Nigdy nie przypuszczałem, że ludzie będą wierzyć w to, że ziemia jest płaska — Krzysztof Grabowski / Dezerter || wywiad

Milczenie jest zbrodnią, śpiewa Dezerter na swojej nowej płycie „Kłamstwo to nowa prawda”. Pomimo długaśnego stażu zespół nie składa broni i nie łagodnieje. Dezerterowi wyszedł mocny i celny opis Polski AD 2020, a do tego bardzo dobry album. O nowej płycie, polityce, kondycji społeczeństwa i punk rocku porozmawiałem z tekściarzem i bijącym sercem (dla niewtajemniczonych, perkusistą) Dezertera — Krzysztofem Grabowskim.

fot. Małgorzata Wasilewska



Zastanawiałem się jakie to uczucie grać w takim zespole jak Dezerter. Doszedłem do wniosku, że to może być frustrujące doświadczenie. Blisko cztery dekady krytyki systemu, a otaczająca nas rzeczywistość zamiast być coraz lepsza, coraz lepsza nie jest.


Fakt, że przychodzi w pewnym momencie taka refleksja, że bardzo byśmy chcieli żeby coś się zmieniło. Te zmiany owszem są, ale nie w miejscach, które wydają się nam najważniejsze. Ale to też nie jest tak, że jesteśmy zespołem, który zajmuje się wyłącznie krytykowaniem. Po prostu opisujemy pewne zakresy rzeczywistości i to jak one wyglądają naszymi oczami. Taka jest specyfika tego zespołu i taka jest specyfika moich tekstów. Przypuszczam, że pewnie potrafiłbym pisać inne teksty jednak charakter zespołu jest taki jak jest i nie wyobrażam sobie, żeby Dezerter nagle zmienił swoją linię na jakąś abstrakcyjną, wygłupy czy bardzo osobiste wyznania dotyczące własnych przeżyć emocjonalnych. No jakoś nie pasowało by mi to. Zresztą nikomu by to nie pasowało, bo Dezerter ma swój charakter i staramy się nadal robić to, co potrafimy najlepiej jak się da. I to się chyba udaje. Mam nadzieję, że nowa płyta zostanie tak odebrane jak byśmy chcieli i chciałbym żeby ludzie byli z niej zadowoleni. W naszym przypadku będzie to zależało od tego czy trafiliśmy w ich sposób pojmowania świata i czy się zgadzamy na pewnych polach dyskusji. Bo trzeba zwrócić uwagę, że te teksty są zaczepkami wokół, których można dyskutować. Można się z nimi zgadzać lub nie, ale jest to powód do refleksji lub do rozmowy. One nie są jednoznaczne.


Sporo w waszych piosenkach mamy nieprzemijających prawd. W 1987 roku śpiewaliście „urodziłem się 20 lat po wojnie i nie ma radości nie ma pokoju, nie ma nadziei nie ma wolności”. Potem było „Co oni nam dają” czy „Jeszcze nie zapomniałem”. To wciąż aktualne teksty, które pasują do dzisiejszych czasów. „Kłamstwo to nowa prawda” brzmi jak bieżący komentarz ale czy są na nowej płycie teksty, które mogą być ponadczasowe?


Od dłuższego czasu świadomie piszę teksty tak, żeby one miały w sobie ładunek uniwersalności. Żeby nie były tekstami odnoszącymi się do jednej, konkretnej sytuacji, bo takie teksty szybko się dezaktualizują. Trzeba to umiejętnie wyczuć i tak skonstruować tekst, żeby mógł być odniesiony do różnych sytuacji.


Płyta powstała w krótkim czasie — w ciągu kilku miesięcy, kiedy naprawdę wydarzyło się bardzo dużo rzeczy jednocześnie. Wszystkie nasze spostrzeżenia, emocje i niepokoje się na niej skumulowały i jest tak mocno energetyczna właśnie z tego względu. To są wydestylowane emocje, które nam towarzyszyły przy jej powstawaniu. A to był czas od od pierwszego do drugiego lockdownu. Nagrywaliśmy jak wszystko było pozamykane. Tak specyficznego czasu już dawno nie było, być może ta płyta jest w pewien sposób szczególna no bo właśnie te sprawy działy się wokół nas i one na nas wpływały tak, a nie inaczej. 



Obecne czasy, także te ostatnie lata sprzed pandemii, wydają się bardzo inspirujące dla punk rocka.


Oczywiście, że tak. Ale z drugiej strony nie dla całego punk rocka i nie dla wszystkich punk rockowców, bo to środowisko jest tak różnorodne, tak zmienne i z takimi różnymi, jakby to powiedzieć delikatnie, zapatrywaniami na rzeczywistość, że wielu się pewnie nie zgadza z tą oceną. Dezerter ma swoje grono odbiorców. Ludzi, z którymi jesteśmy w stanie komunikować się w sposób jasny i oczywisty. My rozumiemy ich, oni rozumieją nas i tych ludzi jest dość sporo. Nie wiem jak jest z innymi punkowymi zespołami, czy mają takie zdanie jak my. Jedni mają, inni nie mają. Jednym się podoba to, co się dzieje, a innym nie podoba. Trochę się to środowisko pomieszało. Zresztą tak jak całe społeczeństwo. Wynika to z tego, że politycy bardzo dobrze czują się w mętnej wodzie więc mącą nieustannie, żeby obraz był niejasny, a jak obraz jest niejasny to można różne rzeczy na boku przepchnąć czy załatwić. Społeczeństwo nie zawsze jest w stanie to wychwycić, a nawet częściej nie jest w stanie, niż jest w stanie. 


Spore zamieszanie, spore podziały, które widać też w środowisku punk rockowym. Patrzę na to z lekkim niedowierzaniem, że coraz częściej ujawniają się poglądy prawicowe czy konserwatywne, które do punk rocka nie pasują.  


Ja też jestem tym zaskoczony ale to jest chyba kwestia technologii i dostępu do możliwości zabierania głosu, a nie tego, że nagle tacy ludzie się pojawili. Myślę, że zawsze byli i zawsze mieli takie dziwaczne poglądy, które nie sklejały się z ogólnym obrazem punk rocka, ale nie mieli też miejsca, gdzie mogli się wypowiedzieć. Natomiast przez dostęp do technologii każdy może zabrać głos, nabluzgać komu chce i nie przyjmować żadnych argumentów. Często tacy ludzie przejmują dyskusję w sieci bo, jak się okazało, jest ich bardzo dużo. Nie potrafią dyskutować, są agresywni i ci bardziej wrażliwi, którzy byliby skłonni wejść w rozmowę wycofują się, zostawiają pole. Najbardziej widoczni są krzykacze, ludzie sfrustrowani i ci, którzy nie mają nic do zaoferowania światu oprócz bluzgania. 


To ja jestem z tego grona wrażliwych. Czasem mam ochotę wejść w rozmowę w sieci jak widzę jakąś głupotę, ale zaraz myślę, po co strzępić ryja i tak takiego nie przegadasz.


No właśnie o to chodzi, że w pewnym momencie opadają ręce. A ja czasami wchodziłem w takie dyskusje. Starałem się polemizować, a w to trzeba się emocjonalnie zaangażować. Jednak w pewnym momencie dochodzi się do takiej ściany, że polemika i wysiłek nie mają sensu, bo to nic nie zmienia. Być może wyrażę swoją opinię, być może ktoś to zauważy, ale to nie zmienia dalszego toku tej dyskusji. A być może zaogni tę agresję, bo ktoś poczuje się dotknięty, że mu się zarzuca, że nie ma racji. To są takie prymitywne sytuacje, ale tak to działa.


Mam wrażenie, że Twój udział czasem wręcz nobilituje taką dyskusję, bo jeśli istotne dla punkowej sceny osoby się w nią włączają, to musi to być coś ważnego. A często są to błahe, absurdalne tematy, jak choćby koszulki.  


Zdarzają się absurdy, ale masz rację, że nie ma sensu nobilitować takich dyskusji. Lepiej się wycofać i niech sobie we własnym gronie rozstrzygną te dylematy. Bo to ani nas nie zmieni, ani my ich nie zmienimy, ani świat się nie zmieni przez to, że to się tak będzie kotłować w tym kotle. Chociaż jak się tak szerzej popatrzy na społeczeństwo to ten tygiel jest powszechny. Taka nieustająca bluzganina naokoło. Ludzie stracili umiejętność rozmowy. Jest to dużą zasługą działania polityków, bo przyzwalają na to i dają przykład. Choćby przejmując media publiczne zapraszają ludzi, którzy tak się zachowują. Ten przykład idzie od góry i takie są czasy, że chamstwo jest zaproszone do pełnoprawnej dyskusji. To się może źle skończyć dla wszystkich. Nawet dla tych, którzy cynicznie wykorzystują takich ludzi, żeby im rosło poparcie — bo to cały czas jest walka o elektorat i przyciąganie do siebie kolejnych grup społecznych. Ale to się może obrócić w drugą stronę. Nad takimi ludźmi, agresywnymi w rozmowie czy komentarzu, coraz trudniej jest zapanować. Oni się rozpędzają. Jeżeli im się nie powie stop, ta rozmowa tak nie może wyglądać, to oni nie widzą sami gdzie jest koniec przyzwoitości, zasad czy jakiejś kultury. To jest bardzo niebezpieczne. 


To jest niebezpieczne, dziwne ale to też znamiona obecnych czasu. Wracając do Dezertera, zauważyłem pewne proroctwa, które objawiały się w tytułach Waszych płyt. „Wszyscy przeciwko wszystkim”, „Ziemia jest płaska”, „Prawo do bycia idiotą” „Kłamstwo to nowa prawda” — tytuły z różnych lat, a brzmią jak opis dzisiejszej debaty publicznej i epoki fake newsów.


To przypadek, że to pasuje. Nigdy naszym zamiarem nie było myślenie o tym, co będzie kiedyś. „Ziemia jest płaska” to o tyle śmieszna sprawa, że w latach 80. zrobiłem ulotki, na zasadzie kompletnej kpiny i żartu. Ich treść mniej więcej brzmiała „nie wierzcie tym kłamstwom, że ziemia jest okrągła, zobaczcie przecież widać, że jest płaska". Po prostu to był taki cyniczny żarcik, który wydawał mi się wtedy bardzo zabawny. Nigdy nie przypuszczałem, że w dobie dostępu do wiedzy w każdej sekundzie okaże się, że ludzie będą wierzyć w to, że ziemia jest płaska. To jest jakiś totalny odpał. Natomiast ja nigdy w życiu kogoś takiego nie spotkałem i przypuszczam, że nie spotkam. I Ty tak samo. Być może jest to jakiś mikroprocent społeczeństwa na całym świecie, bo to nie jest zjawisko polskie. To jest margines marginesu więc bym się tym nie przejmował. Aczkolwiek pożartować zawsze można. 


Nigdy nie wiemy co komu w głowie siedzi, bo czasem ktoś rozsądny może powiedzieć, „wiesz, ta ziemia to faktycznie jest płaska”.


To wyszło choćby w sprawie szczepionek, bo nagle się okazało, że ludzie uważają, że szczepionki zabijają dzieci, są szkodliwe i zawierają chipy od Billa Gatesa. To są po prostu cudowne sytuacje i wprost niewiarygodne, że w XXI wieku ludzie czymś takim się jarają i są w stanie w to wierzyć. Świat jest zaskakujący w każdym momencie. 


fot. Małgorzata Wasilewska

Jest zaskakujący, tak jak ostatni rok. Bo nikt nie spodziewał się i pandemii i sytuacji, które widzimy na ulicach, czy w polityce. Masz takie odczucie, że czasy PRL wracają?


To są tak inne czasy i realia, że nie da się tego porównać. Absolutnie nie. Wtedy w Gdańsku strzelali do ludzi idących do pracy, był stan wojenny, SB prześladowała wszystkich, którzy próbowali powiedzieć coś na władzę. A dziś wolność jest dość powszechna i można mówić, co się chce. Oczywiście władza nie lubi jak się ją krytykuje. Boi się, żeby władzy nie stracić, bo nie wiadomo co będzie, więc stosuje rożne sztuczki i rożne formy naginania prawa. Ale to się dzieje nie tylko w Polsce. To ogólnoświatowy trend, że władza za wszelką cenę będzie bronić swojej pozycji i będzie używać do tego policji i tajnych służb. Już tak ten świat jest zbudowany. Natomiast jedną rzecz możemy porównać do PRL i ostatnio to widzę coraz bardziej wyraźnie. To jest to, że jest pierwszy sekretarz i to on zarządza całym krajem i to jemu służą wszystkie organy państwowe. To jest widoczne porównanie. Jeden facet decyduje o wszystkim, co ma się wydarzyć i wszystkie służby państwowe przychodzą i biją mu pokłony. To jest niesamowite. I to, że partia władzy jest nietykalna. I to możemy porównać do tamtych czasów i rzeczywiście jest to podobne. Z tym, że przez to, że jest wolności słowa, wypowiadania opinii i działalności innych partii, to ten obraz nie jest już tak dokładny. Kiedyś była jedna partia natomiast teraz ta opozycja jest realna. Trochę nieudolna, trochę bezwładna, trochę bez wiary we własne siły, trochę niepotrafiąca polemizować z władzą, ale jest. A władza czuje się coraz bardziej pewna siebie, bardziej zarozumiała i robi co chce. I to jest bolesne, że mimo tego wszystkiego i tych widocznych działań, które są mocno kontrowersyjne to część społeczeństwa uważa, że to jest ok. Ale z drugiej strony jak sobie przypomnę PRL to część społeczeństwa też uważała, że Jaruzelski ma rację. Także to nie jest jednoznaczna sytuacja, a odnoszenie się do tamtego okresu jest uprawnione w pewnych wąskich obszarach. Coś możemy porównać, ale na pewno nie cały obraz. 


A TVP?


To, że telewizja publiczna uprawia jednostronną propagandę rządową to jest moim zdaniem skandal. Zrobili z tego telewizję partyjną. Natomiast wciąż są inne media więc nie ma tak, że propaganda sączy się i nie ma żadnego innego punktu odniesienia — tak jak było kiedyś. Teraz są inne media, jest internet i można się do tego odnosić, także różnica jest. Natomiast sposób działania TVP i sposób przedstawiania tej propagandy to wzorce podpatrzone z dawnych czasów (śmiech).


Inne media są i ostatnio mocno się Wami interesują. Jesteście mocno rozchwytywani, a czy telewizja publiczna też się do Was odzywała?


Nie. Była propozycja z TVP Kultura, którą odrzuciliśmy. To nasze rozchwytywanie to wyjątkowa sytuacja. Wychodzi płyta, na rynku niewiele się dzieje, wokół tylko napierdzielanka polityczna więc taką odskocznią, a jednocześnie nawiązaniem, jest nowa płyta Dezertera. To się zdarza bardzo rzadko, więc ta kumulacja tego zainteresowania zespołem w jednym momencie jest bardzo widoczna, ale za tydzień czy za dwa już nikt się o nas nie zająknie. Nie jesteśmy zespołem celebrytów, których śledzą media relacjonując, kto sobie co kupił. Po wydaniu płyty sprawa wróci do normy, czyli w mediach będzie cisza.  


Dezerter w mediach obecnie jest i wywołuje burzliwe dyskusje. Głównie w social mediach. Ostatnio pod postem z video do „Dzień dobry, dzień zły” na jednym z portali muzycznych pojawił się komentarz „co za koniunkturalizm”. 


Ręce opadają. Zespół zajął się ważną sprawą. Próbowałem sobie przypomnieć, czy ten temat funkcjonuje w polskiej muzyce i znalazłem tylko jeden taki przykład. Kilka lat przed śmiercią Kora nagrała piosenkę „Zabawa w chowanego” o swoich doświadczeniach związanych z molestowaniem. Nasza piosenka nie jest o tym, że nie lubimy kościoła, a takie komentarze też się pojawiały. Też były zarzuty typu: „czemu nie piszecie o Muzułmanach, Żydach czy o Polańskim”. W tekście nie pada żadne słowo o wyznaniu, nie pada słowo ksiądz, więc można sobie wpisać w ten tekst różne konteksty. Natomiast wyraźnie zauważamy w nim system bezkarności. Bo ta piosenka jest o dramacie ofiar i o tym, że oprawcy są bezkarni. I nie rozumiem z czym tu można debatować. Jaki koniunkturalizm?



O jedną rzecz muszę zapytać, bo ciężko mi w to było uwierzyć. Po tym jak opublikowaliście post wspierający Strajk Kobiet pojawiły się w sieci głosy „starych fanów Dezertera”, że sprzedaliście się lewakom i że to nie ten sam Dezerter, co kiedyś. 


To jest powód do żartów, ze znajomymi, że opinia publiczna po 39 latach dowiedziała się o czym śpiewa Dezerter. A stare punki nagle przeczytały nasz tekst, a właściwie jeden komunikat, i są zaskoczeni, bo słuchając wielu płyt nie zauważyli tak naprawdę o czym ten zespół śpiewa. To jest dość zabawne i przerażające.


To jest strasznie smutne.


To świadczy o tym jak często bezmyślnie podchodzi się do odbioru sztuki. Jest się konsumentem i myśli się „fajnie grają, nieważne, co tam śpiewają, jak nóżka tupie to jest fajnie”. No i przychodzi taki moment, że zamiast śpiewać skomplikowanych piosenek zamieszczamy jeden rysunek, a wiadomo, dziś kultura obrazkowa to podstawa, i rysunek nagle robi zamieszanie, na zasadzie „ale jak to, a ja myślałem, że oni co innego, a tu taki rysunek…”. No po prostu zadziwiające i w pewnym momencie, tak jak powiedziałeś, smutne, że pojawiają się zarzuty, że punk rock nie był polityczny, a teraz w politykę się bawią. To ja mogę zacytować jedną z naszych pierwszych piosenek „nadchodzi komunistyczny poranek, czerwoni rodacy idą do pracy, ci co nie chcieli pracować w systemie, gryzą teraz komunistyczną ziemię”. To była piosenka 100% polityczna i pochodzi z roku 1981. I oni nie wiedzą, że Dezerter śpiewa takie piosenki? Jesteśmy zespołem, który zawsze jest przeciwko opresji władzy. Nieważne jaki ta władza ma kolor i jakich symboli aktualnie używa. 


Nie daje mi to spokoju, że można traktować punk rocka jako muzykę, która jest tylko muzyką. 


Wiesz co, to jest szersza sprawa — podatności na manipulację i podatności na polityczne rozgrywki. Światek punkowy był w pewnym momencie na to niepodatny. Było powiedziane „nie wierzcie politykom, politycy kłamią” i ludzie byli w stanie do pewnego momentu przyjąć to za własne. Ale od czasu wielkiej napierdzielanki politycznej, czyli katastrofy smoleńskiej, widać, że część ludzi bardzo, ale to bardzo, zaczęła chłonąć propagandę jednej lub drugiej strony, a zwłaszcza tej, która obecnie rządzi. Bo ta propaganda jest bardzo skuteczna i wprowadzana w sposób perfekcyjny. Oni są w stanie wykręcić kota ogonem na każdy temat, każde kłamstwo przedstawić jako prawdę i potrafią to zrobić dobrze. Mają PR obcykany niesamowicie. Są w stanie na każdego znaleźć jakieś oczerniające rzeczy i je w sposób bezwzględny mówić, bez żadnej krępacji i zmrużenia okiem. Nawet jeśli przegrają potem w sądzie za rok czy dwa to i tak nikogo to nie obchodzi, bo oni swoje już dawno zrobili. Natomiast zadziwiające jest to, że w środowisku punkowym, ludzie którzy wydawaliby się odporni na taką manipulacją nagle stracili ten swój płaszczyk ochronny i wchłonęli jak gąbka całą tę truciznę. Stali się nosicielami i teraz roznoszą to na lewo i prawo.


Czy szczepionką na to będzie nowa płyta Dezertera?


Byłoby świetnie gdyby tak było, ale myślę, że tych straconych nie odzyskamy bo nasze środowisko się starzeje, a ludzie na starość dziwaczeją. Nie sądzę, by ktoś kto zdziwaczał nagle się odmienił i to dziwactwo mu się zmniejszyło, więc wątpię, żeby udało się nam kogoś nawrócić. Natomiast mam nadzieję, że ta płyta zatrzyma w naszym gronie parę osób, które ewentualnie mogłyby gdzieś „pobłądzić”. Choćby dlatego, że jest to kawałek dobrej muzyki. Ta płyta dobrze brzmi, ma dobre kompozycje, dobrze napisane teksty, ma ładną okładkę i nie ma tam takiego elementu, do którego mógłbym się przyczepić od strony czysto artystycznej. Jest też krótka, co wynikało z tego, że bierzemy tylko to, co nam się najbardziej podoba. Wzięliśmy to, co do czego byliśmy naprawdę pewni i to nagraliśmy. I tak wyszło, że to jest pół godziny takiego porządnego walca.  


Zatem zapraszamy do walca z Dezerterem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz