Recenzja: Satellites „Interpunkcja” — rock’n’roll radio

Ambasadorowie Ramones-punka z Satellites debiutują albumem „Interpunkcja”, choć debiutantów na pokładzie tego okrętu nie znajdziemy. No i z tymi Ramonesami to też spore uproszczenie i zarazem pewne nadużycie z mojej strony, bo choć w składzie zespołu mamy połączone siły warszawsko-legionowskich ekip Dumbs i P.D.S., to Satellites nie są tak klarownie ramonesowaci jak Dumbs. Choć poprzez osobę frontmana Kuby, ciężko tych porównań uniknąć.


Można pomyśleć, że z takiego zestawu inspiracji niewiele nowego da się wycisnąć, ale jak śpiewają Satellites „nie wszystkie nuty są zagrane” i pomimo dość standardowego zestawu akordów całość nie brzmi jak album w stylu „gdzieś to już słyszałem”. Zresztą w przypadku tego typu bandów pewne zapożyczenia z klasyki są mile widziane. Ekipa Satellites kontynuuje obraną przed laty drogę bez zaskakujących skoków w bok. Czasem nawiązuje do Ramones, czasem do Po Prostu, czasem słychać nieco Teenage Bottlerocket, ale przede wszystkim czuć, że jest to kolejny etap rozwoju Dumbs, bo klimatów znanych z P.D.S. słychać tu zdecydowanie mniej.

„Interpunkcja” to 14 numerów zaśpiewanych po części po angielsku, a po części po polsku. Teksty po angielsku, są dość proste i bezpośrednie, za to w polskich nie brakuje celnych spostrzeżeń i zapadających w pamięć fraz. Jedynie polskojęzyczny „Onanizator”, odstaje na minus. Na płycie znalazł się też jeden cover — wbrew pozorom nie jest to „Danny says” Ramones, który ekipa nagrała na składankę „Ramones Maniacs Poland”, a „Then I kissed her” z repertuaru Beach Boys i The Crystals. Oryginały są raczej ciężkostrawne dla punkowej publiki, za to w wersji Satellites mamy odpowiednie tempo :)

Receptura stosowana przez Satellites składa się z takich składników jak: melodia, prostota, czasem solówka, a jako ostateczną przyprawę mamy pojawiający się tu i ówdzie chórek, w którym usłyszymy Stana z Warsaw Dolls, chłopaków z powiązanego składowo Inhalators, a także mocno niepełnoletnich młodych adeptów punk rocka uroczo śpiewających „hey ho, let’s go”. Jeżeli więc nie szukasz innowacji, kochasz klimaty około Ramonesowe i jesteś punk-rockowym konserwatystą z sentymentem do dwóch siódemek to śmiało sięgaj po „Interpunkcję”. Będziesz zadowolony.

To, co nie do końca do mnie trafia to dość brudne brzmienie tego materiału. Perkusista Mery kontynuuje tradycję gęstego hi-hatu znanego z Ramones, ale w miksie niestety nie do końca to słychać. Również bas jak na mój gust jest zbyt ciemny i schowany z tyłu. Gdyby udało się chłopakom zbliżyć do studyjnego brzmienia Teenage Bottlerocket, to album nabrałby większej mocy i miałby odpowiedniego kopa. Ujmę to tak, płyta jest całkiem niezła, ale na koncercie podobało mi się bardziej.

Plusy za fajną oprawę graficzną i książeczkę zawierającą rękopisy tekstów. Okładkę tradycyjnie, jak w przypadku Dumbs, złożył niezawodny Jakub Stański.

Płytę wieńczy numer „Optymistic” z tekstem „lata lecą i czas przemija, nie jeden powie o mnie — zgred, optymistycznym kończę akcentem, punk rock nie zginie, bo punk’s not dead”. No i co tu można jeszcze więcej dodać?

6,5/10
Satellites „Interpunkcja”, wyd. własne, marzec 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz