Recenzja: The Analogs „20 lat – idziemy drogą tradycji” – jak morska latarnia

Pamiętam te czasy, kiedy na polskiej punk-rockowej scenie pojawiła się szczecińska ekipa The Analogs. Ich wydana przez Rock’N’Roller kaseta „Oi! Młodzież” wywołała spore kontrowersje wśród, jak to określił Piguła, „środowisk opiniotwórczych związanych z polską sceną niezależną”. Chłopaki ze Szczecina ze swoim osadzonym w ulicznych klimatach punkiem wsadzili kij w konserwatywne scenowe mrowisko. W tym okresie lat 90. główny nurt polskiego punka tworzyły takie grupy jak Homomilita, Włochaty czy Guernica Y Luno, czyli zespoły o mocno ideologicznym, anarchistycznym przekazie. The Analogs z piosenkami o życiu na ulicach portowego miasta, gdzie przemoc miesza się z hedonizmem i problemami dnia codziennego średnio pasowali do tego obrazu. Muzyka zespołu miała jednak w swym prostym przekazie siłę i szczerość. Z pewnością było to coś świeżego. Dzisiaj The Analogs świętując swoje 20-lecie mają na koncie setki zagranych koncertów, kilkanaście wydanych płyt i jedną z najmocniejszych marek na polskiej niezależnej scenie.


Podsumowaniem tych dwudziestu aktywnie spędzonych lat jest płyta „20 lat – idziemy drogą tradycji”, na którą trafiło 20 numerów (w wersji limitowanej 25) przekrojowo prezentujących dokonania zespołu. Piosenki wybrano według klucza koncertowego, czyli mamy tu kawałki, na które publika reaguje najżywiej. Zamysł ten sam, co przed laty na płycie „Najlepsze z najgorszych 1995-2005”, tyle, że dyskografia znacznie bogatsza. Sama selekcja utworów bardzo dobra, bo większość numerów, z którymi przez lata kojarzyłem Analogsów się tutaj znalazła (pozostałe są na wspomnianych „Najlepszych z najgorszych”). Oprócz klasyków z „Oi młodzieżą” na czele, spora część płyty prezentuje dokonania grupy z drugiej dekady działalności grupy. Pomimo sporego rozrzutu czasowego i rozlicznych zmian składu, cały materiał jest bardzo spójny – zarówno pod względem muzycznym jak i tekstowym. Grupa niczym morska latarnia z jednego z kawałków, przez lata mocno osadziła się w swoim stylu i pokazuje innym kapelom, co można osiągnąć dzięki determinacji, konsekwencji i wytrwałości. 

The Analogs wydali porządną bestkę, ale jest jedna kwestia, której nie sposób przemilczeć. Przez 20 lat zespół nie miał zbyt wiele szczęścia do gitary solowej, o czym można się przekonać słuchając nagranych na nowo kawałków. To, że zmieniono melodie poszczególnych solówek nie jest jakimś dramatem, może po prostu pierwotne wersje nie podobały się muzykom i postanowili je „poprawić”. Chodzi o kwestie techniczne, które może dla wielu nie będą tak rażące, ale dla mnie, jako gitarzysty, są trudne do zaakceptowania. Solówki sztywno zagrane po dźwiękach bez żadnych podciągnięć, slajdów czy innych prostych zabiegów poprawiających ich płynność wypadają blado („Pieśń aniołów”!!!). Można to było zrobić zdecydowanie lepiej. W marcu po raz kolejny zmienił się operator gitary w zespole, więc może na kolejnej płycie usłyszymy nowe, lepsze gitarowe oblicze grupy. I tego, oprócz wytrwałości, jubilatom serdecznie życzę!

Z 20 zawartych na płycie piosenek 13 nagrano na nowo w odświeżonych aranżacjach. Pozostałe 7 pochodzi z regularnych albumów. No i tutaj też wkradł się drobny babol związany z masteringiem i poziomem głośności poszczególnych tracków, jednak nie popadajmy w histerię. Na wersję limitowaną płyty trafiły bonusowe ciekawostki w postaci trzech kawałków z koncertu Vulgar Live 2013 i dwóch utworów, które pojawiły się wyłącznie na składance „Street rockers” z 2007 roku. Szkoda tylko, że do płyty nie dołączono jak za starych dobrych lat jakiejś solidnej książeczki, poza tym jest naprawdę w porządku. Jeżeli ktoś uchował się przez te dwadzieścia lat bez kontaktu z The Analogs to śmiało może zacząć od tej płyty.

The Analogs „20 lat – idziemy drogą tradycji”, Lou Rocked Boys & Oldschool Records, kwiecień 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz