Recenzja: Poison Heart / Bomb The World „Monsterace” — punk’n’roll na solidnym poziomie

Ze splitami bywa zazwyczaj tak, że jeden band wypada zdecydowanie lepiej od drugiego. W przypadku „Monsterace” walka jest wyjątkowo wyrównana. W kategorii punk’n’roll wagi półciężkiej mierzą się stołeczny towar eksportowy Poison Heart z pochodzącymi z krainy smogu wawelskiego załogantami z Bomb The World. Konkurencja to twórczość własna plus jeden cover.



Płytę otwiera Poison Heart, zespół, który chyba jako jeden z pierwszych zaczął wydawać swoje płyty zagranico. Z tego co zauważyłem chłopaki dość mocno wnikają w klimaty Turbonegro, ale ich granie to jednak ich granie i oprócz punk’n’rollowej łatki trudno te bandy ze sobą zestawiać. To co jest charakterystyczne w PH to maniera wokalisty — niekiedy kojarząca się z lekko wstawionym Bono, a niekiedy przekształcająca się w zombie wersję Elvisa. Jest ciekawie, ale mam wrażenie, że czasem wokal śpiewa trochę na wyrost i robi się mało czytelnie (vide przeElvisowane refreny „Backstage girls”). Poison Heart wzięli na tapetę cover Ramones i o dziwo nie jest to „Poison heart”, a „Main man”. Utwór dobrze wpasował się w klimat zespołu i wypadł jak najbardziej na plus.

Bomb The World to z kolei bardziej luzacko-brudno-garażowy klimat i to mi się podoba. Lekko opętany wokal pasuje do całości perfekcyjnie. Krakusy mają wszystko to, co w takiej muzyce powinno się znaleźć — chwytliwe kawałki, gitary mocno siedzące w punk’n’rollowym klimacie i specyficzne wrażenie, że z ich koncertu możesz wrócić bez portfela, z podartą kurtką i podbitym okiem. W kategorii cover BTW serwują „Motorhead” z repertuaru Hawkwind, który brzmi jak Motorhead ze świętej pamięci Lemmym na wokalu. Jest czad. Nawet Motorhead nie grał tego tak energetycznie. Zespół Bomb The World niby zakończył już swoją działalność, ale w sieci krążą słuchy, że niebawem nowa płyta. Czy pożegnalna? To się dopiero okaże.

Płytę zdobią charakterystyczne grafiki Łukasza Kowalczuka, które sprawiają że całość prezentuje się fajnie również od strony wydania. Szkoda, że tylko, że to klasyczny jewel case, a nie digipak na matowym papierze. Wtedy mielibyśmy full wypas.

Jeśli lubisz punk’n’rolla i szukasz fajnego gitarowego grania w klimacie to ten split jest właśnie dla Ciebie. Mi się podoba, chociaż nie ma tu zbyt wielu momentów wbijających się w pamięć na długo. Jak dla mnie lepiej wypada Bomb The World — więcej luzu, brudu i czadu. Poison Heart niewiele ustępuje pola, ale w takim zestawieniu brzmi trochę za grzecznie.

7,5/10
Poison Heart / Bomb The World „Monsterace”, wyd. własne, grudzień 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz