Kazik + Zdunek Ensemble „Warhead” — zdzieranie rdzy z punkowych klasyków | Recenzja

Kazik Staszewski chyba pozazdrościł Wojtkowi Mazolewskiemu projektu Punk Freud i wraz z ekipą nie tylko Kultowych muzyków z Januszem Zdunkiem na czele sięgnął do swoich młodzieńczych inspiracji. Na tapecie wylądowały klasyczne kawałki angielskiego punk rocka, nowej fali i ska. „Warhead” to hołd dla korzeni, z których później wyrósł Kult i można powiedzieć, że to hołd całkiem udany.


Warto zacząć od tego, któż tworzy ten tajemniczy ensamble. Kazik Staszewski, Janusz Zdunek, Jarek Ważny, Wojciech Jabłoński to muzycy znani z Kultu. Skład uzupełniają Przemek Borowiecki, Marcin Muras, Ireneusz Kaczmar, Mariusz Godzina oraz Alek Korecki, który to oprócz projektu Punk Freud współpracował m.in. z Brygadą Kryzys. Przekładając to na instrumentarium, na pokładzie mamy dwa puzony, dwa saksofony, trąbkę, gitarę, bas, perkusję i głos Kazika. A w składzie oprócz muzyków rockowych także paru jazzmanów.

Spodziewałem się, że Zdunek Ensamble poleci mocno w jazz-rockowe rejony, a poszczególne numery będą dramatycznie różniły się od oryginalnych wersji. Tak jednak nie jest, w głównej mierze muzyczny lifting sprawił, że te wiekowe już kawałki brzmią świeżej i technicznie lepiej niż w czasach swojej świetności. Cały czas jest to około-rockowe granie, pomimo tego, że jazzowe naleciałości, zwłaszcza w wykonaniu sekcji dętej, są wyczuwalne, choć bardziej na zasadzie smaczków niż podstawy materiału. Jedynie w przerywnikach jak „Homicide intro” i „Police and thieves outro” oraz coverze Angelic Upstarts ten aspekt jest mocniej zaakcentowany.

Fascynascje Kazika zawarte na tym albumie nie są czysto punkowe. Oprócz punk-rockowych legend pokroju UK Subs, The Clash, Angelic Upstarts, 999 i Buzzcocks, mamy nowofalowe The Skids, Public Image Limited, Adam & The Ants, a do tego trochę rdzennego ska od The Specials i The Melodians (choć „Rivers of Babylon” wszem i wobec kojarzy się raczej z Boney M). A na deser zaserwowano nową odsłonę utworu „Prosto” Kultu i pierwsze oficjalne wydanie kawałka „Zabiłem kolegę na poligonie” Polandu (czyli takiego wcześniejszego Kultu). Wszystkie covery, za wyjątkiem „Wojen”, czyli polskiego odpowiednika „Warhead” UK Subs, zaśpiewano po angielsku. Subsi w polskiej wersji językowej grani już byli w Polandzie, Kulcie i Buldogu. Numer ten z tego, co pamiętam ukazał się też na składance „Kult Kazika” dołączonej do książki o tym samym tytule, ale tutaj mamy go w pełni studyjnej wersji po raz pierwszy.

Pozostałe numery są zaśpiewane w języku angielskim i ta angielszczyzna Kazika z początku była dla mnie największym problemem tego albumu. Jakby na to nie patrzeć to Pan Staszewski jak rodowity mieszkaniec Anglii to nie brzmi, jednak z każdym kolejnym okrążeniem płyty ten twardy akcent robił się coraz bardziej, hm, uroczy. Zwłaszcza gdy Kazik próbuje odnaleźć się w charakterystycznym zawodzeniu Johnnego Rottena z czasów PIL. Zresztą jest tu też wiele rzeczy, które skutecznie odwracają od tego uwagę. Zwłaszcza sekcja dęta w kawałkach, w których oryginalnie jej nie było jest fajnym odświeżeniem. Albo nowożytnie brzmiące gitary, choćby w takim „Homicide” granym przez 999. W końcu to brzmi jak należy. Fajnie wypadło też „Boredom” Buzzcocksów i wyluzowana wersja „Rivers of Babylon”. Najbardziej drastyczne zmiany spotkały „Teenage warning” Angelic Upstarts, który z dwuminutowego oi-owego numeru stał się ponad pięciominutowym kawałkiem z mocną rolą sekcji dętej i jazzowymi solówkami.

„Warhead” to sympatyczny album, nie powiem — zły nie jest. Parę numerów warto było odświeżyć, ale czy jest to płyta niezbędna? Album którego słuchałem z wypiekami na twarzy? No nie. Ale z pewnością jest to fajna ciekawostka. Ciekawostka, dzięki której fani Kazika być może sięgną do klasyki gatunku. Takie punk rockowe ziarno, z którego może coś kiedyś wyrośnie. Choć fani Kazika też pewnie już tacy mocno młodociani nie są.

Tak się zastanawiam, który to już poboczny projekt Kazika Staszewskiego? Nie mam pojęcia, naprawdę ciężko to policzyć. Wikipedia mówi, że dziewięćsetny ósmy, ale nie brałbym je za zbyt wiarygodne źródło. Choć przyznać trzeba, że ostatnio było ich mniej. Oprócz swojego Kultowego okrętu flagowego Staszewski intensywniej działał z Kwartetem Proforma, którego ostatnia płyta wyszła rok temu, a wcześniejszy projekt Zuch Kazik wydał album „Zakazane piosenki” cztery lata temu. Jak się to wszystko zbierze do kupy to wychodzi, że od roku 2013 praktycznie każdego roku wydawana jest conajmniej jedna płyta z Kazikiem na wokalu. A Wy młodzi jak tam? Jedna płyta na pięć lat?

-7/10
Kazik + Zdunek Ensemble „Warhead”, SP Records, czerwiec 2018




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz