Recenzja: Ortodox "Masz prawo?" - dębicka szkoła hc-punka

Dębicki Ortodox zadebiutował w 2007 roku krążkiem „Pod kontrolą”. Zespół mocno zaznaczył wtedy swoją pozycję na podkarpackiej punk rockowej scenie i po jakimś czasie wyraźnie zwolnił tempo. Pamiętam jak w 2011 roku zapraszałem chłopaków, żeby zagrali na 10-leciu The Sabała Bacała, to odpowiedzieli „na razie nie koncertujemy, bo robimy drugą płytę”. Taką samo odpowiedź dostałem rok później, a płyty jak nie było tak nie było. No cóż, takie jest życie. Zespół, praca, rodzina, dom a doba trwa tylko 24 godziny. Jednak po naszym 11-leciu, Ortodox przeszedł od słów do czynów i w czerwcu 2012 roku w studiu Roslyn nagrał materiał na drugi w dyskografii album. Proces produkcyjny chwilę zajął i krążek „Masz prawo?” wyszedł na światło dziennie w kwietniu 2013 roku.
Masz prawo?” to typowa dla Ortodoxa mieszanka punk rockowej przebojowości z hard-corowym czadem i zaangażowanymi tekstami. Muzykom Ortodoxa nie podoba się otaczająca rzeczywistość, przesiąknięta fałszem i obłudą. Mają dość polityki, wojen i przemocy. Przekaz dębickich punk rockowców to klasyka punka, ale krótkie i dosadne teksty (czasem to tylko parę wersów) brzmią świeżo i potrafią zaintrygować. Teksty wsparto mocnymi gitarami i chóralnymi zaśpiewami, które są jednym z najmocniejszych muzycznych punktów programu. Muzyczne inspiracje Ortodoxów odsłaniają covery, jakie znajdziemy na płycie, a są to polskie wersje numerów „Punk rock song” z repertuaru Bad Religion oraz przeróbka „Die for your governmentAnti-Flag. Covery wypadły całkiem fajnie, chociaż miejscami tekst wydaje się zbyt gęsty.
 
Mimo zachodnich wzorców „Masz prawo?” przywodzi na myśl polską szkołę hard-core punkowego grania. Miejscami słychać w grze Ortodoxów echa Eye For An Eye, April, Złodziei Rowerów czy nowego Dezertera. Bezkoc reklamował „Masz prawo?”, jako „podkarpacki Anti-Flag”. No nie przesadzajmy. Cover A-F faktycznie jest, ale hard-core punki z Dębicy nie brzmią jak kopia zachodnich zespołów, bo swój charakterystyczny styl mają.
 
„Masz prawo?” to krok naprzód w porównaniu do debiutu. Słychać, że muzycy okrzepli i wiedzą co chcą osiągnąć. Nowy Ortodox trzyma solidny poziom i godnie reprezentuje podkarpacką hard-core punkową scenę.
 
Ortodox „Masz prawo?” Pasażer, Kwiecień 2013

Recenzja: Kult „Prosto” – stabilne dziadki

Recenzję nowej płyty takiego zespołu jak Kult można napisać na dwa sposoby. Ale przesłuchać ją raz i jak najszybciej sklecić tekst, aby być tym jednym z pierwszych, którzy skomentowali nowe dzieło Kazika, albo na spokojnie przesłuchać, odstawić, przesłuchać ponownie i dopiero wtedy zabrać głos. Jako, że nigdzie mi się nie śpieszy i wolałbym nie powtarzać informacji prasowych i wyświechtanych banałów wybrałem tę drugą opcję. Tym samym chciałbym się odnieść do paru poglądów, które często przewijały się przez recenzje ostatniego albumu Kultu, a z którymi nie do końca mogę się zgodzić.
Muszę przyznać, że Kult ma u mnie dość łatwo. Nie zaliczam się do grona fanatycznych wielbicieli i koneserów twórczości Kazika Staszewskiego. Kultu słuchałem głównie jak byłem nastolatkiem i dopiero po wielu długich latach przerwy, albumem „Hurra” ponownie przekonali mnie do siebie. Nie mogę powiedzieć o sobie, że znam wszystkie płyty Kultu na pamięć. Trochę się tego słuchało przy różnych okazjach, ale bez przesady. Dlatego też, na nowe wydawnictwa Kultu nie patrzę z pozycji fana, a to znacznie ułatwia sprawę.
Co zatem można powiedzieć o nowym Kulcie? Zapowiadano go, jako najważniejszy album zespołu, czy coś w tym stylu. Hmmm... „Prosto” z pewnością nie jest żadną muzyczną rewolucją czy nowym rozdziałem w historii zespołu, to po prostu nowy kawałek typowego kultowego grania. Można za to powiedzieć, że Kazik i jego ekipa może i są przewidywalni, ale w dalszym ciągu są solidną, sprawdzoną marką. „Prosto” to porządna, równa płyta. Słuchałem jej naprawdę wiele razy. W sumie to nie przypominam sobie, jaką recenzowaną płytę słuchałem tak długo. No i to jest trochę dziwne, bo z jednej strony nie ma tu nic nowego i nie ma tu jakichś wybijających się hitów, ale jest tak równo i porządnie, że po prostu dobrze się tego słucha, jako spójnej całości. Chociaż kto teraz słucha płyt od początku do końca?
Kult na „Prosto” nie dodaje do sprawdzonej mieszanki, nowych składników. Wciąż podstawą są charakterystyczne teksty i głos Kazika Staszewskiego oraz sekcja dęta i klawisze. Brakuje mi trochę gitary prowadzącej, która w miksie została za bardzo, jak na mój gust, ukryta. Trochę rockowego czadu by się tutaj przydało, bo niekiedy miałem wrażenie, że Kult to tylko głos Kazika i dęciaki. Biorąc pod uwagę zaawansowany wiek muzyków i singlowy utwór „Dobrze być dziadkiem”, może panom nie wypada już grać tak ostro? A może to celowy zabieg, odróżniający Kult od mocno rockowego Kazika Na żywo. Ostre są za to teksty Kazika, który ostrze swojej krytyki wymierza w kibiców mylących rozrywkę z honorem czy polityków, których punktuje ostrzej niż zazwyczaj (już same tytuły jak „Zabiłem ministra finansów” czy „Bomba na parlament” wystarczą na potwierdzenie tej tezy). Chwilę oddechu dają bardziej osobiste utwory jak wspomniane „Dobrze być dziadkiem” czy kontrowersyjne „Dzisiaj jest mojej córki wesele”, które potwierdzają, że panowie z Kultu nie młodnieją.
Recenzje „Prosto” są bardzo różne. Jedni piszą, że to „powrót w wielkim stylu”, a drudzy, że to ciąg dalszy muzycznego rozkładu, a Kazik z kolegami skończyli się na „Ostatecznym krachu systemu korporacji”. Nie zgadzam się ani z jedną, ani z drugą opinią. Nie jest to płyta wybitna. „Hurra” wydawała się ciekawsza, chociaż po niej kultowi znawcy też jechali. „Prosto” to prosty, typowy, ale też równy i porządnie zagrany kawał dobrej muzy. Kult się nie skończył i trwa sobie stabilnie na polskiej rockowej scenie. Może nie ma na nowym krążku takich hitów, jak kiedyś, ale płyta jest przyzwoita z plusem. Nie wiem tylko czy zasłuchana w Kulcie młodzież będzie utożsamiać się z numerem „Dobrze być dziadkiem”, ale odkąd hitem MTV są nastoletnie matki, to kto wie?
Tak jak pisałem, nie jestem wiernym fanem Kultu i prawdę mówiąc nie miałem żadnych wygórowanych oczekiwań. Spodziewałem się, że znajdę na „Prosto” nową porcję porządnie zagranych piosenek w doskonale znanym stylu i to właśnie dostałem. A jeśli ktoś czekał na muzyczne eksperymenty, dubstepowe wstawki, perkusyjne blasty czy teksty Wisławy Szymborskiej, to faktycznie może być nieco zawiedziony.
Kult „Prosto” SP Records, Maj 2013

Recenzja: CF98 "13" - Kraków trzyma formę

Trzy lata czekałem na premierową porcję piosenek krakowskiego CF98, ale w końcu się doczekałem. „13” – nowy krążek CF98 – już na pierwszy rzut oka zapowiada coś nowego. Zmiana loga, wydawcy oraz nietypowa okładka, z modnym wśród nastolatek motywem galaxy, wprawia w zakłopotanie, ale zawartość płyty rozwiewa wszelkie wątpliwości. CF98 nadal jest w dobrej formie i pomimo wydania nowego krążka w My Music nie zmienili się w pop-punkową wersję Gosi Andrzejewicz.
13” to z jednej strony kontynuacja drogi, jaką zespół obrał na „Nic do stracenia”, a z drugiej mamy tutaj coś nowego. Podobnie jak w przypadku poprzedniego albumu, na trzynastce znalazły się wyłącznie teksty w języku polskim. Zmiany można zauważyć głównie w warstwie muzycznej. Z płyty na płytę CF98 odchodzi od prostego pop-punka po linii New Found Glory i Millencolin, za to coraz więcej w muzyce krakowiaków eklektycznego rockowego grania. W urozmaiconych partiach gitary słychać sentyment do heavy-metalu, hard-core’a, a czasem CF brzmi po prostu jak solidny rockowy band ze sporym radiowym potencjałem. Pop-punkowe korzenie wciąż są wyczuwalne, ale rozwój i wkraczanie na nowe muzyczne grunty są widoczne, że tak powiem, gołym uchem. Muzycznie dzieje się tu bardzo dużo. Zarówno pod względem, gitary, której smaku dodaje także szeroka paleta efektów, perkusji czy partii wokalnych Karoliny. Miło się słucha tej dziewczyny, oj miło. Głos Karci dodaje muzyce CF niezbędnej w tym gatunku łagodności, bo gdyby śpiewała jak Brody Dalle, to z takim podkładem byłoby naprawdę hard-corowo.
 
Teksty CF98 także nie wpisują się w punk rockowe schematy. Chociaż przebijający się tu i ówdzie nonkonformizm ma w sobie coś punkowego. Z pewnością nie są to proste teksty, w stylu kawa na ławę. Niektóre metafory nie do końca wydają się, przynajmniej dla mnie, czytelne, ale ogólnie, za warstwę liryczną można postawić ekipie plusik.
 
Czekając na premierę „13” ciekawiły mnie zwłaszcza „elektroniczne interludia”, o których wspominano w zapowiedziach płyty. Obawiałem się, że CF pójdą w stronę modnego ostatnio dubsetpu, za którym nie przepadam, ale na szczęście nic takiego się tutaj nie wydarzyło. Elektroniczne interludia to po prostu… elektroniczne interludia, wsparte klawiszem Karci, która może z Fryderykiem Szopenem w szkolnej ławie nie siedziała, ale w odpowiednie klawisze trafia bezbłędnie.
 
Oprócz elektronicznych przerywników, dodatkowym urozmaiceniem są minimalistyczne, akustyczne bonusy – tylko gitary i głos Karoliny. Zespół wziął na warsztat utwór „OK” z płyty „Nic do stracenia” oraz premierowy „Nowy plan”. Całkiem sympatycznie to wyszło. No i aranżacja inna niż przy pierwotnych wersjach. Fajne.
 
Do czego zatem można się tutaj doczepić? Przede wszystkim, szkoda, że premierowego materiału jest tutaj tak niewiele. Odejmując wspomniane „elektroniczne interludia” i akustyczne bonusy, to na „13” mamy zaledwie 7 nowych kawałków. Trochę mało. Chociaż lepiej dać mniej, niż upchać coś średniego na siłę. Nowy CF98, to także więcej popowych, niż dotychczas elementów. Punk rockowi ortodoksi mogą kręcić nosem – ale od tego są, więc nie ma, czym się przejmować.
 
CF98 widziałem na żywo parę razy i jedną z ciekawostek związanych z grupą jest to, że co roku grają w innym składzie. Mam nadzieję, że roszady personalne mają już za sobą i nie trzeba będzie czekać kolejne trzy lata na nowe nagrania.
CF98 „13”, My Music, Kwiecień 2013