Mniej gainu i więcej punk’n’rolla — Poison Heart || wywiad

O bardzo dobrej nowej płycie warszawskiego Poison Heart pisałem już tutaj (klik tutaj), więc nadszedł najwyższy czas, żeby podpytać chłopaków o zakulisowe sprawy związane z „Heart of black city”. Na pytania odpowiadali: wokalista zwany Eltonem i obsługujący gitarę solową Paweł.



Zanim zaczniemy rozmawiać o Poison Heart, chciałem zapytać o Turbojugend. Oprócz tego, że gracie w Poison Heart jesteście aktywnymi członkami dość nietypowego, jak na współczesne czasy, fanklubu Turbonegro. Co to za społeczność i jak to wygląda od środka?

Paweł: Turbojugend to przede wszystkim aktywni słuchacze i fani grupy Turbonegro. Ludzie w TJ mają podobne gusta muzyczne. Na ten moment Turbojugend to najlepsze community. Często mamy gości z zagranicy, a jeden członek TJ Paris FTW to praktycznie stały bywalec w Warszawie — może też dlatego że ma żonę Polkę. My też, kiedy podróżujemy czy gramy koncerty to spotykamy się z członkami z innych chapterów. Zanim odpaliliśmy TJ Warsaw, często graliśmy na imprezach Turbojugend w Niemczech, aż w końcu po koncercie w Dortmundzie stwierdziliśmy, że nadszedł ten czas aby uruchomić własny chapter. W Turbojugend jesteśmy jak rodzina.

Elton: Cover Turbonegro „Destination: Hell”, który finalnie pojawił się na „Strong Ties”, graliśmy od dawna. Wtedy jeszcze nie myśleliśmy o chapterze, nie kumaliśmy o co chodzi w tym wszystkim, a grając na ich imprezach koncerty, poznając ekipę, ich poglądy, myślenie, żarty, wszystko się zgadzało. W końcu poznaliśmy Krzyśka Jeżynę ze Szczecina i on nas zainspirował (śmiech). Pozdrowienia Panie Prezydencie!

Ostatnie pytanie o Turbonegro. Jestem pod dużym wrażeniem ostatniego albumu zespołu, a jak Wy go odebraliście? Są głosy, że bez Hanka to już nie ma Turbonegro, ale ja osobiście ich nie podzielam.

Elton: Zdania są faktycznie podzielone. Co do Hanka teraz wszystko mocno wrze, wypuścił singiel „Bum to bum”, w starym dobrym stylu, niczym z najlepszych lat Turbonegro. Piłka jest w grze, chociaż osobiście uważałem, że Hank pozostanie w swoim świecie i nie wróci na scenę. Jak widać nie miałem racji. Jeśli chodzi o nowego wokalistę, to na początku był krytykowany, a teraz wszyscy go akceptują. Pokazał swoje oblicze i dobrze ciśnie na koncertach, a z tym faktycznie nie było od początku idealnie. Nowy album jak dla mnie jest bardzo fajny, ale nie wszyscy w zespole podzielają moje zdanie (śmiech).

Paweł: Nie słuchałem jeszcze z winyla, ale płyta jest na moim wantlist, więc na razie się nie wypowiem.

O Waszej nowej płycie napisaliście, że każde wasze wydawnictwo było krokiem do przodu, ale na tym czujecie się doskonale — i to słychać. Z czego to wynika?

Paweł: Wynika to chyba z większej dojrzałości muzycznej i pracy nad naszym brzmieniem oraz tego, co chcemy zrobić. Zawsze było tak, że wchodziliśmy do studia i w maksymalnie, krótkim czasie chcieliśmy nagrać wszystko, a przy „Heart Of Black City” zrobiliśmy eksperyment nagrywając najpierw trzy numery, na których mieliśmy czas potestować brzmienie i potem to zmiksować. Reszta numerów przy kolejnych sesjach poszła gładko. Nie ukrywamy też, że skręciliśmy gain z 7 na 4 (śmiech).

Elton: Wynika to też z tego, że gramy ze sobą osiem lat, widzimy się częściej niż ze swoimi żonami czy dziewczynami i to nie dlatego, że akurat wtedy tworzymy materiał — po prostu lubimy swoje towarzystwo.


Na "Heart of black city", znajdziemy kawałek „Bagarmossen” dedykowany Robertowi Dahlqvistowi, zmarłemu gitarzyście The Hellacopters. Możecie powiedzieć coś więcej na ten temat?

Paweł: Pewnie gdyby nie było The Hellacopters to byśmy się nigdy razem nie spotkali. Robert i jego muzyka jest naszą gitarową inspiracją. To był naprawdę świetny gitarzysta, który działał jeszcze w Thunder Express, Dundertaget, The Diamond Dogs, The Solution czy Strängen. Przed śmiercią udało mu się nawet zarejestrować materiał na nową płytę Strängen, którą nagrywał w Music-a-Matic u Hernyka Lipp — urodzonego w Polsce, taka ciekawostka. Płyta wychodzi 29 września. Samo Bagarmossen to dzielnica Sztokholmu, gdzie zmarł.

Elton: Paweł ukręcił taką gitę, że po pierwszych dźwiękach powiedziałem „k...a Hellacopters”. Wyszedł z tego smutny numer, Robert przewijał się wtedy mocno w naszych rozmowach i padła propozycja, żeby zrobić numer na jego cześć. Finalnie udało nam się nawet pojechać do Sztokholmu i zobaczyć The Hellacopters. Czuć było jego ducha w tym zespole, miał duży wkład w wygląd tych numerów i jego ekipa na czele z Nicke potrafi to odtworzyć.


Zawsze mnie zastanawiało dlaczego tego typu chwytliwe punk’n’rollowe granie ma więcej zwolenników za granicami Polski niż u nas. Macie na to jakąś swoją teorię?

Paweł: Trudne pytanie. Niestety nasz kraj przez wspaniały system totalitarny przegapił jedną epokę. Teraz odczuwamy tego skutki, a na dodatek promocja nowych zespołów działa jak działa, czyli wcale.

Elton: Nie jestem w stanie wymienić ani jednego medium w Polsce, które puszcza rock’n’rolla. Z bardziej pozytywnych rzeczy to mamy teraz Pogłos w Warszawie, a ekipa która to ogarnia ma spory wkład w zmianę naszej, trochę zatęchłej sytuacji koncertowej. Poza tym trochę mi to pasuje, granie w wąskim towarzystwie jest bardziej ekskluzywne (śmiech).

„Wasted” i „Strong ties” wydaliście w zagranicznym wydawnictwie Zodiac Killer z USA. Nowy album wydaliście w polskim labelu. Z czego wynika ta zmiana?

Paweł: Nowy album jest wydany przez Heavy Medication Records. O tym, że nasz znajomy odpala label, dowiedzieliśmy się przez przypadek, zaraz po tym jak nagraliśmy część ostatniego materiału. Pomyśleliśmy, że to byłby sztos mieć w końcu materiał wydany w Warszawie i mieć swój lokalny label. Wiesz jak to jest, kiedy lokalna scena się wspiera nawzajem, zupełnie to inaczej działa. Poniekąd spełniło się nasze marzenie, że Warszawa ma coś swojego i robi to naprawdę obyty z muzyką i doświadczony człowiek. Niebawem wydaje składankę polsko-niemiecko-szwedzką, ale o tym na pewno niebawem się dowiesz.

Elton: Zdradzę tylko, że Zodiac wydawał dżentelmena, którego piosenki pojawią się na tej składance

Pojawiliście się na składance „Ramones Maniacs Poland”, ale nie nagraliście na nią numeru „Poison heart”. Dlaczego? Od lat nie mogę tego zrozumieć (śmiech).

Paweł: Niestety, był już zaklepany, ale mamy ten numer gdzieś nagrany na setkę z dawnych lat.

Elton: Zdecydowaliśmy jednak, że numer musi być przynajmniej z płyty „Mondo Bizarro”.

Płyta wydana i co dalej? Czego możemy się spodziewać po Poison Heart w najbliższych miesiącach? Atakujecie mocniej zagraniczne rynki czy skupiacie się na podboju Polski?"

Paweł: Płyta wydana, może niebawem pojawi się jakiś klip. Tworzymy już nowy materiał, są zaplanowane koncerty i działamy, żeby pograć trochę więcej. Zawsze staramy się działać globalnie, bo w Polsce jest jak jest (śmiech).

Elton: 29 września 2018 roku robimy release gig w Warszawie w doborowym towarzystwie: Teraz i Tu z Konstancina-Jeziorny, Unholy Preachers z Czech oraz Hell Nation Army z Niemiec, którzy promują swój nowy album. Potem lecimy na kilka strzałów do Niemiec. U nas jest krótka piłka, chcesz żebyśmy zagrali u Ciebie w piwnicy to ogarniaj zwroty za wahę, kup jakiś browar i wbijamy (śmiech).

Zdjęcia: Marta Szczepańska

Recenzję płyty przeczytasz tutaj: (KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz