Kasetowy renesans — wielki come-back czy gadżet dla fanatyków retro?

Powrót winyla stał się faktem i tutaj nie ma za bardzo o czym dyskutować. Między innymi dzięki modzie na winyl (już słyszę ten ból igły u niektórych), rynek muzyczny zaczyna notować wzrosty sprzedaży fizycznych nośników. Czy to casus Biedronki, czy moda na klasyczną „konsumpcję” muzyki powraca? Coraz głośniej przebąkuje się też o powrocie kaset, więc żeby nie czekać na to co się wydarzy, lub nie, zapytałem o to kilka osób, które o kasetach wiedzą sporo. Choćby dlatego, że je wydają. Mimo, że mamy 2018 rok.



Jak to jest z tymi kasetami? Wielki powrót czy chwilowa zajawka dla wtajemniczonych?

Tomo (Oldschool Records) - Wielki raczej nie, ale powrót tak. Dla mojego pokolenia (roczniki 70.) oraz pokolenia moich starszych kolegów kasety mają szczególny klimat i przywołują fajne wspomnienia. Część z nas ma na nich nagrane próby, demówki, koncerty, które nigdy nie wyszły na płytach oraz nie wypłynęły do internetu. To wszystko złożyło się na to, że nagle część z nas przypomniała sobie o zakurzonym kartonie swoich kaset gdzieś w pawlaczu i o zapomnianym magnetofonie. Dla młodego pokolenia to zainteresowanie ma pewnie inne źródło, jest to rodzaj kapsuły czasu, która może przybliżyć ich do czasów młodości ich rodziców czy starszego rodzeństwa, coś co pozwoli im się wyróżnić w grupie gdy większość słucha muzyki w telefonie. W ich wydaniu to pewnie taka chwilowa moda, choć pewnie jakiś niewielki odsetek z nich wejdzie w to głębiej.

Krecha (Dajminoge) - Wielkim powrotem tego bym nie nazwał, a to dlatego że w dzisiejszych sformatowanych czasach wszystko musi być dostępne tu i teraz. Muzykę za pomocą serwisów streamingowych mamy zawsze przy sobie. Internet w telefonie, jest niemal powszechny. Dla mnie kaseta to nostalgia i wspomnienia. Dla współczesnej młodzieży raczej ciekawostka. Dlatego przychylam się do opinii, że jest to raczej „towar” dla wtajemniczonych. Tyle tylko, że liczba „wtajemniczonych” stale rośnie. Kasety traktuję się dzisiaj jako wyjątkowy gadżet. Mówi się, że to „hipsterstwo”, ale ja osobiście nie widzę w tym niczego złego. Ważne, że są ludzie, których taki nośnik interesuje i ten mikro rynek w jakimś tam stopniu się rozwija. Chociaż tytuły wydawane na kasetach oscylują wokół kilkudziesięciu, bądź kilkuset egzemplarzy. W porównaniu z „normalnym” rynkiem są to nakłady mikroskopijne.

Tomek (Sorry Hombre Records) - Z kasetami jest tak jak z innymi nośnikami czy z mediami. 10 lat temu wszyscy krzyczeli że internet pożre telewizję, gazety przestaną być drukowane, a radio będzie potrzebne tylko kierowcom tirów. Te prognozy się nie sprawdziły, bo ludzie wybierają taką formę dostarczania informacji czy rozrywki do jakiej się przyzwyczaili i jaką darzą sympatią. To samo tyczy się nośników muzycznych. Możesz ściągnąć spotify czy bandcampa na smartfona i wyszukać nazwę albumu, który cię konkretnie interesuje, ale gdzie w tym wszystkim kontakt z zespołem? Nie trzymasz jego ciężkiej pracy w rękach. Kapela staje się jedną z tysiąca opcji do wyboru, które dają nam nasze czasy. Wszystko jest podstawione pod nos i traci swoją wartość. Dlatego myślę, że odbiorcy decydują się na zakup wersji fizycznej czy to właśnie kasety, którą będzie można dotknąć i mieć coś, co wyszło wprost od wykonawcy. Czy można nazwać to wielkim powrotem? Raczej nie. Kasety zawsze były produkowane w mniejszym bądź większym nakładzie w europie. We Francji ten nośnik cały czas od końca lat 80’ jest dość popularny na scenie hardcore/punk/emo. Na kasetach cały czas wydają się również kapele z Ukrainy czy Rosji. Kasety nadal są dostępne i coraz więcej osób znów po nie sięga, co mnie bardzo cieszy bo mam dla kogo robić to, co kocham.

Dlaczego kaseta? Dziś coraz mniej osób posiada sprzęt, na którym można ich słuchać, więc po co wydawać muzykę na tym nośniku?

Tomo — Sporo ludzi wciąż ma odtwarzacze kaset w autach czy magnetofony w domu. Czasem wystarczy tylko wymienić pasek lub wyczyścić głowicę i wszystko znów pięknie zagra. Sprzęt z najwyższej półki, który kiedyś kosztował miliony, jest dziś dostępny za całkiem przyzwoite pieniądze. Kupno magnetofonu, to wbrew pozorom, dla chcącego bułka z masłem. Co mogę dodać? Grupa 'Magnetofony Kasetowe' na fejsie przekroczyła właśnie 3000 użytkowników.

Krecha — Dlaczego kaseta? Bo to jest fajne! Bo zmusza do zapoznania się z zawartością. Jak ktoś nabywa nośnik z muzyką to chce go przesłuchać, więc kaseta zmusza go do znalezienia odtwarzacza. Dla mnie w przypadku kaset równie ważna jest oprawa graficzna takiego wydawnictwa, jego jakość. Na składance „Ustrzyki 80/90”, którą ostatnio wydałem, postawiłem mocno na treść. Opisy zespołów, a także zarys historyczny tamtych lat. Ludzie niestety błędnie oceniają ustrzycką scenę niezależną tylko przez pryzmat KSU, nie mają świadomości, że w mieście działało wiele innych zespołów, często lepszych. Więc kasety mogą mieć też cel edukacyjny.

Tomek — Swoich „klientów” odsyłam do znanych portali aukcyjnych, gdzie nawet za kilkadziesiąt złotych można kupić prosty magnetofon. Scena pankowa na wielu osobach wymusiła zakup gramofonu, wzmacniacza i kolumn. Zbyt dużo świetnego materiału wyszło na czarnym placku, żeby te płyty tylko i wyłącznie leżały i były elementem niesłuchanej kolekcji. Myślę że zakup dodatkowego odtwarzacza kasetowego położonego pod gramofonem, czy to Technicsa za 150zł czy JVC za 50zł, nie zniszczy domowego budżetu a da możliwość przesłuchania ogromnej ilości muzyki, która cały czas powstaje na kasetach. Jedynie w co czasem trzeba włożyć więcej pracy to pielęgnacja sprzętu, który jest kruchy i wrażliwy na kurz i niewłaściwe używanie. Głowicę trzeba czasem oddać do Pana Janusza, który elektroniką zajmuje się od 50 lat. Wiąże się to z dodatkowymi kosztami ale wierzę, że warto zainwestować jakieś pieniądze, aby potem móc cieszyć się tym, co ten podobno „przestarzały” nośnik daje. Dlaczego kaseta? Dlaczego nie winyl? Dlaczego nie obie te rzeczy! Wyobraź sobie sytuację, gdzie już masz ten moment życia że korzenie są zapuszczone, dom czy mieszkanie twoje, a nie banku na kredycie i tworzysz swój muzyczny kącik. Półka, gdzie trzymasz wszystko, co udało się zebrać przez te wszystkie lata. Co pokażesz koleżance, koledze, partnerce czy partnerowi? Co tam postawisz? Plik „Punk spotify underground hardcore playlist.m3u” czy może kolekcję kaset i płyt? Ścianę plastiku z kolorowymi nazwami zespołów i tysiącami historii na tych taśmach czy stojące pod kątem papierowe okładki siedmio bądź dwunastocalowe. W biblioteczce położysz dysk twardy z każdym słowem pisanym tego świata czy książki, które kochasz? Dlatego właśnie wydaję muzykę na takim nośniku.

Co powoduje, że ludzie znowu sięgają po kasety?

Krecha — Sentyment, obcowanie z czymś „elitarnym”. Przynależność do wąskiej grupy „wtajemniczonych”. Często ważna jest też chęć wspierania niezależnych chałupniczych wydawnictw i zespołów. Produkcja takiej kasety ma w sobie coś z rękodzieła. Ludzie to widzą i chcą uczestniczyć w tym procesie kupując i promując te pozycje.

Tomek — Myślę, że ludzie chcą powrócić do czasów, gdy na kasetach właśnie słuchali najlepszych w swoim życiu albumów zespołów, które ich ukształtowały. To na pewno. Ale znam sporo osób, które konkretnie chcą na tym nośniku przesłuchać nowy album performera czy zespołu. Ciepłe brzmienie analogowej taśmy przyciąga coraz więcej osób, które wymagają więcej doznań przy słuchaniu muzyki niezależnej. Chcą usłyszeć niepoprawiony cyfrowo, ale trochę szeleszczący, brudny dźwięk. Na kasecie usłyszysz więcej niż z mp3. Kasety są bliżej ciebie niż coś, co leci ze smartfona. Kasety nie pozwalają na pominięcie czegoś w albumie. Kiedy byłem dzieciakiem i pożyczyłem od kolegi na wieczne nieoddanie kasetę Sepultury „Roots”, dzięki Michał, kiedyś Ci ją zwrócę, słuchałem jej od deski do deski bo po prostu nie chciało mi się wyciągać z plecaka tego walkmana, trzymać przycisk przewijania, który miałem zepsuty, i szukać momentu, na którym mi zależało. Czekałem na tę piosenkę i smakowała ona znacznie lepiej. Tym sposobem byłem i jestem tak obyty z tym albumem, że znam go do dziś na pamięć. Nie zrezygnowałem z kaset nigdy, zawsze wolałem je od CD, którym szczerze gardzę. Chciałbym zaznaczyć, że te kasety mam dalej, działają świetnie, nie straciły na swojej świeżości dźwięku. Zespoły, które przyjeżdżały na granie do Krakowa, często miały właśnie taśmy zrobione domowym sposobem. Taśma 90 minut, gdzie nagrania trwały zaledwie 5, bo to ich EPka, w którą włożyli sporo pracy, a kosztuje 10 zł. Nie kupilibyście? W pewnym momencie, kilka lat temu, narodził mi się pomysł w głowie, aby takim zespołom umożliwić na miarę możliwości profesjonalne wydanie takiej kasety. Kasety kolorowej, z pomysłem i konceptem tego jak to artyści widzą, o określonej długości i z obszerną okładką nad którą możesz się zamyślić i poczuć klimat. Tak powstało Sorry Hombre.

Mam wrażenie, że obecnie kupowanie kaset to raczej kwestia chęci posiadania retro muzycznego gadżetu niż zakup z myślą o faktycznym słuchaniu muzyki.

Tomo — Boom winylowy przyczynił się pośrednio do powrotu zainteresowania kasetami, bo to też nośnik analogowy. To, co kiedyś mogło wydawać się wadą jeśli chodzi o taśmy, "niedoskonały" dźwięk w porównaniu z płytą kompaktową dziś jest ich największą zaletą. Ten miły dla uszu szum, te parzyste harmoniczne… Pewnie spora część na pewno kupuje kasety jako gadżet, którym można się pochwalić w towarzystwie, postawić w honorowym miejscu na półce, ale na pewno nie wszyscy. Ze względu na bardzo limitowane nakłady kaseta stała się dziś atrakcyjna również dla kolekcjonerów. Zresztą większość, jeśli nie wszyscy moi znajomi, którzy mają zajawkę na kasety słuchają aktualnie kupowanych egzemplarzy.

Tomek - Jeśli tak jest to w sumie jest mi przykro. Jeżeli chcesz hipsteryzować zakupem „oldschoolowego” nośnika, to wybacz, ale to nie z taką myślą tworzę te taśmy. Polecam zakup magnetofonu szpulowego za kilka tysięcy złotych i taśm wielkości hi-hatu. Bo to jest retro gadżet, na którym możesz przesłuchać określoną ścieżkę bezstratnie w dźwięku. Nie róbmy z kaset reliktu zamierzchłych czasów, bo to jeszcze nie te lata. Chciałbym żeby nośnik się rozwijał na scenie punkowej i dawał więcej możliwości.

Krecha — Myślę że jest w tym sporo racji. Ale dla mnie to nie ma aż takiego znaczenia. Ważne że jest „towar” i że jest na niego „popyt”. On co prawda jest niewielki, ale jest. Uważam że kolekcjonowanie muzyki na kasetach to bardzo fajna sprawa, sam to robię więc wiem ile daje mi to przyjemności. Trzeba niestety uważać na oszustów. Pojawiają się różne „archiwalne” pozycje o różnej jakości. Nie mam z tym problemu, gdyż zespoły i wydawcy robią takie rzeczy. Nie do końca fajne jest natomiast to, że próbuje się sprzedawać je na aukcjach internetowych za ciężkie pieniądze, a zdarza się, że są to po prostu zgrane na kasetę zwykłe mp3 plus okładka xero. Ja co prawda również wydałem kasetę z archiwaliami, ale starałem się to możliwie jak najbardziej odszumić i przygotować. Postawiłem na oprawę i jakość wykonania. No i nie próbuje opylać tego za 60/70 zł jak niektórzy.

Tomo, jak doszło do współpracy Oldschool Records z Mystic? Duża wytwórnia widzi w kasetach faktyczną szansę na zysk, czy jest to raczej mecenat dla ciekawej inicjatywy?

Tomo — Znam Michała Wardzałę, założyciela Mystic Productiuon, z czasów, gdy on rozkręcał wytwórnię, a ja nagrywałem płyty z zespołem Sirrah. Nie trzeba go było długo przekonywać do tej inicjatywy. Zrobiłem research rynku, bo z wykształcenia jestem ekonomistą, i jasno udało się zauważyć pewien trend, który teraz wzrasta zgodnie z moimi przewidywaniami. Ponadto oboje wychowaliśmy się na kasetach więc mamy do nich podobny sentyment. Misja zachowania tego nośnika dla potomnych też była tutaj nie bez znaczenia.

Czy kasety wrócą na stałe, czy to tylko chwilowa moda?

Krecha - Do tego co było w latach 90-tych nie ma już powrotu. Technika się rozwija, świat idzie do przodu. Kasety miały swoje pięć minut w masowym obiegu, podobnie jak szpulowce czy pocztówki dźwiękowe, ale to bezpowrotnie minęło. Powoli dopada to także poczciwą płytę CD, która wkrótce również zaniknie. Nie ma to większego znaczenia, bo w niezależnym obiegu kasety będą się ukazywać zawsze. Faktem jest, że dzisiaj ten nośnik przeżywa jakiegoś rodzaju renesans i ja się z tego bardzo cieszę, ale tak jak zaznaczyłem wcześniej jest to tylko niewielki promil ogólnego rynku i tak pewnie zostanie.

Tomek - Popyt na kasety istnieje i istniał od dawna, ale nikt nie zdecydował się na tak radykalny ruch, aby ruszyć z tym na dużą skalę. Może przyjmą się kasety w dużych wytwórniach, może zostaną tylko w podziemiu i nadal będę sobie je mógł nagrywać, nie będąc zjedzonym przez znacznie większe labele. Mam taką nadzieję. Chociaż ja w większości wypadków wydaję zespoły i osoby, które znam i jestem pewien tego, że nie są idiotami. Stoją twardo po tej samej stronie co ja, wierzą w te same wartości i walczą o to samo. Sorry Hombre nie jest po to, aby na tych kasetach zarabiać, tylko tracić, tworzyć nośniki i spełniać marzenia i zajawki. Kilka z moich marzeń wydawniczych już spełniłem z czego jestem bardzo dumny. Whale Heart Music, Siksa, Suicidebycop czy Jodie Faster – tych kaset już nie ma, wszystkie sprzedane. Oznacza to jedno, ludzię chcą tych kaset i je kupują, ale czy będzie to modne? Czas pokaże.

Z drugiej strony…
…nie brakuje wydawców, którzy mimo tego, że przed laty wydawali muzykę głównie na kasetach, przechodząc później na CD, a obecnie coraz częściej na winyl, to do kaset wracać nie zamierzają. Kasetowych nowości nie znajdziemy ani w Pasażerze, ani w Antenie Krzyku, ani w Jimmy Jazz Records, działającym niegdyś pod szyldem Rock’N’Roller. Postanowiłem zapytać Dzidka z Jimmy Jazz o powód tej decyzji.

Dzidek (Jimmy Jazz Records) — Jakoś nie zauważyłem realnego wzrostu sprzedaży kaset w ostatnich latach, chociaż jako wytwórnia od zawsze mamy sporą ich ofertę zawierającą naprawdę niezłe pozycje. Mamy kilka-kilkanaście tytułów jeszcze z czasów firmy Rock'n'roller i są to prawdziwe perełki. Jakoś nikt nie chce się o nie bić mimo fajnej ceny, o połowę niższej niż ta, którą oferują niektórzy wydawcy na aktualnie wydane pozycje. Ta wysoka cena zresztą według mnie w jakiś sposób dowodzi, ze to raczej folklor niż powrót nośnika. Myślę, że te kasetowe wydawnictwa wychodzą pewnie trochę dla szpanu, trochę pod wpływem sugestii zespołów — czyli też dla szpanu, no chyba że dla kaprysu — a trochę pod wpływem opowieści, że moda na kasety wraca. Słyszę o tym co najmniej od trzech lat, ale jakoś nic się nie chce zmienić. Chyba, że rozpęd trwa tak długo… Nie planuję wracać do wydawania kaset w Jimmy Jazz. Kasety, które mam sprzedają się w ilości kilkanaście-kilkadziesiąt sztuk rocznie i nie wydaje mi się, aby nowe wydawnictwa mogły to zmienić. Jeśli rynek zareaguje na kasety tak jak zareagował swego czasu na winyle to może się złamiemy. Póki co nie przewiduję rewolucji choćby z jednego, prostego powodu. Wśród starszej generacji odbiorców muzyki wydawanej przez Jimmy Jazz Records tylko nieliczni zachowali w domu magnetofony, a młoda generacja nie za bardzo chyba wie, co to ten magnetofon jest. Nie słyszałem, aby w Polsce istniała firma produkująca masowo magnetofony dostępne w sklepach, a na Allegro podaż jest spora ale jakość sprzętu różna. Zatem kto ma te kasety kupować?

No i to jest pytanie, do moich Czytelników i Czytelniczek? Kupujecie jeszcze kasety?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz