Recenzja: Marta Marciniak „Inna droga życia. Niedokończona historia punka w Warszawie i na Górnym Śląsku” — punk rockowe doktoryzowanie się

Oj czekałem na tę książkę i bardzo się cieszę, że się ukazała. W 2015 roku Marta Marciniak wydała anglojęzyczne dzieło „Transnational Punk Communities im Poland. From Nihilism to Nothing Outside Punk”, a niedawno doczekaliśmy się polskiej wersji historyczno-socjologicznych przemyśleń punkowej Pani doktor nauk humanistycznych w dziedzinie amerykanistyki.


Punk rock w Polsce to zjawisko, które można opisywać z wielu perspektyw i na setki sposobów, jednak pomysł Marty Marciniak wydaje się wyjątkowo niebanalny. Co bowiem łączy punkową scenę w Warszawie, na Górnym Śląsku i w USA? A mówiąc konkretniej, co łączy punkowy Nowy Jork i Rydułtowy? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wyłącznie muzyka i podobny zbiór poglądów społeczno-politycznych, ale Marta ma na ten temat bardziej obszerną odpowiedź i wizję, która przekuwa na blisko 340 stronach tego opracowania.

Jeśli spodziewasz się po „Innej drodze życia” klasycznego stylu i sposobu narracji znanej z książek wydawanych przez polskie muzyczne oficyny wydawnicze to początki lektury mogą być trudne. Czuć, że Marta ewidentnie ma pomysł, lecz ze względu na jego naukowy i interdyscyplinarny charakter, jego przelanie na papier jest karkołomnym zadaniem, z którego niestety nie udało się elegancko i przyjaźnie dla czytelnika wybrnąć. Mam wrażenie, że książkę w większości oparto na pracy naukowej. Nie tylko ze względu na przypisy, które oczywiście mogą, a nawet powinny się pojawiać w tego typu opracowaniu, co raczej na styl pisania. Początek rozdziału jako wprowadzenie do terminologii i zarysowanie tła problemu, właściwa treść jako jego rozwiązanie, a koniec jako skumulowane wnioski, owszem są mile widziane w nieco już skostniałej tradycji naukowego piśmiennictwa, ale w przypadku książki dla szerokiego grona odbiorców, punków i fanów muzyki to wszystko sprawia sztywne i nieco sztuczne wrażenie. Kwintesencją tego stylu jest krótki rozdział „Auto-etnografia jako list miłosny”, który bardziej pasowałby do uczelnianych zeszytów naukowych niż książki o historii muzyki. Rozumiem, że doktorat zobowiązuje, ale nawet jak na konwencję literatury popularno-naukowej wypadałoby wrzucić więcej luzu :) Próg wejścia do gry ustawiono dość wysoko. Wiem, że fajnie jest mieć wiedzę i znać mnóstwo faktów, ale ideałem w takiej kombinacji jest odpowiednie cięcie materiału, aby w nawałnicy nazwisk, historii, zespołów, ksywek i wtrętów z amerykanistyki przekazać to, co jest najbardziej istotne i zbytnio nie odbiegać z dygresjami od istoty tematu. Może warto byłoby skupić się wyłącznie na kilku głównych osobach i zespołach i z ich perspektywy opowiedzieć historię punkowej sceny w Warszawie i na Górnym Śląsku? No nie wiem, coś tu nie zagrało do końca tak jak powinno. Zabrakło bardziej atrakcyjnej formy, ale przynajmniej mogłem sobie z rozrzewnieniem przypomnieć studenckie czasy i przerabianie socjologii, politologii i nauk o bezpieczeństwie.

No dobra, koniec tego czepialstwa. Abstrahując od formy podania i całej tej sztuki kulinarnej, w uczcie zaserwowanej przez Martę nie brakuje smakowitych kąsków. Okropnie ubolewam jednak nad tym, że z „kilkudziesięciu godzin nagranych wywiadów” do książki trafiły niezbyt obszerne fragmenty wypowiedzi przepytywanych muzyków. A Marcie udało się złapać Ramzesa, Falona z Psów Wojnym, Fakira z Casteta, chłopaków z Bulbulators, moich warszawskich kolegów z Satellites i Warsaw Dolls, a także wiele innych postaci tworzących undergroundową scenę. Marta rozmawia o wszystkim, od przemocy na ulicach po punkowe biznesy DIY. Na niektóre rzeczy opisane w książce bym nie wpadł. Choćby na to dlaczego ska miało dogodne warunki rozwoju w środowisku górniczym.

Wbrew tytułowi, książka nie opowiada wyłącznie o historii, a raczej o zjawisku, które toczy się na wielu frontach i w wielu miejscach. Marta odsłania różne, pozornie niedopasowane fragmenty punkowej układanki, ocalając od zapomnienia kolejnych twórców. Jak wspominałem, nie do końca przemawia do mnie ta forma, ale można z tego dzieła wyciągnąć coś dla siebie. Może sensowniejsze byłoby całkowite rozdzielenie między sceną amerykańską a polską? Autorka spokojnie ma tyle materiału, że z tej jednej książki zrobiłaby dwie, a takie mieszanie tematyki, narobiło trochę bałaganu w strukturze opowieści, która nie zmierza do przejrzystej puenty. Jak dla mnie do ideału sporo tu jeszcze brakuje, ale dzieło Marty jest na pewno interesującym głosem w dyskusji nie tylko o historii punk rocka, co raczej o znaczeniu tego zjawiska dla osób w nim uczestniczących. To, co jest urzekające w tym wszystkim, to fakt, że pomimo naukowego tonu, czuć w pisaniu Marty ogromny zapał i niesłabnące uczucie do punkowej sceny. Bez zgorzknienia, które można zaobserwować u wielu starszych załogantów.

Dawno nie miałem tak bardzo mieszanych uczuć. Z jednej strony składam wielkie podziękowania dla autorki za zmierzenie się z tematem, a z drugiej czuję, że punk rockowa chaotyczność nie wyszła książce na dobre. Nie jestem też do końca przekonany, co do osobistego odnoszenia opisywanych historii do przeżyć autorki. Chociaż w sumie czemu nie? Walić konwenanse. Punk’s not dead.

-6/10
Marta Marciniak „Inna droga życia. Niedokończona historia punka w Warszawie i na Górnym Śląsku”, wyd. Zima, czerwiec 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz