Recenzja: Wounded Knee „Maladjusted” – hard-corowa ekipa z siłowni

Wounded Knee zaskakują na dzień dobry. Chłopaki przysłali do mnie własnoręcznie napisany list, do którego dołączyli swoje nowe wydawnictwo. Sympatyczny i jakże old-schoolowy gest. Podobnie jak muzyka, którą znajdziemy na „Maladjusted”. Chociaż może „sympatyczny” to złe określenie, bo z załogantów kipi gniew. Słychać to zarówno w mocnym wokalu Eryka, w ciężkiej osadzonej w hard-core punkowej tradycji muzie jak i w tekstach zespołu.


Cytując jeden z numerów Wounded Knee gra „music with a message, not music with words”. Przekaz jest ponury, ale klarowny – czasy są przejebane, ludzie przesyceni fałszem, hipokryzją i pełni arogancji. Jedyne bardziej pozytywne momenty to te odnoszące się do hard-core’owego etosu i kawałki, że tak powiem, motywacyjne. Jak choćby numer zachęcający do chodzenia na siłownię („Stop be a little bitch and move your ass (…) you can’t buy happiness, but you can buy ticket to the gym. And it’s a kind of the same thing”). Wszystkie teksty zaśpiewano w języku angielskim, poza zagranym w turbo prędkości coverem „Wielki las Post Regimentu, który wyszedł nieco dziwnie, ale ciekawie wyróżnia się na tle pozostałych kawałków.

„Maladjusted” zawiera materiał z trzech sesji nagraniowych. Osiem premierowych numerów, sześć kawałków z EP „Out of my way” i cztery numery z demówki. Muzycznie i brzmieniowo wielkich różnic nie ma. Przy wszystkich nagrywkach za mix i mastering odpowiadał Czaja, a rozrzut czasowy między wszystkimi sesjami to zaledwie dwa lata. Dlatego też cały materiał brzmi spójnie i za dużej ewolucji pod kątem stylu nie przedstawia.

Muzycznie Wounded Knee kojarzy się nieco z klimatem Agnostic Front czy Terror, jednak pod względem tempa i riffów słychać tutaj sporo trashowych wpływów po linii najnowszych dokonań The Exploited. Oczywiście bez jęczących solówek i nowomodnych metal-wtrętów. Sam konkret i hard-corowy ogień. Czuć, że w zespole grają ludzie związani z punkową sceną, a nie kolesie w rurkach z eyelinerem na powiekach.

Nie jestem koneserem takiego stylu gry, ale doceniam rzetelne podejście, sprawny warsztat i zaangażowany przekaz. Słychać, że ekipa jest ograna i doświadczona (na pokładzie między innymi muzycy z Lazy Class, o którym pisałem tutaj). No i plusy za naprawdę rasowy wokal. „Maladjusted” to debiut z gatunku tych udanych. No i dzięki za list, bo to naprawdę miły gest w tych przesyconych technologią czasach.

 
Wounded Knee „Maladjusted”, Spook Records, październik 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz