Recenzja: Bracia Figo Fagot „Discochłosta” – smętny powrót wojowników wódy

Są żarty, które śmieszą nawet na trzeźwo. Te Bracia Figo Fagot ujawnili na swoim debiucie. Są żarty, które śmieszą po drugiej bani. Te poznaliśmy na „Eleganckich chłopakach”. Są też żarty, które nawet po trzecim kielichu wydają się równie suche, co język w niedzielny poranek. No i ten poziom dowcipu penetruje „Discochłosta” – trzeci album w dorobku alko-polowych rewolucjonistów.


Czy można stworzyć kolejne 12 utworów w konwencji disco-polowego pastiszu, które będą chwytały równie mocno jak za pierwszym razem? Pewnie można, ale Braciom idzie to coraz trudniej. Efekt zaskoczenia, który można było odczuć przy debiucie już nie działa. Wersy o zabieraniu świnek do kabiny wyeksploatowano już we wszystkich możliwych konfiguracjach. Damy z burdeli straciły już swój urok, a melodie oparte na ubogim podkładzie kibordu to zbyt mało. Trzeba coś zmienić. Ale co? Urozmaiceniem „Discochłosty” są nowe gatunki muzyczne, po które sięgają Bracia. Mamy tu italo-disco („Bella Putanesca”), pseudo reggae („Zalegizybać Marihuanen”), przesterowane gitary („Jak już coś jebać to tylko wódę”) i mocną klubową nutę („Jebać studia”). Wirtuozi disco kombinują też przy wokalach. Fagot melorecytuje jak zawsze, ale Figo co kawałek stara się śpiewać inaczej. W momentach, gdy zbliża się do barwy Zenona Martyniuka z Akcentu robi się niebezpiecznie, ale jest różnorodnie. Czuć, że zespół szuka nowych pomysłów, ale brakuje to takich prostackich, bezpretensjonalnych hiciorów, jakich było sporo na debiucie. Nawet te singlowe kawałki są jakieś takie średniawe, chociaż to i tak jedne z lepszych kawałków na płycie. Może jeszcze „Bella Putanesca” i „Nigdy nie wierz mu…” zostają w głowie na dłużej. Ewidentnie czegoś tu brakuje.

Nie wiem, co będzie dalej z Braćmi Figo Fagot. "Discochłosta" udowadnia, że twórczość muzyczno-komediowa to czasami orka po ugorze. Panowie zbyt mocno wyeksploatowali już temat wódy, świnek, płatnej miłości, cyganów i dyskotekowych romansów. Może czas zrobić sobie chwilę przerwy i poszukać nowych inspiracji? Kolejna podobna płyta nie ma za wiele sensu. A może warto by było wydać teraz te 70 złotych na wróżbę u cyganki?

Recenzja: Bracia Figo Fagot „Discochłosta”, SP Records, październik 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz