Recenzja: Kabanos „Dramat współczesny” – kiełbasa na serio

No, no. Żarty na bok. Kabanos z płyty na płytę, oprócz niewątpliwego rozwoju warsztatowego, pokazuje coraz to bardziej poważne i mroczne oblicze. Dobitnym przykładem ewolucji i zmiany w formule zespołu jest ich najnowsze dzieło pod budzącym zaniepokojenie tytułem „Dramat współczesny”.


Dramat współczesny” nie przynosi wcale dramatycznych zmian. W Kabanosie wszystko dzieje się bardziej na zasadach ewolucji i szukania tej właściwej drogi rozwoju niż budzących zaskoczenie skoków w bok. „Kiełbie we łbie” z 2012 roku pokazały, że z Kabanosem trzeba się liczyć, bo ambicji, talentu i pomysłów chłopakom nie brakuje. Zresztą, Kabanos jak mało, który zespół w Polsce udowadnia, że ciężka praca, wytrwałość i uparte dążenie do celu dają wymierne efekty. Zespół, który niegdyś grał od przypadku do przypadku, dzisiaj grywa długie ogólnopolskie trasy i zahacza o największe sceny z Przystankiem Woodstock, gdzie zagrał najdłuższy koncert w historii festiwalu, na czele.

Czwarty studyjny album zespołu to krok do przodu w stosunku do „Kiełbi”. Muzycznie mamy do czynienia z najbardziej bogatą aranżacyjnie i bodajże najostrzejszą kabanosową płytą. Rozbudowane kompozycje osadzone w klimacie alternatywnego, technicznego, melodyjnego metalu niekiedy przekraczają nawet sześć minut. I nie jest to sześć minut powtórzeń i ciągnących się w nieskończoność refrenów. Dzieje się tu tak wiele, że czasem mam wrażenie, że aż za dużo. Weźmy choćby „Melancholię”, którą naładowano pomysłami po same brzegi. Jest czego posłuchać, każdy z muzyków odwalił kawał porządnej roboty, ale brakuje mi tu tego nieco rockowego, melodyjnego sznytu, który pojawiał się wcześniej w twórczości Kabanosów. Tutaj z tych bardziej rockowych momentów ostał się jedynie „Snob”, który jest zarazem najkrótszym kawałkiem na krążku.

Podstawą Kabanosa jest jednak wokalista Zenek Kupatasa i jego osobliwe liryki wyśpiewywane charakterystyczną manierą wokalną. Na „Dramacie” próżno szukać abstrakcyjnych i absurdalnych treści, z których Kabanos wyrastał. Dominuje tematyka miłosna i uczuciowa. Słychać, że tekstowo płyta skierowana jest do nieco młodszego słuchacza, który tytułowe dramaty współczesne przeżywa najmocniej. No i Zenek z płyty na płytę coraz bardziej zbliża się do konwencjonalnego sposobu śpiewania.

Kabanosa lubię, cenię i szanuję, ale „Dramat współczesny” nie chwyta tak mocno jak wcześniejsze płyty. Owszem jest to techniczne i aranżacyjne opus magnum zespołu, jednak dla mnie nadal faworytem w dyskografii Kabanosa pozostają „Kiełbie we łbie”.

Kabanos „Dramat współczesny”, Wesołe Baloniki, Luty 2014

2 komentarze:

  1. Świetnie opisana dusza Kabanosa :)

    Zgadzam się w zupełności, że chłopaki się rozwijają i mam nadzieję, że będzie tak dalej. Trochę żałuję, że w tekście nie padło określenie, którym sami się określają, bo jest niezwykle trafne. Zespół taki sam jak żaden.
    Osobiście wspomniałbym o Kompoście, który z kopyta rozpoczyna krążek i zapowiada 53 minuty świetnej muzyki. Też o nich wspominam w poście z dziś, nie jest co prawda poświęcony w całości im, lecz jeżeli Cię ciekawi to zapraszam http://devanist.tk/articles/view/Wrzesien_czas_odpoczynku_czy_nauki :)

    W przedostatnim akapicie znalazłem również literówkę
    "nieco młodszego słuchacza, które tytułowe dramaty współczesne" powinno chyba "który" być :) Pozdrawiam serdecznie fana dobrej muzyki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Devan, dzięki, specjalnie dla Ciebie poprawiłem którego ;)

      Usuń