Recenzja: IneKafe „22 svetelnych rokov — best of” — tak to się robi na Słowacji

Karierę słowackiego pop-punkowego IneKafe śledzę od dawna. Może, nie od 22 lat, ale od 15 na pewno. Jak to bywa z europejskimi zespołami śpiewającymi w rodzimym języku popularność IneKafe jakoś nigdy nie wykroczyła poza granice dawnej Czechosłowacji, choć próby zaistnienia w Polsce zespół faktycznie miał za sobą. Wystąpił przed laty na Przystanku Woodstock, a w 2013 roku miałem okazję zobaczyć ich nawet w Rzeszowie, podczas kilku koncertów w Polsce, na których supportowali Luxtorpedę. Odbiór Słowaków był wtedy letni, a nie tak daleko, bo niecałe 150 km od Rzeszowa, w rodzinnej Słowacji, chłopaki są jednym z największych rockowych składów wypełniających szczelnie koncertowe sale.



„22 svetelnych rokov” to już druga bestka w dyskografii Słowaków. Siedem lat temu wypuścili „Najlepsich 15 rockov”, a że od tego czasu zespół wydał zaledwie dwie płyty — „Pravo na st’astie” z 2011 roku i „Nevhodny typ” z 2015, toteż zawartość obu składanek różni się nieznacznie. Nowa bestka mocno stawia na najświeższe dokonania grupy, bowiem znajdziemy na niej aż 8 numerów z dwóch ostatnich płyt oraz jeden premierowy utwór „Sinus dopadu” — baaardzo popowy, ale w ten mało bolesny sposób.

Na płycie łącznie znajdziemy aż 26 kawałków przekrojowo prezentujących dokonania ekipy konsekwentnie dowodzonej przez Vratko Rohona. W odróżnieniu od „Najlepsich 15 rockov” na nowej bestce nie znajdziemy żadnych nagrań z początkowego, szorstkiego i mniej pop-punkowego okresu kariery, czyli demówek „Kachny” i „Situacia”. A z debiutu „Vitaj!”, na którym Vratko nie był jeszcze frontmanem, a gitarzystą jest tylko jeden numer — „090x”, czyli pierwszy singiel zespołu.

26 kawałków to bardzo obfita porcja muzyki, ponad 82 minuty, ale IneKafe zawsze był zespołem dość równym, stąd też na tej długiej drodze z rzadka napotkamy jakieś większy wyboje. Zespół od początku wiedział jak chce grać i od zawsze stawiał na melodyjne, kilku-akordowe kompozycje inspirowane amerykańską szkołą gry pop-punka, która znalazła wielu naśladowców i zwolenników na Słowacji. Do dziś nie jestem w stanie zrozumieć tej popularności pop-punka na Słowacji, w sytuacji, gdy w Polsce ten gatunek zawsze był traktowany z przymrużeniem oka.

Najbardziej w tym albumie przeszkadza mi jego skromne wydanie. W digipaku nie znajdziemy żadnej książeczki, przez co całość prezentuje się wyjątkowo ubogo. Może te 22 lata kończą tłusty okres kariery zespołu i teraz trzeba zaciskać pasa? Szkoda, bo pod względem edytorskim „15” prezentowała się znacznie lepiej.

Jakiś czas temu koncertując na Słowacji rozmawiałem ze słowackimi punkami na temat tego zespołu i nie jest to band cieszący się scenową estymą. Głównie ze względu na coraz lżejszą tematyką poruszaną w tekstach i typowo popowo-rockowe nastawienie. Szkoda, że w tym kontekście zabrakło na nowej bestce numeru „Pár sráčov bohatých” z ostatniej płyty, bo to dobry punkowy numer jest.

Jeśli chcesz mieć w domu tylko jedną pop-punkową płytę ze Słowacji, to „22 svetelnych rokov” będzie dobrym wyborem.

8/10
IneKafe, „22 svetelnych rokov”, wyd. Forza Music, listopad 2017



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz