Recenzja: Spiral „Cloud kingdoms” – progresywna odpowiedź na Manowar

O nowej płycie rzeszowskiej grupy Spiral napisano już wiele dobrego. Bo to dobra płyta jest. Równie dobra jak debiutancki krążek „Urban fable” z 2009 roku, chociaż z mniejszą dawką mroku. Napisano wiele, ale nie wszystko.  Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że jedną z inspiracji przy tworzeniu materiału na płytę była klasyczna grupa amerykańskiego heavy-metalu Manowar. Ujmijmy to tak. 1999 rok, dziesięć lat przed debiutem Spirala ukazuje się kompilacja Manowar The kingdom of steel”. 2014 rok, Spiral wydaje „Cloud kingdoms”. Przypadek? Nie sądzę.

Oczywiście Spiral nie wziął się za granie heavy-metalu, gdyż dalej kontynuuje malowanie dźwiękiem rozmarzonych, progresywnych pejzaży. Można nie lubić prog-art-post-rocka, ale robota, którą wykonał Spiral robi duże wrażenie. „Cloud kingdoms” to dobry, przemyślany album, na którym brak przypadkowości, banalnych melodii i rock’n’rollowego brudu. Spirale kombinują na gitarach. Kombinują w elektronice. Kombinują na perkusji. Dosmaczają aranż smyczkami i masą niuansów. Łamią rytmy, konwenanse i szukają w muzyce czegoś nieoczywistego. Nie przypadkiem nagrywali album blisko dwa lata.

Muzycznej całości dopełniają niebanalne partie Uli, które miękko pchają subtelnymi i delikatnymi jak kocie łapki wokalami partie gitar i sekcję do przodu. Swoją drogą, z chęcią bym posłuchał bezpretensjonalnego darcia japy w wykonaniu Urszuli wspartego mocarnym gitarowym tąpnięciem. Tego mi tutaj brakuje, ale czegoś takiego po Spiralu się nie spodziewałem. Na „Cloud kingdom” ciężary ograniczono do minimum. Album brzmi delikatniej niż debiut, ale wciąż buduje miły, senny klimat.

Muzycznie Spiral i Manowar to inna bajka, ale te teksty! Przyjrzyjmy się bliżej. „Knives and affection” mogłoby być wyrafinowaną odpowiedzią na „Hail and kill”, zabijanie smoków w „Malleus maleficarum” przywodzi na myśl „Ride the dragon”, ale fragment tekstu z „Black dwarf” mówi sam za siebie: „our kingdoms once pure, once powerful lay in ruin, lay in ruin (…) it's true we've been brothers”. Tak, „Brothers of metal”! Już w myślach słyszę ten wers zaśpiewany przez Erica Adamsa.

Zawsze cieszy mnie fakt, że zespół z Rzeszowa wydaje dobre płyty. Chociaż nagrywa gdzieś na końcu świata w Krasnym. Czy tam Krasnem. Nie wiem czy w Polsce jest rynek na takie granie, ale warto by było włożyć w to nieco wysiłku i pchnąć płytę za granice. Chłopakom i dziewczynie ze Spirala dedykuję na koniec „Kingdom come” w wykonaniu Manowar z epickim video z filmu Conan. Niechaj kingdom Spirala też come.

Długo się zastanawiałem, gdzie postawić na półce płytę Spiral. Po głębokim namyśle znalazłem idealne miejsce.

  
Spiral „Cloud kingdoms”, wyd. własne, kwiecień 2014

A jakby ktoś chciał się dowiedzieć na czym grają gitarzyści Spiral to zapraszam tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz