Ostatnie jedenaście miesięcy to prawdziwy wysyp płyt sygnowanych nazwą Kat. W listopadzie ubiegłego roku Metal Mind odgrzebał rarytasy klasycznego składu zespołu z Romanem Kostrzewskim na wokalu, trzy miesiące później, w tej samej wytwórni, Kat pod wodzą Piotra Luczyka wydał „8 filmów” z akustycznymi wersjami starych numerów Kata, a dwa tygodnie temu dzięki Mystic światło dzienne ujrzało nowe dzieło grupy Kat & Roman Kostrzewski z… akustycznymi wersjami starych numerów metalowej legendy. Nie wiem, czym tak naprawdę spowodowany jest taki katowski urodzaj, ale fani grupy nie powinni narzekać, bo wszystkie te płyty, mimo, że nie wnoszą nowych utworów do dyskografii Kata, mają w sobie coś interesującego.
„8 filmów” luczykowego Kata pozostawiało pewien niedosyt. Jak z akustycznymi wersjami poradziłby sobie Roman Kostrzewski? Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź Romka, który wziął na tapetę przekrojowe 12 utworów wybranych ze wszystkich płyt Kata. Oczywiście z wyjątkiem „Mind cannibals”. Informacja we wkładce mówi, że jest to „wspomnienie czasów, w których siadało się w kółeczku wokół ogniska i śpiewało grając na pudłach”. Nie brzmi to zbyt metalowo :) W sumie, ja też na ogniska zabierałem pudło, ale Kata, jak na punk rockową ekipą przystało, bynajmniej nie graliśmy. Czy akustyczny Kat to granie harcerskie? Jak na śpiewanie o ciepłym czarcim kulcie, kosmatym łbie diabła i chytrym klerze to akustyczne wersje faktycznie brzmią bardzo sympatycznie i przyjemnie. Dla fanów thrash-metalowej wersji Kata może to być trudne do przeżycia. Jedynie głos Romana nadaje złowieszczego klimatu. A co do głosu, to w końcu mamy przejrzyście i czytelnie zrealizowany wokal. Gdyby tak brzmiał Roman na „Biało-czarnej”, to by było miło.
Spodziewałem się, że na „Buku” usłyszymy coś nowego, ale premierowych numerów ani widu ani słychu. Jedyną nowością jest dopisana przez Romana dodatkowa zwrotka w „Trzeba zasnąć”, która wyszła naprawdę fajnie, czyniąc z tego kawałka mojego faworyta na płycie. Na „8 filmach” Luczyka ten sam numer też miał swoje skromne rozwinięcie, jednak Kostrzewski pokazał, że potrafi zrobić to lepiej.
No właśnie, który z Katów zrobił lepszą akustyczną płytę? Luczyk do twórczości Kata podszedł w sposób, nazwijmy to umownie, ambitniejszy. Dobrał szersze instrumentarium, pokombinował i chciał zrobić z metalowych numerów, coś na kształt mariażu muzyki klasycznej z filmową. Było to dalekie od rockowego etosu, ale wyszło całkiem ciekawie, a gitarowe wygibasy Piotra i inny wokalista miały swój urok. Kat z Romanem Kostrzewskim podszedł do tematu bardziej konwencjonalnie i zachowawczo – choćby pod względem doboru instrumentarium, który ograniczono do gitar, basu i perkusji. Może dzięki temu, słychać, że numery gra zespół z rockowo-metalowym rodowodem? Jedynie pewne odskoki w kierunku bluesowych zagrywek i gitarowego flamenco przyjemnie urozmaicają muzyczny krajobraz „Buka”. Muzycznie mocniej zaciekawił mnie Luczyk, ale więcej ciepłych uczuć wzbudza we mnie Roman, który nieznacznie wyprzedził swojego byłego kompana.
Nie będę wnikał, czy „Buk – akustycznie” to odgrzewanie kotleta, próba muzycznej dyskusji z Luczykiem, sposób na podratowanie domowego budżetu, pretekst do akustycznej trasy czy ważna wypowiedź artystyczna grupy. Z pewnością album w intrygujący sposób uzupełnia dyskografię zespołu jednak po takim urodzaju płytowym warto byłoby się skupić w końcu na czymś premierowym. Wspominki może i są przyjemne, ale zaczynają robić się niepokojące.
Kat & Roman Kostrzewski „Buk- akustycznie”, Mystic, Wrzesień 2014
Kliknij po więcej tekstów o zespole KAT
Kliknij po więcej tekstów o zespole KAT
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz