wywodzący się z Brzozowa band wystąpił m.in. na festiwalu w Jarocinie w 1985 roku. Rok po Jarocinie zespół zawiesił działalność. Powracał epizodycznie w latach 90. a w 1995 roku wydał nawet kasetę w nieistniejącym już wydawnictwie Psy Wojny Records. Mimo tego nagrania Ukrainy tak naprawdę nigdy nie doczekały się porządnej realizacji. Aż do 2015 roku, kiedy po ponad 30 latach od swojego powstania Ukraina „zadebiutowała” profesjonalnym albumem.


Recenzja: Oi! Brygada „Atmosfera jest najważniejsza” – chlanie, rock’n’roll i pogubione buty

Szanowni Państwo, mamy mocnego kandydata w kategorii najsłabsza punk rockowa płyta ostatniej dekady. Na pewno mamy czarnego konia w kategorii „Teksty”, gdyż pod względem warstwy lirycznej, debiut Oi! Brygady roi się od finezyjnych perełek. Uroku dodaje niebanalny talent aranżacyjny, który sprawia, że ciężko przebrnąć przez płytę warszawskiej ekipy bez grymasu zakłopotania na twarzy. Nie wiem czy to jest dobry moment dla Oi! Brygady na podzielenie się swoją twórczością ze światem, ale co zrobić, płyta jest, a recenzję napisać trzeba.