Dla chcącego nic trudnego — „Borówka music — 15 lat w trasie koncertowej” Bartek Borowicz || recenzja

Książka Borówki jest trochę jak motywacyjne wystąpienie z TEDx. Na scenę wchodzi niepozorny koleżka z małego miasta i zaczyna barwnie opowiadać o tym jak wcielał swoje muzyczne marzenia w życie oraz jakie przygody przy okazji przeżył. Inspirujące i wkurzające jednocześnie.

Obecna przymusowa przerwa w koncertowaniu ma swoje plusy. Niektórzy nagrywają nowe płyty, niektórzy permanentnie odpuścili, a jeszcze inni piszą książki. Tę ostatnią opcję wybrał Bartek Borowicz — twórca i mózg Borówka Music. Bartek od 15 lat działa w swojej niszy, organizuje trasy po małych miejscowościach, robi koncerty w mieszkaniach i może pochwalić się tym, że przyłożył rękę do ponad 4000 kameralnych koncertów i zjeździł przy okazji 20 państw. Takie liczby robią wrażenie. Zwłaszcza w kraju, w którym często życiowym motto jest „to się nie uda”. A tu mamy gościa, który przeczołgał Johna Portera przez trasę po prywatnych mieszkaniach czy z ukraińskim songrwitterem Sashą Boole zorganizował 24 koncerty w 24 godziny. Bo co. Bo się da, jak się chce. W książce przeczytamy o tym i o wielu innych ciekawych inicjatywach oraz wielu dziwnych przypadkach. Borówka ma co wspominać i całkiem fajnie to pisemne gawędzenie o swoich przygodach mu wychodzi.

Swoją drogą jest w tym coś zastanawiającego, że wiele tych rzeczy, które udało mu się zrealizować w dużej mierze opiera się na zbiegu okoliczności czy towarzyskiej sytuacji w czasie afterparty. Może żeby się udało wystarczy mieć otwartą głowę i po prostu dostrzegać potencjalne szanse? Życie Borówki to inspirująca historia o tym, że warto próbować i warto wcielać swoje pomysły w życiu. Nawet jak z pozoru wydają się bez sensu. No bo jak jemu się udało to dlaczego tobie ma nie wyjść? Brzmi jak banał, ale takie uczucie towarzyszyło mi podczas czytania.


Lekko ponad 150 stron tej opowieści zajmują głównie muzyczne anegdoty, historie z trasy i felietony, które Borówka publikował w nieistniejącej już „Gazecie Magnetofonowej”. Mimo tego, że czytania tu za wiele nie ma to znalazły się i zapchajdziury, którym Bartek poświęca zbyt dużo miejsca. Hokej podwodny czy bieganie maratonów to fajne hobby ale sama wzmianka by wystarczyła :) Za to niektóre historyjki potraktowane są po macoszemu. Być może życie w trasie (nawet jeśli teraz go nie ma) uczy człowieka szybkiego zmierzania do brzegu.


W 2020 roku po splicie z NOFX odkryłem Franka Turnera na nowo. Dodatkowym bodźcem do głębszego wniknięcia w jego twórczość była też książka Bartka, bo obok rozdziału poświęconego jego fenomenowi każdy rozdział rozpoczyna cytat z piosenki Franka. To ciekawe, że dało się znaleźć złotą myśl pasującą do kontekstu danego rozdziału. Przy okazji oderwane od muzyki słowa piosenek nabierają dodatkowej głębi. Przy okazji książki Borówki polecam i Turnera.


Można się czepiać niedoskonałości stylu, rozstrzału tematów czy ogólnego przegadania, ale czytając poczułem nutkę tęsknoty za graniem w małych miasteczkach, jeżdżeniem autem w środku nocy i targaniem gratów. A to znaczy, że to pisanie po prostu działa. 


8/10

wyd. Borówka Music 2020


PS: Drugi nakład podobno jest już na wyczerpaniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz