Dwie dychy na karku, dwie siódemki w sercu - The Fialky „Punk rock radio” || recenzja

Polacy mają Sex Bombę a Czesi The Fialky. Miłośnicy brzmienia spod znaku dwóch siódemek i piwa z pewnością dobrze znają dorobek załogi z Pragi, bo obok Houby i Zona A to jedna z bardziej rozpoznawalnych melodyjnych punkowych ekip zza naszej południowej granicy. W dodatku całkiem wiekowa, bo w zeszłym roku świętowała 20 lat punk rockowej praktyki. A na melodyjnych fachu się dobrze znają, co udowadniają na „Punk rock radio”.


Każde radio stawia na przeboje. Tak jest też z „Punk rock radio”, bo wpadających w ucho kawałków tu nie brakuje. Zwłaszcza tytułowy numer, „Přes 30” i „Kotva” zapadają w pamięć na dłużej. Pozostałe utwory też od reszty nie odstają, co w efekcie daje bardzo sympatyczny album dla tych, którzy szukają w punk rocku melodii, piosenkowej chwytliwości i szacunku do klasyki gatunku. Ortodoksi mogą narzekać, że to punk rock radio to jakieś takie delikatne, ale do popowości Buzzcocków to The Fialky daleko. Jest przebojowo, ale jest też załogancko. 


To co jest charakterystyczne w brzmieniu The Fialky to dużo śpiewania w dwugłosie. Bez harmonizowania — po prostu dwa lub trzy wokale jadą to samo, a że wielkiej różnicy w barwie nie słychać to całość brzmi ostro i nie cukierkowo. Na koncertach brzmi to pewnie jeszcze mocniej niż na płycie. Wszystko oczywiście zaśpiewano po czesku. Dla niektórych to może być strzał w kolano, dla mnie to zaleta.


Fajne w The Fialky jest to, że chłopaki nie uprawiają skansenu odgrzewając oklepane patenty 77. Mają swój styl, a pojawiające się gdzieniegdzie porównania do Volbeat nie mają za bardzo pokrycia w faktach. Pozostając jednak przy literze V to bliżej im do Vibrators. Z tym, że grają żwawiej od wyżej wymienionych składów. No i próżno tu szukać Volbeatowego metalizowania czy odwiedzin w bardziej innowacyjne rejony rock’n’rolla. The Fialky to cały czas rdzenne, wierne korzeniom punk rocka granie. 


Jeśli myślisz, że rock’n’roll się skończył, melodyjny punk-rock zjadł swój własny ogon a Czesi skończyli się na kreciku to sprawdź „Punk rock radio”. Może i The Fialky nie odmieniają tą płytą oblicza sceny (ani tej ani tamtej sceny), ale swoją robotę robią na bardzo solidnym poziomie. Wracając do porównania z pierwszego zdania, to od kolegów z Legionowa są sporo młodsi, przez co wypadają w tej konkurencji bardziej naturalnie. No i nawet jak trafiają się śmieszkowe teksty o pierdołach (co się zdarza) to nie przeszkadza to aż tak bardzo. Daję okejkę. Choć przeróbkę „I love you baby” to bym sobie darował. 



PS: Płyta wydana na bogato. Lakierowany gatefold z błękitnym winylem, masą zdjęć, fajną kreskówkowa grafiką i tłumaczeniami tekstów na angielski. Widać, że to eksportowy towar czeskiego 77. 

 

7,5

wyd. Papagájuv Hlasatel Records, 2020




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz