Recenzja: Troty "Troty" - folkowa ekipa z Rzeszowa

Rzeszowskie Troty to jeden z nowszych zespołów, które pojawiły się na podkarpackiej scenie, a już zdążył nieźle namieszać i wydać swój debiutancki album. Trudno mi sobie przypomnieć, jaki zespół w regionie grał w podobnym stylu, bo Troty grają folk, ale nie taki z cepelii tylko mocno garażową wersję tego gatunku. Zresztą, gdyby nie folkowe instrumentarium jak mandolina, banjo, whistle, kazoo i bodhran to Troty grałyby rocka.
Mam pewien kłopot z folkowym graniem. Na żywo taka muzyka zawsze wypada o niebo lepiej, bo nawet jeśli na co dzień słuchamy death metalu, to gdzieś tam głęboko pod skórą w naszej polskiej mentalności mamy zakorzeniony sentyment do prostoty, poleczki i ludyczności. Ale na płycie to co innego, bo jak odbieramy twórczość jedynie słuchem to folk ze względu na swoją prostotę ma pod górkę. Mimo tego, Trotów słucha się całkiem przyjemnie. Może to zasługa tego, że w składzie zespołu udzielają się muzycy znani z udziału w alternatywnych rockowych grupach jak pop-punkowy Pets Revenge, punkowy Schnellzug czy grający rockabilly The Jet-Sons – pewnie stąd bierze się żywiołowość i zadziorność muzyki Trotów, bo jak pisałem, ich twórczość nie jest przykładem podręcznikowego folkloru. W utworach Trotów sporo pojawia się zagrywek typowych dla irlandzkiego i celtyckiego folku, ale większość numerów oparta jest na typowo rockowych patentach wspartych mocnym damskim wokalem. Cały album zawiera 10 kawałków, lecz trwa zaledwie 26 minut, więc nie ma tutaj nostalgicznych, rozdzierających zaśpiewów znanych choćby z Kapeli Ze Wsi Warszawa czy Haydamaków. Na „Trotach” mamy konkret, energię i żywioł. Co zaskakujące najdłuższy numer na płycie to otwierające album instrumentalne intro, które spokojnie można by nieco skrócić.
Teksty Trotów są jak najbardziej współczesne, choć nieco stylizowane językowo na ludowe. Są za to wyjątkowo ludyczne i miejscami nieco rubaszne – seks, przemoc, imprezy i motywy zwierzęce – tak w skrócie można by je streścić. Nad ich przekazem, czuwał tajemniczy cenzor, który wszystkie dosadniejsze sformułowania tuszował dźwiękiem tłoczonego szkła. Dziwny to zabieg, a cenzor wyjątkowo gorliwy gdyż sformułowanie „jak pies sukę”, pomimo tego, że wulgarne nie jest, także zostało okrojone.
Płyta „Troty” jest nagrodą, którą Troty otrzymały w Przeglądzie Muzyki Folkowej Eurogalicja we wrześniu 2012 roku. Album wydano skromnie, aczkolwiek elegancko, w formie kolorowego digipaku, z okładką okraszoną karykaturami muzyków. Brakuje książeczki z tekstami, ale ogólnie rzecz ujmując, debiut Trotów wypadł bardzo przyzwoicie.

Troty „Troty” Eurogalicja, Luty 2013

2 komentarze:

  1. słabo mi, jak czytam takie opinie.
    folk? cepelia? poleczka? ludyczność? przecież to się kłóci ze współczesnym postrzeganiem folku. polecam sprawdzić twórczość: Kapeli ze Wsi Warszawa, Muzykantów, Janusza Prusinowskiego, Mosaik, Orkiestry Św. Mikołaja, Bubliczków, Dikandy, a dopiero potem pisać takie nieobiektywne i krzywdzące opinie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Holeanto, znam twórczość wspomnianych przez Ciebie artystów. Nie popadajmy w przesadę. Czy Kapela Ze Wsi Warszawa jest reprezentatywnym przykładem polskiego folkloru? Nie. Owszem, garściami czerpie z tradycji ale jest to muzyka na wskroś współczesna. Równie dobrze można powiedzieć, że Donatan to "współczesne postrzeganie folku" ;) Wracając do przykładu KZWW. Trudno porównywać choćby "Nord" do debiutu "Trotów". Inne punkty zaczepienia, inne korzenie, inne środki artystyczne, inne instrumentarium - można wymieniać w nieskończoność. Troty łatwiej zestawić z ziembickim Fatem niż z przywołaną KZWW. A tak w ogóle, czy recenzja może być obiektywna?

    OdpowiedzUsuń