Recenzja: Monstrum "Czas" - powrót do heavy-metalowych korzeni

Po zmianie składu i niemal trzech latach od ostatniego albumu nadszedł czas na „Czas” – nową, czwartą w dyskografii, płytę Monstrum. Po pierwszym przesłuchaniu nowego krążka rzeszowskich heavy-metalowców byłem mocno zaskoczony, ale „Czas” zyskuje z każdym kolejnym spotkaniem. Co w tej płycie jest takiego zaskakującego? „Czas” nie jest kontynuacją wydanego w 2010 roku „Imperium zapomnienia” i przypomina mi stare czasy, kiedy chodziłem na koncerty Monstrum do rzeszowskiego Le Greco, a dyskografia zespołu ograniczała się wyłącznie do dwóch demówek. Można powiedzieć, że to powrót do prostego, piosenkowego grania i heavy-metalowych korzeni. Może to zasługa powrotu do składu współzałożyciela zespołu – gitarzysty Wacława Dudka?
Główna różnica między starym a nowym Monstrum to gitary. Obecnie w składzie zespołu mamy „tylko” dwóch gitarzystów. Nie ma tu także tak wielu solowych popisów jak poprzednio. Nowi gitarzyści grają bardziej zachowawczo niż Ślimak i Habek, którzy niekiedy przesadzali – słuchając „Imperium zapomnienia” miałem niekiedy wrażenie, że to solówki w piosenkach Monstrum są najważniejsze, a linie wokalne i teksty są jedynie koniecznym dopełnieniem. Zmiana gitarzystów wpłynęła także na umocnienie heavy-metalowego stylu zespołu, z którym to różnie bywało w przeszłości. Piosenki zawarte na „Czasie” niby są prostsze i bardziej osadzone w metalowym klimacie, ale wydaje mi się, że niektóre aranżacje można by jeszcze uprościć, żeby wyciągnąć na wierzch ich przebojowy potencjał.
Znajomy radiowiec, powiedział mi kiedyś, że słuchając Monstrum ma wrażenie, że to nie jest współczesny zespół. Coś w tym jest, bo zamykający płytę numer „Ty i ja” na myśl przywodzi klimaty AC/DC. „Rock’n’roll” zbudowany jest podobnie do kawałków Judas Priest, a „Opuszczony raj” kojarzy się zarówno z „BalladamiKata jak i heavy-metalowymi momentami w historii Turbo. Nie znajdziemy tutaj nowoczesnego gitarowego grania. Monstrum to grupa mocno przesiąknięta klasyką gatunku, na przekór nowym modom i trendom.
Mimo zmian muzycznych, teksty Monstrum pozostały w typowym dla grupy klimacie. Mamy tu trochę o uczuciach, trochę heavy-metalowej tematyki oraz dość sporo tekstów o charakterze motywacyjnym. „Czas” to także przegląd różnych środków transportu. „Ikar” porusza tematy związane z lotnictwem, „Szankiel” opowiada o miłości do motocykli, „Ostatni rejs” przenosi nas – przynajmniej metaforycznie – na wzburzone fale, a w „Czasie apokalipsy” mamy motywy hippiczne.
Jeżeli miałbym się do czegoś doczepić, to nie przekonuje mnie realizacja studyjna płyty. Realizacją, miksem i masteringiem „Czasu” zajął się perkusista Monstrum, ale uzyskany efekt brzmi zbyt surowo, jak na współczesne heavy-metalowe produkcje. Nie wiem czy to celowy zabieg, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że można było to zrobić czyściej i mocniej.
Płytę zapakowano w lekko kiczowatą oprawę graficzną, ale taki jest heavy metal. Wystarczy przypomnieć sobie monstrum, jakie widniało na debiucie zespołu. Szkoda tylko, że niefortunnie dobrano czcionkę w książeczce z tekstami, co utrudnia nieco ich rozszyfrowanie.
Czas” przywrócił Monstrum na heavy metalowe tory. Nie jest to może najlepszy album w historii rzeszowskich heavy-metalowców i trochę jeszcze zajmie, aż po zmianie składu zespół okrzepnie i przeskoczy poziom muzyczny swojego poprzedniego wcielenia. Mimo tego, myślę, że wszystkie zmiany wyszły zespołowi na dobre.
Monstrum „Czas”, US/Monstrum, Kwiecień 2013

1 komentarz: