Co warto zobaczyć: MOCAK w Krakowie

Kraków kojarzy się z kilkoma oczywistymi elementami: Wawel, smok, rynek, smog, maczety, zagraniczni turyści… ale do zaoferowania ma znacznie więcej! Jedną z tych bardziej świeżych atrakcji Krakowa jest muzeum sztuki współczesnej MOCAK, które choć funkcjonuje od maja 2011 roku, to odwiedziłem je dopiero teraz. Przyznam, że to trochę wina moich luk w wiedzy o współczesnym Krakowie, więc nie bądźcie tacy jak ja i wpiszcie MOCAK na listę „to do” podczas wizyty w stolicy małopolski.


MOCAK mieści się w interesującej części Krakowa, z odpowiednim dystansem kilometrowym od oblężonego rynku, za to niedaleko starej, żydowskiej dzielnicy Kazimierz, na którą też warto zaglądnąć (choć ceny winyli na okrąglaku dostosowane są w tradycyjnym krakowskim stylu do zasobności portfeli zagranicznych turystów).

Sztuka współczesna to taki trochę mentalny kuzyn punk-rock, choć rozgrywający się w innej materii. Zresztą, wystarczy sięgnąć do historii rock’n’rolla i wspomnieć The Velvet Underground oraz ich bliskie związki z Andym Warholem. A skąd ten punk-rock? Mam wrażenie, że założenia programowe są do siebie mocno zbliżone. Chcesz zaniepokoić odbiorcę, wyciągnąć go z osławionej „strefy komfortu” i pokazać mu nowy, często mniej fajny, kontekst zwyczajnych spraw? Cyknij sobie jakaś instalację artystyczną. 

Można to dobitnie odczuć na wystawianej do 30 września 2018 roku ekspozycji „Ojczyzna w sztuce”, którą serdecznie polecam. Artyści z całego świata odpowiadając na pytanie „czym jest ojczyzna” wyciągają często bardzo intrygujące wnioski. Budujące jest to, że niezależnie od miejsca pochodzenia danego twórcy, widać, że w gruncie rzeczy jesteśmy do siebie bardziej podobni —mamy podobne problemy i mierzymy się z tymi samymi wyzwaniam współczesnego świata. Niezależnie od kultury, religii czy szerokości geograficznej, na której się znajdujemy. Mniej budujące jest to, że zaprezentowane na wystawie instalacje pokazują, że otaczający nas świat nie jest zbyt fajny i zmierzamy w mało przyjemnym kierunku.


Choć zdarzają się też rzeczy dowcipne, jak choćby „Dywan” Marka Kvetana, który jest niczym innym jak wygrywającym muzykę w stylu „habibi” tureckim dywanem. Na dodatek beat zsynchronizowano z oświetleniem wykonanym z lampek choinkowych. Praktyczne i eleganckie.

Oprócz ekspozycji sezonowych, mamy też stałą wystawę, zawierającą między innymi instalację „Między” Stanisława Dróżdża, która jest chyba najczęściej wrzucanym na instagrama obiektem w muzeum. Zresztą sama bryła i możliwość wejścia do niej do tego zachęca.

MOCAK polecam — naprawdę warto. Zwłaszcza, że bilety nie są drogie i kosztują zaledwie 14 zł. Warto spędzić tam część dnia będąc w Krakowie. Tylko nie w poniedziałki, bo wtedy jest zamknięte.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz