Rock’n’roll is dead and Alex Carlin doesn’t care

Alexa Carlina poznałem w 2009 roku za czasów mojej pracy w rzeszowskim miesięczniku studenckim. Ciekawa postać i zacny muzyk. Facet, który porzucił USA, aby osiedlić się w Krakowie i stamtąd od ponad piętnastu lat wypuszcza się w różne zakątki globu. Za motto Carlina można uznać tytuł jego płyty sprzed paru lat, „No sleep, only rock’n’roll”, co udowodnił pobijając rekord Guinessa w kategorii najdłuższy koncert solowy. Alex grał przez 32 godziny. Sporo.

Ostatnie miesiące Carlin spędził w Rosji i w Stanach, gdzie koncertował, ale w zeszłą niedzielę po raz kolejny odwiedził Rzeszów. No i dość sentymentalne dla mnie miejsce, rzeszowski pub Underground. To tam byłem po raz pierwszy raz w życiu w knajpie, jakieś trzynaście lat temu. W sumie to niewiele się tam zmieniło przez lata. Podobnie jak w sanockiej Ruderze. Ale nie o pubach ta historia, tylko o ostatnim koncercie.

Nie widziałem Alexa jakieś pięć lat, ale mimo tego, że dawno przekroczył półwiecze wciąż trzyma się doskonale. Rock’n’roll konserwuje – spójrzcie na Charliego Harpera z U.K. Subs. Gość jest po siedemdziesiątce, a dalej słowem i czynem uskutecznia punk rocka. Carlin jest młodszy, ale to ta sama szkoła rock’n’rollowego stylu życia. Przed koncertem chwilę pogadaliśmy o muzyce i Alex rozpoczął swój solowy show.

Zaczął od zaśpiewanego po polsku, podanego z typowym dla siebie poczuciem humoru, numeru „Nie jestem alkoholikiem” (chociaż codziennie siedzę w knajpie, pijany, najebany). Ale później zaserwował publice to, z czego jest znany, czyli szorstki, aczkolwiek chwytliwy rock’n’roll, przeplatany rockowymi standardami. Oprócz numerów z płyty „No sleep only rock’n’roll” i najnowszej „Are you better than my girlfriend” Alex sięgał między innymi po Pink Floyd, Led Zeppelin, Metallicę (w brawurowej przeróbce „Master of puppets”), Ramones, Scorpions, Lady Pank czy Cranforda Nixa. Grał przy tym na scenie, krześle, stole czy kolumnach nagłośnieniowych. Po prostu rock’n’roll.

Są koncerty, na które warto się wybrać i te grane przez Alexa Carlina są jednymi z nich. Nawet jeśli tak jak w Undergroundzie są kameralne to ze względu na ich specyficzny klimat trzeba chociaż raz to zobaczyć. Alex od lat udowadnia, że rock’n’roll to nie kwestia wieku ani miejsca urodzenia. Co w przededniu mojej trzydziestki jest co najmniej optymistyczne. Jak śpiewa Carlin „rock’n’roll is dead and we don’t care!

Alex Carlin @ Pub Underground - Rzeszów - 25.01.2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz