Landebahn Rowdy Bag — polska torba do zadań specjalnych

Jeśli tylko mam taką możliwość to uprawiam konsumencki etnocentryzm — a mówiąc wprost, staram się wspierać polskie marki. Ostatnie lata to mocny rozkwit małych, ciekawych manufaktur i niszowych producentów robiących solidną robotę i dobrej jakości produkty. Tak więc szukając torby, która sprosta urokom częstego przemieszczania rozejrzałem się po lokalnym rynku. No i tak w wielkim skrócie trafiłem na Landebahn.


Pomimo niemieckojęzycznej nazwy Landebahn (pas startowy — nie musicie sprawdzać w google translate) to rodzima ekipa — choć jakiś czas temu zmieniła lokalizację z Warszawy na Berlin. Nie bądźmy jednak drobiazgowi, bo korzenie sięgają głęboko pod sekretne podziemia PKiN.

Rowdy Bag to z założenia torba, którą będziesz mógł bezkarnie poniewierać bez obawy, że szybko się przetrze, podrze, zniszczy czy popęka. Jej koncepcja odnosi się do tradycji marynarskich worków Duffel Bag, które przeżyły wszystkie te historie, o których śpiewał Krzysztof Krawczyk w kawałku „Chciałem być”. Choć w parostatkiem piękny rejs również można je zabrać. Rowdy ma jednak inny kształt od typowego Duffela — nie jest rulonowo-walcowaty, tylko prostokątny. Na okręcie może sprawdzi się to gorzej, ale do bagażnika czy samolotu dopasuje się idealnie. Ja mam torbę w najmniejszym rozmiarze S, który dopasowano do wymogów lotniskowego bagażu podręcznego. Chociaż jak napchasz torbę po brzegi, to wiadomo, trzeba ją będzie lekko dopychać, żeby weszła do wzornika Ryanair. Ale się zmieści.

Torbę zrobiono z grubej, impregnowanej bawełny, a w jej składzie nie znajdziemy żadnych elementów odzwierzęcych ani żadnych plastików (metalowy zamek przypomina te znane z oldschoolowych ramonesek) — ekologicznie, lokalnie i vegan friendly. Wzorniczo rządzi minimalizm. Takie podejście lubię.


Jedyny minus to dwie wewnętrzne kieszenie, które są dość płytkie i nie mają żadnych zapięć czy zamków. Opcjonalnie można dokupić sobie, dodatkowe zamykane na zamek etui, które można wpiąć napami wewnątrz torby, jednak takie rozwiązanie pachnie trochę podejściem Apple, które oferuje dosprzedaż masy akcesoriów i przejściówek, które tak naprawdę mogłyby być w standardowym pakiecie.

Landebahn twierdzi, że torba udźwignie 100 kg. To może być prawda. Spakowałem do niej sporo sprzętu, znacznie przekraczając lotniskowe standardy i było ok. Testowałem ją również na kocie i uszy się nie urwały. A Belka lubi sobie pojeść.


Tak więc jeśli szukasz nietuzinkowej torby, którą będziesz mógł zabrać w trasę nie tylko koncertową to warto rozważyć tę opcję. Ja ze swojej jestem zadowolony.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz