Recenzja: Gooral & Mazowsze „Przystanek Woodstock 2013” – ambitnie i poprawnie

Z przyjemnością ogłaszam, że Złoty Melon otworzył sezon koncertowych DVD z Przystanku Woodstock 2013. Serię audiowizualnych wspominek z 19-tej edycji festiwalu otwiera Gooral & Mazowsze, czyli jeden z trzech projektów specjalnych, które w tym roku mogli zobaczyć uczestnicy imprezy. Kolejne dwa to historia punk rocka w wykonaniu Farben Lehre oraz historia metalu Huntera, które, mam nadzieję, także wkrótce ukażą się na DVD.
 
Projekty Huntera i Farben Lehre łatwo osadzić w woodstockowym klimacie, za to Gooral z Mazowszem jest przykładem nietuzinkowych pomysłów, które kiełkują w głowie Jurka Owsiaka. Idea z pozoru zaskakująca, ale Polacy mają to do siebie, że gdzieś im ten folklor głęboko w sercu siedzi. Weźmy statystycznego fana death metalu. Nawet on przy ludowiźnie nieświadomie tupnie nóżką. Siła folkowego grania tkwi w prostocie i oklepaniu pewnych motywów. Każdy przecież wie, co w murowanej piwnicy robili zbójnicy. Projekt Gooral & Mazowsze z założenia miał połączyć coś więcej niż dwa regiony. Kto zna debiut GooralaEthno elektro” ten wie, że nie jest to przaśny folklor jeno nowoczesna fuzja muzyki góralskiej z elektronicznym, klubowym klimatem. Zespołu pieśni i tańca Mazowsze i jego roli w tym projekcie przedstawiać nie trzeba.
 
Jak zatem mazowiecko-góralski, tradycyjno-nowoczesny mix sprawdza się na scenie? Początek nie porywa. Przez pierwsze utwory widać po twarzach chórzystek z Mazowsza, że nie do końca odpowiada im rytmika i skromne bity serwowane przez Goorala. Widać pewne zagubienie, a wokale miejscami nie do końca zgadzają się z rytmem. Pasowałoby zaaranżować chór nieco inaczej, kładąc akcenty zgodnie z bitem, ale jest jak jest. Pierwsza część koncertu oparta na repertuarze Mazowsza z domieszką Goorala pozostawia mieszane uczucia. Nie do końca buja, ale ogarnąć taki mix to nie taka prosta sprawa. W pierwszej części najlepiej wypadł konwencjonalnie zaaranżowany numer „Furman” z wiodącym wokalem prowadzącym.
 
Początki bywają trudne i później ekipa się rozkręca. Mazowsze rusza na przebierki, a na scenie pozostaje Gooral z wokalistką Wiosną, wokalistą Kamerem oraz wsparciem granych na żywo skrzypiec. Część koncertu Goorala wypada znacznie lepiej. Widać, że mocniej trafia do publiki, która widocznie się ożywia. Muzyka i aranż też są pełniejsze, w końcu to numery, które Gooral stale wykonuje. Część Goorala wyraźnie spójniejsza, co widać, słychać i czuć.
 
Trzecia część koncertu, to powrót Mazowsza, ale już w góralskich strojach. Klubowe beaty, żywe skrzypce, chór Mazowsza i ekipa Goorala to najbardziej sensowny kompromis – podrasowany góralski folk z mocnym chórem. A do tego góralskie tańce, break-dance, beatbox – po prostu full opcja.
 
Początek średni, środek coraz lepszy, ale na koniec dopiero zagrało wszystko tak jak powinno. Ogólnie szału nie ma, projekt ambitny, ale wykonanie po prostu poprawne. Szacunek dla Mazowsza za podjęcie wyzwania. Dla Goorala to nie pierwszyzna, bo już w 2012 roku występował na scenie Przystanku. Fragmenty tego koncertu znalazły się na dodatkach do DVD. Szkoda, że nie wrzucono ubiegłorocznego występu w całości, bo sprawia dobre wrażenie.
 
Tradycyjnie, w przypadku wydawnictw Złotego Melona płyta została w pełni profesjonalnie i elegancko wydane. Inaczej niż przy ostatnich albumach zdecydowano na osobne wydanie DVD i CD z zapisem koncertu. Być może to jednorazowy wyskok, bo na biurku czeka już kolejne, obfite wydawnictwo z 19-tego Przystanku Woodstock – złożona z DVD i dwóch płyt CD rejestracja koncertu laureata ostatniego Złotego Bączka, czyli wiecznych licealistów z Happysad. Recenzja niebawem.
 
Gooral & Mazowsze „Przystanek Woodstock 2013”, Złoty Melon, Grudzień 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz